PETA, największa międzynarodowa organizacja walcząca o prawa zwierząt, nawołuje jednak do tego, aby go nie oglądać. Dlaczego? Chociaż w „Wiedźminie" nie brakuje efektów specjalnych, w kilku odcinków wystąpiły żywe zwierzęta, takie jak np. konie, sowa czy kot.
PETA (Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt) to międzynarodowa organizacja non-profit, która od 1980 roku walczy o prawa zwierząt. Słynie ona z niekonwencjonalnego podejścia oraz kontrowersyjnych kampanii. Jedną z najpopularniejszych akcji PETA jest kampania „Lepiej nago niż w futrze", w ramach której gwiazdy i modelki pozowały nago, zachęcając do rezygnacji z noszenia futer. Wystąpiły w niej m.in. Tyra Banks, Pamela Anderson, Wendy Williams, P!nk, Christina Applegate, Eva Mendes, Joanna Krupa czy Gillian Anderson.
W zeszłym roku organizacja skrytykowała muzeum Blathersa w grze „Animal Crossing: New Horizons" oraz zorganizowała wirtualny protest, domagając się uwolnienia ryb i innych zwierząt wodnych przetrzymywanych w wirtualnej placówce. W tym roku natomiast zabrała głos w sprawie walk kogutów organizowanych w szóstej części gry „Far Cry". Kilka miesięcy później oberwało się również filmowi „Clifford: Wielki czerwony pies". Sam Clifford jest co prawda wygenerowany komputerowo, ale w niektórych scenach pojawiają się żywe zwierzęta, co nie spodobało się organizacji.
Ostatnio na celowniku PETA znalazł się „Wiedżmin" Netflixa.
W oficjalnym oświadczeniu Lauren Thomasson z PETA zachęca do tego, aby „rzucić grosza" [nawiązanie do piosenki Jaskra „Grosza daj Wiedźminowi", która pojawia się w pierwszym sezonie – przyp. red.] filmom i serialom, w których nie występują żywe zwierzęta.
Ani Netflix ani twórcy serialu nie odnieśli się do zarzutów. Wcześniej na serialowym koncie Twitterze publikowano zdjęcia zwierzęcych aktorów, którzy pojawili się w drugim sezonie.