Advertisement

Stysio: "Makijaż jest dla mnie formą wyrazu artystycznego" [wywiad]

Autor: Monika Kurek
20-06-2020
Stysio: "Makijaż jest dla mnie formą wyrazu artystycznego" [wywiad]

Przeczytaj takze

Pride Month trwa w najlepsze! Chociaż ze względu na zakaz zgromadzeń wszystkie Parady i Marsze Równości zostały odwołane, w tym roku świętujemy Pride Month wirtualnie i nie przeszkodzą nam w tym ani zaprezentowana przez prezydenta Dudę Karta Rodziny ani prorządowa propaganda określająca społeczność LGBT "ideologią". Z tej okazji postanowiliśmy porozmawiać z męskim beauty vlogerem - Stasiem Wołoszem, funkcjonującym pod pseudonimem Stysio, którego zapytaliśmy o m.in. wolność artystyczną, szkodliwe stereotypy w społeczności LGBT oraz przecieranie szlaku dla męskiego wizażu w naszym kraju.
Jak zaczęła się u Ciebie przygoda z makijażem?
Staś Wołosz: Kiedy byłem w gimnazjum, nie mogłem wyjść ze zdumienia, jak tragiczne są makijaże dziewczyn z mojej szkoły. Zastanawiało mnie to, ponieważ makijaż powinien upiększać, a nie szpecić. Widziałem na Instagramie wiele filmików, na których dziewczyny pokazują, jak robią sobie brwi i też postanowiłem spróbować. Po pewnym czasie trafiłem na YouTube’a makijażowego Patricka Starrr i NikkieTutorials, który mnie zachwycił. Stwierdziłem, że skoro oni mogą, to czemu ja też miałbym nie spróbować?
Dlaczego zdecydowałeś się pokazać swoje makijaże szerszej publiczności?
Staś Wołosz: Tak naprawdę pokazywałem je od samego początku - jak tylko nauczyłem się malować. Bardzo podobała mi się idea, że za pomocą kilku kosmetyków można zakryć niedoskonałości i mankamenty cery. Kiedy zacząłem wrzucać zdjęcia moich makijaży na Snapchata czy Instagrama, błyskawicznie spotkały się z dużym odzewem ludzi. Budziły kontrowersje i generowały mnóstwo komentarzy. Bardzo motywujące okazały się komentarze popularnych osób ze świata beauty jak np. Red Lipstick Monster. To był sam początek mojej przygody, ale zauważyłem, że to co robię, podoba się wielu osobom. Dlatego zacząłem działać.
Nie miałeś obaw?
Staś Wołosz: Miałem, ale stwierdziłem, że co ma być, to będzie. Kiedy poszedłem do technikum, moja klasa nigdy nie miała z tym problemu. Rodzice też bardzo wspierali mnie od samego początku. Najtrudniejsze było jednak wyjście po za dom w pełnym makijażu. Bałem się pojechać gdzieś komunikacją miejską czy wracać wieczorem do domu. Były spojrzenia, uśmiechy, zaczepki, wytykanie palcami. Nie ważne, gdzie się mieszka, tacy ludzie są wszędzie - ja akurat mieszkałem wtedy pod Warszawą, ale w stolicy takie incydenty też są porządku dziennym. Zawsze bałem się trochę, że wzrastająca popularność mojego profilu doprowadzi do jakiejś nieprzyjemnej sytuacji. Obecnie podchodzę do tego trochę inaczej. Wciąż wierzę, że ludzie powinni móc malować się, kiedy tylko mają ochotę, ale stawiam na pierwszym miejscu swoje bezpieczeństwo.
Rozgłos przyniosła Ci m.in. wizyta w "Dzień Dobry TVN", gdzie jeden z paneli poświęcony był męskim beauty vlogerom. Jak zareagowali internauci?
Staś Wołosz: Najgorsze były homofobiczne komentarze pod artykułami, które porównywały męski makijaż do makijażu draq queen. Mam wrażenie, że ludzie nie rozumieją tej różnicy. Przede wszystkim makijaż draq queen jest częścią kreacji scenicznej i polega na wcieleniu się w inną osobę. To performance. Tymczasem makijaż u chłopaków pełni taką samą funkcję jak u kobiet. Makijaż jest dla mnie formą wyrazu artystycznego.
Chcesz w przyszłości zostać makijażystą?
Tak, choć makijaż nie jest moim jedynym zainteresowaniem. Współcześnie bycie makijażystą łączy się z byciem influencerem, co też lubię robić. Ponadto interesuję się także muzyką, tańcem, fotografią. Gram również w teatrze. To wszystko tak naprawdę się ze sobą łączy, bo np. jak robię sesję zdjęciową, to mogę od razu pomalować modela.
Za granicą ogromną popularnością cieszą się męscy beauty vlogerzy tacy jak James Charles czy Jeffree Star. Myślisz, że w Polsce też będzie kiedyś taka nisza?
Staś Wołosz: Aby było to możliwe, konieczna jest zmiana obecnego kanonu oraz szersze spojrzenie na płciowe stereotypy. Jednym z moich celów jest zmiana tego myślenia. Chciałbym, żeby ludzie zaczęli postrzegać męski makijaż inaczej, więc zależy mi na tym, aby piąć się w górę, rozmawiać o tym i zyskiwać popularność, dzięki której dotrę do większej ilości odbiorców. Kiedyś pisali do mnie chłopcy, którzy też chcieliby się tym zajmować, ale teraz Instagram jest dużo bardziej przystępny i wiele osób instynktownie już wie, co należy robić. Radziłem im wtedy, żeby zwracali uwagę, na to, jak działają inne kanały, byli sobą i robili, to co lubią, a także starali się nie odpuszczać. Ważne jest też, żeby nie powielać schematów i robić coś nowego.
Na świecie ta zmiana zachodzi jednak dużo szybciej. Widać to nawet w modzie, która staje się coraz bardziej gender fluid m.in. za sprawą popularnych osób jak Harry Styles czy Ezra Miller.
Staś Wołosz: Jakakolwiek forma wyrazu artystycznego powinna być wolna i pozbawiona ograniczeń. Moda i makijaż się do tych form zaliczają. Większość ludzi interesujących się modą czy makijażem, myśli w nieco innych kategoriach i aspektach oraz nie respektuje tych ograniczeń. Powoli rzeczywiście robi się to coraz bardziej powszechne i dzięki temu zmienia się również postrzeganie pewnych rzeczy.
Czego zatem brakuje Polakom?
Staś Wołosz: Tolerancji, wyluzowania oraz bycia otwartym na różnorodność. Wynika to m.in. z tego, jaką mamy teraz władzę. Nasz prezydent ogłosił, że nigdy nie zalegalizuje związków homoseksualnych, więc ludzie reagują agresją. Czasem mam wrażenie, że po prostu się boją. Irytuje mnie, że jak przyjeżdża do mnie chłopak, to tak naprawdę możemy spędzić wspólnie czas jako para wyłącznie w domu. Raz jak trzymałem mojego chłopaka za rękę w metrze, to pewna pani cały czas się na nas patrzyła, dziwnie się uśmiechała, a po wyjściu nawet nas kawałek śledziła.
Jeżeli społeczeństwo ma problem, aby zaakceptować to, że chłopak może kochać tą samą płeć, to jak ma akceptować męski makijaż? Według mnie jest to dużo trudniejsze do zaakceptowania. Pewne rzeczy się nie zmienią, dopóki dalej będziemy będziemy mieć taką samą władzę, która mimo wszystko ma największy wpływ na społeczeństwo.
Jak odbierasz prorządową nagonkę na społeczność LGBT, promowaną hasłem "ideologia LGBT"?
Staś Wołosz: Dzięki tej formie rozgłosu władza dociera do ludzi z wiadomością, że to coś nieakceptowalnego. W rzeczywistości wymawiają społeczeństwu coś, czego tak naprawdę nie ma. Człowiek to człowiek, a nie żadna ideologia. Ja też nie jestem fanem sympatycznego uśmiechania się do par homoseksualnych idących za rękę na ulicy, bo chciałbym czuć się normalnie Pary homoseksualne powinny być traktowane tak samo jak pary heteroseksualne.
Od czego w takim razie powinna zacząć nowa władza - teraz lub za kolejne cztery lata?
Staś Wołosz: Przede wszystkim od przyznania, że w odmiennej orientacji seksualnej nie ma nic niezwykłego. Może wtedy ludzie zrozumieją, że orientacja seksualna to nie choroba ani kwestia wyboru i przestaną w końcu używać stereotypów. Najbardziej szkodliwe jest, oczywiście, porównywanie homoseksualizmu do pedofilii. Wiele osób też wyobraża sobie gejów jako wystylizowanych i dobrze ubranych mężczyzn. Równie często też można spotkać się z podejściem: "lesbijki są w porządku, ale geje nie".
Tymczasem społeczność LGBT jest bardzo zróżnicowana i jej członkowie powinni móc wyjść ze swoimi partnerami na ulicę bez strachu i wstydu. Wyobraź sobie reakcję pary heteroseksualnej, której ktoś powiedziałby, że nie może publicznie trzymać za rękę ze swojego partnera/partnerki! Zauważyłem też inną ciekawą rzecz - chłopak mojej przyjaciółki był nietolerancyjny do momentu... kiedy mnie poznał. Zrozumiał wtedy, że właściwie co to za różnica? Dzięki temu dotarło do mnie, że da się zmienić myślenie ludzi.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement