Chociaż gry mają nas uczyć konsekwencji i szacunku, nieświadomie podtrzymują uniwersalny porządek. W tym porządku zwycięzca ma prawo narzucać reguły, a przegrany ustąpić mu miejsca. Taki model był oczywisty w czasach, gdy hierarchia stanowiła narzędzie stabilizacji, a rywalizacja fundament społeczeństwa. To esencja „starego świata”, który wciąż w subtelny sposób wygrywa każdą rozgrywkę.
Współzawodnictwo niesie ze sobą siłę, ale także ryzyko zamknięcia się w schemacie, w którym nasza rola staje się ważniejsza od życia poza nią. Gra, w której zawsze musimy być „kimś” wobec kogoś, potrafi stać się nałogiem, a pusta korona zwycięzcy bywa cięższa od porażki, jeśli zdobyliśmy ją, grając wbrew sobie. Co w ogóle znaczy wygrać „wbrew sobie”? Oznacza to przyjęcie reguł, które nie są nasze, korzystanie z taktyki kłócącej się z naszymi wartościami i triumfowanie w grze, która w gruncie rzeczy nie ma dla nas znaczenia. W takiej sytuacji zwycięstwo staje się pułapką. Osiągamy cel, ale w procesie gubimy autentyczność. Zamiast satysfakcji czujemy pustkę, bo nagroda należy do roli, którą odgrywaliśmy, nie zaś do nas samych. Paradoksalnie to właśnie porażka poniesiona z godnością i w zgodzie ze sobą ma szansę stać się prawdziwym zwycięstwem. Porażka, która uczy, kto naprawdę jest po naszej stronie i co naprawdę jest dla nas ważne. Może właśnie tu kryje się klucz do odrzucenia starego scenariusza i napisania nowego, opartego na dialogu i współpracy, a nie na dominacji i podziale?
Stoimy u progu ery, w której technologie mają szansę zmienić ten paradygmat. Kształtując przyszłość sztucznej inteligencji, mamy unikalną szansę, by przerwać sztafetę powtarzania starych schematów. Mamy możliwość stworzenia „nowej kultury”, która nie będzie oparta na ciągłej rywalizacji, gdzie ktoś musi przegrać, by ktoś inny mógł wygrać. To od nas zależy, czy przekażemy jej stare, binarne zasady zwycięzcy i przegranego, czy nauczymy ją zasad współpracy i dialogu. Niestety, w codziennej praktyce często zapominamy o tej szansie. Koncentrujemy się na efektywności i „wygranej” w krótkoterminowych projektach, nieświadomie programując w maszynach archaiczny system wartości. Nowy, cyfrowy świat ma szansę być inny, ale tylko wtedy, gdy świadomie i z premedytacją zaczniemy uczyć go nowych zasad. Wszystko po to, by znów nie być w tym samym miejscu.