Gotyk od kilku sezonów pozostaje źródłem niewyczerpanej inspiracji dla różnych kręgów modowych. Jednak ostatnia kolekcja Diora haute couture to nie tylko gotycki kanon, ale też powrót do korzeni i czerpania garściami z architektury ubioru. O co chodzi?
Christian Dior uważał się za architekta mody. Maria Grazia Chiuri podąża ścieżką przetartą przez swojego mistrza i uwagę świata kieruje na kariatydy, pochodzące ze starożytnej Grecji podpory architektoniczne w formie postaci kobiecych, które na głowach dźwigają balkony, gzymsy i kondygnacje. To właśnie w kariatydach Chiuri zobaczyła współczesne kobiety – mocarki, które niczym Atlas dźwigają na głowie ciężar całego świata.
A to duża odpowiedzialność i nic zabawnego. W podniosłej, ceremonialnej wręcz atmosferze modelki przechadzały się po wybiegu w gorsetach i piórach, ich twarze zakryte były woalkami, a suknie z bufkami spływały kaskadą czarnych koronek i drapowań. Makijaż Diora z przydymionym, ciemnym okiem, przeźroczystą cerą i naturalnymi, stonowanymi ustami przywodził na myśl archetyp pięknej, młodej wdowy. Elegancja spotkała się tutaj ze smutnym, tęsknym pięknem, a czarne smoky eyes dodały całości pazura.
Przeobrażone przez Penny Singer wnętrze kamienicy przy paryskiej Avenue Montaigne 30 idealnie współgrało z klimatem kolekcji. To jednak nie wszystko, bo pokaz zamknął właśnie rzeczony budynek – tyle, że w miniaturowej złotej wersji, niesiony przez modelkę jako instalacja-sukienka. Chyba nie da się bardziej dosadnie pokazać, że według domu mody Diora moda to architektura.
Pokaz otworzyła natomiast modelka w T-shitcie z napisem: „are clothes modern?” – to enigmatyczne pytanie może być interpretowane jako pewnego rodzaju niepokój o przyszłość biznesu modowego, który nie bez przyczyny został okrzyknięty najbardziej marnotrawczym na świecie. Czy ta złożona z wybornego krawiectwa, mroczna kolekcja to pochód żałobny? Najwyraźniej. Czyj to pogrzeb? Jeszcze nie wiadomo.