Advertisement

6 albumów Roberta Brylewskiego, które powinien znać każdy szanujący się fan polskiej muzyki

Autor: CR
05-06-2018
6 albumów Roberta Brylewskiego, które powinien znać każdy szanujący się fan polskiej muzyki

Przeczytaj takze

Smutnym jest fakt, że często ktoś musi nas opuścić żebyśmy mogli w pełni docenić jego zasługi. Mija druga doba od informacji o odejściu Roberta Brylewskiego i poruszenie, które mogę obserwować w rozmowach przyjaciół i znajomych oraz na portalach społecznościowych, można porównać z tym, które nastąpiło po śmierci Prince'a i Davida Bowiego.
Biografia Roberta Brylewskiego to równocześnie historia polskiej muzycznej kontrkultury – punk rocka, reggae, dubu, a nawet początków techno i hip-hopu na polskich ziemiach. Warszawiak, od narodzin aż do śmierci, rozumiał wszystkie pojawiające się w muzyce prądy i wykorzystywał ich rewolucyjny potencjał do odzwierciedlania nastrojów panujących w Polsce przed i po upadku komuny.
To także jedna z nielicznych postaci, która trzymała się swoich korzeni. Muzyk, który nie dał się skusić radiowym czekom oferowanym przez ZAiKS, które wielu z tego samego pokolenia zaprowadziły do telewizji, na sceny Opola i Opery Leśnej oraz nawet do ław sejmowych. Działał nieprzerwanie aż do śmierci i pozostawił po sobie multum muzyki, którą po prostu trzeba znać. Oto część tych najważniejszych:
Kryzys – Kryzys (1981)
Pierwsze duże wydawnictwo w pokaźnej dyskografii Brylewskiego to pozycja o problematycznym statusie. Ten, złożony z nagrań z dwóch koncertów formacji, bootleg został wydany przez francuską wytwórnię Blitzkrieg i nie był autoryzowany przez muzyków. Mimo sporu o intencje wydawcy, zespół nie miał się czego wstydzić, „Kryzys” wypełnia dynamiczny, pełen pomysłów i podbity jazzowym saksofonem, post-punk. To album niezwykle aktualny muzycznie w światowym kontekście. Na trackliście znalazł się bowiem „Thief of Fire”, cover wydanej ledwie rok wcześniej, piosenki The Pop Group – wpływowej, lecz nadal niedocenionej, post-punkowej grupy.
Brygada Kryzys - Brygada Kryzys (1982)
Niekwestionowany kamień milowy w dziejach polskiej muzyki. "Czarna brygada" to jedno z pierwszych smutnych dzieci stanu wojennego. Brylewski wraz z Tomkiem Lipińskim nie potrzebowali dużo czasu by przekuć tę frustrację w żywą, nowofalową machinę. Miejska legenda głosi, że część nakładu w ogóle nie trafiła do sprzedaży ze względu na zbyt smiałe treści i została zmielona. Świadectwo jednak pozostało i zostało wybrane przez polskich dziennikarzy drugą najważniejszą płytą powojennej Polski.
Izrael - Biada biada biada (1985)
Reggae to jeden z bardziej dyskryminowanych i stereotypizowanych gatunków w historii muzyki. Jak zaangażowane i pełne błyskotliwych rozwiązań może być, można się przekonać za sprawą debiutanckiej płyty Izraela. Wystarczy sobie uświadomić, że ten opisywany Babilon nie musi leżeć nad Eufratem, ale tutaj, nad Wisłą. Ta prosta podmiana potrafi odkryć sens i błyskotliwość przekazu Izraela.
Armia - Legenda (1991)
Pierwsza w tym zestawieniu płyta, na której Robert Brylewski nie jest głównym wokalistą. Tytuł nie kłamie, status Legendy jest tutaj niepodważalny. Także dzięki ścianie gitar, która składa się na prawdziwie potężne brzmienie. Opus magnum Armii powstało w niezwykłych okolicznościach. U schyłku PRL-u, Brylewski wraz z żoną i córką znalazł swoje miejsce w położonej w województwie warmińsko-mazurskim, post-hipisowskiej komunie. Trafił tam także, ukrywający się przed poborem, Tomasz Budzyński i razem stworzyli dzieło prawdziwie natchnione, które ujrzało światło dzienne już w wolnej Polsce.
Max i Kelner - Tehno Terror (1992)
Kolejny dowód na szerokie muzyczne horyzonty jednego z najbardziej wpływowych polskich muzyków. Brylewski niemal w każdym zespole przyjmował nowy przydomek. Tutaj, jako Max, razem z Pawłem "Kelnerem" Rozwadowskim, z Deuteru i Izraela, postanowił eksplorować nowe możliwości elektronicznej aparatury. Tehno Terror to jedno z niewielu polskich wydawnictw korespondujące z brytyjską eksplozją rave'u. To także album proto-hip-hopowy. Niektórzy mogą go potraktować jako żart. Nie da się jednak zakwestionować płynącej z tej muzyki ekscytacji z odkrywania nowych terenów.
The Users - Nie idź do pracy (1999)
Ciężko w jednym skromnym akapicie opisać wszystko, co dzieje się na tej płycie. Nie idź do pracy, nagrane na żywo podczas koncertu w Warszawie, to dzieło śmietanki krajowych muzyków w szczytowej formie: Tymon Tymański na basie, Mikołaj Trzaska na saksofonie, Jacek Olter na perkusji, Milo Kurtis na "instrumentach różnych", Marcin Świetlicki za mikrofonem oraz Robert Brylewski na gitarze. Ponad godzina yassowego chaosu to jedno z najmocniejszych dokonań polskiej awangardy - chwila geniuszu i tona mentalnego brudu zapisana na taśmie.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement