To zdanie, wypowiedziane przez Swinton w 2014 roku, stanowi klucz do zrozumienia jej projektu. Dekonstrukcja własnej kariery, którą proponuje na wystawie „Tilda Swinton – Ongoing”, przypomina derridowski gest kwestionowania zastanych struktur. Aktorka, która w filmie „Orlando” Sally Potter wymykała się binarnym kategoriom płci, a w „Odwiecznej córce” Joanny Hogg grała jednocześnie matkę i córkę, teraz dokonuje podobnego aktu transgresji – rozszczepia swoją artystyczną tożsamość na osiem równoległych narracji.
Sześć z tych prac to nowe dzieła stworzone specjalnie na wystawę. Każde z nich jest efektem dialogu z twórcami, którzy ukształtowali jej filmografię: Pedrem Almodóvarem (z którym właśnie nakręciła „W pokoju obok”), Lucą Guadagnino (pięć wspólnych filmów), Joanną Hogg (znajomość sięgająca 1986 roku), Jimem Jarmuschem (cztery współprace) i Apichatpongiem Weerasethakul (reżyserem „Memorii”). To nie kuratorski gest wskazywania na najważniejsze role, lecz próba przekroczenia granicy między aktorstwem a współtworzeniem.
Najbardziej intrygującym elementem wystawy wydaje się hołd dla Dereka Jarmana – zmarłego w 1994 roku brytyjskiego wizjonera, który wprowadził Swinton do świata kina rolą w „Caravaggio” (1986). Aktorka zdecydowała się na kuratorski gest ekshumacji – wydobycie na światło dzienne nigdy wcześniej niepublikowanych materiałów z jego archiwum 8mm. Jarman, buntownik brytyjskiego kina, queerowy artysta działający w erze thatcheryzmu i epidemii AIDS, pozostaje metaforycznym punktem zero jej artystycznej drogi.
To właśnie z Jarmanem Swinton zdefiniowała swój radykalny język performatywny – będący w opozycji do hollywoodzkich konwencji, a jednocześnie pozwalający jej później swobodnie nawigować między eksperymentalnym arthouse'em a blockbusterami pokroju „Doktora Strange'a”.
Szczególnie interesująca wydaje się współpraca z Olivierem Saillardem, kuratorskim enfant terrible świata mody, z którym Swinton przygotowuje performatywną instalację opartą na artefaktach z własnego archiwum. Saillard, znany z redefiniowania granic między modą a sztuką performatywną, pomaga aktorce przekształcić osobiste przedmioty w obiekty artystyczne. Ten gest przywodzi na myśl wcześniejsze kolaboracje Swinton ze światem mody – od współpracy z Viktorem i Rolfem (2003) po wieloletni kreatywny dialog z fotografem Timem Walkerem.
To właśnie Walker odpowiada za kolejny element wystawy – pracę zgłębiającą korzenie aktorki, będącą kontynuacją ich wspólnego cyklu inspirowanego malarstwem Johna Singera Sargenta. Swinton, której arystokratyczne pochodzenie i szkockie korzenie stanowią ukryty podtekst jej ekranowych metamorfoz, pozwala Walkerowi na wizualną archeologię własnej genealogii.
„Tilda Swinton – Ongoing” wydaje się naturalną kontynuacją kuratorskich eksploracji aktorki – w 2019 roku przygotowała wystawę „Orlando” w nowojorskiej Aperture Foundation, gdzie zgromadziła 50 fotografii jedenastu artystów eksplorujących motywy z powieści Virginii Woolf. W maju tego roku otworzy w paryskim Christie's ekspozycję poświęconą brytyjskiej projektantce Mariannie Kennedy.
W amsterdamskim muzeum, od września 2025 do lutego 2026 roku, będziemy świadkami nie tyle podsumowania kariery aktorki, co jej rekonfiguracji – procesu, w którym przeszłość i teraźniejszość prowadzą dialog, a ekranowe metamorfozy Swinton zyskują nowy, kuratorski wymiar. Wystawa staje się metaforą jej artystycznej drogi – ciągłego przekraczania granic między dziedzinami sztuki, płcią, epokami i konwencjami.