„Krakowskie potwory" to uniwersalna opowieść o młodej kobiecie, stojącej przed trudnym zadaniem zdefiniowana samej siebie. Alex brawurowo gra Barbara Liberek, dla której jest to pierwsza główna rola w karierze. Barbara zdradziła nam, jak przygotowywała się do roli Alex i które sceny były dla niej najtrudniejsze. Czy wiedzieliście, że musiała przygotować się nie tylko fizycznie (np. biorąc udział w próbach kaskaderskich), ale także merytorycznie – na przykład poprzez spotkanie z patomorfologiem? A żeby było jeszcze ciekawiej, część zdjęć powstawała w tajemniczych podziemiach krakowskiej „Wieliczki"!
Cofnijmy się w czasie. Dostajesz scenariusz do „Krakowskich potworów” i... jaka jest twoja pierwsza reakcja?
Pomyślałam: “sztos!” (śmiech). W trakcie pandemii dużo grałam na Playstation w „Wiedźmina” i postanowiłam, że przeczytam sagę Sapkowskiego. Akurat wtedy rozpoczął się casting. Projekt od razu mnie zainteresował i byłam szczęśliwa, że mogę brać w nim udział. Zwłaszcza, gdy potem okazało się, że zagram Alex (śmiech).
No właśnie! W „Krakowskich potworach” wcielasz się w rolę Alex, która jest główną bohaterką. To także twoja pierwsza główna rola w karierze. Jak się z tym czujesz?
Odczuwam duży stres w związku z premierą. Wiadomo, że gdy debiutujesz w głównej roli, to jest to duże wyzwanie. Jestem prawdziwą szczęściarą, że od razu po szkole udało mi się trafić do tak dużej produkcji.
Jestem po warszawskiej Akademii Teatralnej. ale jeszcze nie napisałam magisterki, bo od razu weszłam na plan. Obiecałam sobie jednak, że w najbliższej przyszłości to się wydarzy i w końcu się obronię.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w graniu Alex?
Najtrudniejsza była dla mnie próba uchwycenia traumy bohaterki, znalezienie języka jej ciała i utrzymywanie tzw. jawnej tajemnicy. Kiedy patrzysz na Alex, to po prostu wiesz, że coś ukrywa. Kluczowe było także utrzymywanie “aktywnego mroku”, czyli specyficznej atmosfery serialu, na stałym, wysokim poziomie. Tak to sobie nazwaliśmy i tego oczekiwały od nas reżyserki. Poza tym ta rola wiązała się również z wieloma wyzwaniami fizycznymi.
fot. Robert Pałka, mat. pras. Netflix
Na przykład bieganie po Krakowie w deszczu (śmiech). Pod względem technicznym najtrudniejsze były dla mnie zdjęcia podwodne. To wygląda zjawiskowo, ale jest bardzo trudne w realizacji. Na potrzeby zdjęć stworzono w hali specjalny zbiornik, w którym spędziliśmy trzy dni. Obok niego stał dźwig, a ja siedziałam w podwieszonym samochodzie, który wpadał do wody. Nie mam klaustrofobii, ale na próbach dostałam ataku paniki. Chociaż wszystko odbywało się zgodnie z zasadami bezpieczeństwa – miałam dostęp do butli tlenowej, a dookoła byli ratownicy – moja głowa odtwarzała najczarniejsze scenariusze. W końcu nie codziennie grasz scenę w tonącym samochodzie (śmiech). Można to sobie wyobrażać i myśleć, że będzie dobrze, ale kiedy już to się dzieje, to głowa zaczyna wariować. Na szczęście na planie był obecny cały sztab ludzi, który pomógł mi pokonać ten lęk i poczuć się bezpiecznie.
Wspomniałaś o scenach kaskaderskich. Czy do tej roli musiałaś przygotować się również kondycyjnie?
Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć zaczęłam treningi z kaskaderką i trenerką Olą Krzemieniecką. Miałam też opiekę dietetyka Marka Fishera. Nie chodziło o to, żebym wyglądała na mocno umięśnioną, wysportowaną fit dziewczynę, ale miało przygotować mnie to odpornościowo i wydolnościowo do tak trudnych i długich zdjęć. Zdjęcia odbywały się zimą, szalał mróz a do tego często towarzyszyły nam deszczownice. Oprócz treningów brałam także udział w próbach kaskaderskich – na przykład wisiałam na linach i walczyłam z kaskaderami w zielonych kostiumach, którzy siedzieli sobie na barana (śmiech).
fot. Robert Pałka, mat. pras. Netflix
A mieliście jakieś przygotowanie merytoryczne?
Jeżeli chodzi o takie wstępne rozeznanie i przygotowanie merytoryczne, to skarbnicą wiedzy była Magda Lankosz. Od Magdy dowiedzieliśmy się np., że bardzo ciekawym i pod wieloma względami wyjątkowym źródłem na temat mitologii słowiańskiej w Polsce jest rękopis „Bożycy" Bronisława" Trentowskiego, który znajduje się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Oprócz tego zapoznawaliśmy się z pięknie wydanymi „Bestiariuszami słowiańskimi” autorstwa Pawła Zycha i Witolda Varga. Warto jednak podkreślić, że ten serial nie jest bezpośrednio oparty na mitologii słowiańskiej i była ona dla twórców jedynie inspiracją. Podczas pracy nad postacią reżyserki poleciły mi również przeczytać „Schizofrenię” Antoniego Kępińskiego. Spotkałam się ponadto z patomorfologiem, by dowiedzieć się jak najwięcej na temat kierunku studiów, o którym marzy Alex.
Wow, jestem pod wrażeniem! Coś jeszcze przychodzi ci do głowy?
Oglądałam dokumenty o body farm, czyli trupiej farmie, na której prowadzone są badania rozkładu zwłok w różnych warunkach atmosferycznych. Profesor Zawadzki, którego gra Andrzej Chyra, pracuje na takiej farmie. To właśnie na jednej z nich chce pracować Alex. Byliśmy również w prosektorium. To niezapomniane przeżycie.
Oglądając serial zwróciłam uwagę m.in. na kostiumy oraz scenografię. Bardzo efektowna jest np. sekwencja, w której Alex wyrusza do zaświatów, aby spotkać się z mamą.
Sceny w krainie umarłych powstawały w podkrakowskich jaskiniach i w Kopalni Soli „Wieliczce". Część zdjęć odbyła się w miejscach dostępnych dla turystów, ale my dotarliśmy również do takich, które nie są już czynnymi częściami kopalni. Ekipa musiała być wtedy w minimalnym składzie a sprzęt był przygotowany tak, aby był możliwie jak najlżejszy, ponieważ dotarcie do niektórych lokacji zajmowało nam ponad godzinę. Schodzenie w kameralnym składzie do miejsc, w których od lat mieszka tylko ciemność dodało temu doświadczeniu niezwykłej magii oraz wyjątkowości.
Alex to bardzo silna kobieca bohaterka. Identyfikowałaś się z nią oraz jej historią?
Jasne. Mam wrażenie, że w przypadku Alex nie ma znaczenia to czy jest kobietą czy mężczyzną. To nie gra roli, bo ona nie patrzy na siebie przez pryzmat płci, ale tego, kim jest i o co walczy. Jest po prostu silną osobą i ma w sobie moc, która wiedzie lud na barykady. Tyle, że tym ludem jest ona sama. Ufa wyłącznie sobie, swojej intuicji, jest bardzo ostrożna i czujna. To jest super, bo nie goni za ideologią czy modą a schematy i stereotypy omija szerokim łukiem. Została wychowana przez babcię wierzącą w rytuały przodków, która wie, jak ważna i naturalna jest dla człowieka więź z przyrodą. To wychowanie miało ogromny wpływ na osobowość Alex. Nie ma u niej miejsca na wahania czy niuanse. Jest za to determinacja i siła, ale też lęk i wrażliwość, które musi ukrywać.
W „Krakowskich potworach” grupę Zawadzkiego otacza atmosfera wyjątkowości oraz ekskluzywności. Czy wy również czuliście się na planie jak członkowie tajnego stowarzyszenia?
Na planie rzeczywiście czuliśmy się, jakbyśmy tworzyli dość specyficzną komunę. Grupa Zawadzkiego ma ekskluzywną willę oraz swój charakterystyczny samochód, a jej członkowie zawsze poruszają się w stadzie. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy i dziwny, przez co trudno jest im odnaleźć się w otaczającym ich świecie. W tej grupie natomiast ta odmienność jest czymś naturalnym – jest przekleństwem, ale i ogromnym skarbem. Dzięki zaufaniu i zrozumieniu tworzą dom, którego nie mogli znaleźć poza murami willi. Choć oczywiście, jak w każdej rodzinie, zdarzają im się kłótnie. I to dość poważne (śmiech).
Serial „Krakowskie potwory" jest dostępny na Netflixie od piątku 18 marca.