Do niedawna młode dziewczyny miały obsesję na punkcie trendu ‘Clean Girls’. Inspirowany celebrytkami jak Hailey Bieber, promował minimalistyczną ekspresję w elegancki i poukładany sposób. Opierał się na naturalnym makijażu, niewyzywających ubraniach w prostych, najczęściej jasnych kolorach, ale również stylu życia – pilates, skin care i ogólnie dobrze zorganizowane życie. Clean girls zdawały się mieć wszystko pod kontrolą w swoim idealnie wyglądającym życiu. W rzeczywistości jednak ciężko utrzymać taki poziom zorganizowania, w dodatku wyglądając przy tym nienagannie. W rzeczywistości mało kto ma czas oraz środki na zabiegi kosmetyczne, yogę parę razy w tygodniu, godzinną skin care routine czy codzienne, organiczne smoothie z egzotycznych owoców.
Messy Girls – autentyczny obraz piękna
Pojawiły się zatem alternatywy, archetypy, do których łatwiej aspirować, bo są po prostu bardziej wiarygodne dla zwykłego człowieka. Wśród nich między innymi estetyka ‘Frazzled English Woman’. Roztrzepane Angielki to termin, który powstał mając na celu ujednolicić postacie z kultowych komedii romantycznych – jak Bridget Jones, czy Iris z „Holiday”. Internauci pokochali autentyczność bohaterek, które mają wady i uznali to za czarujące. Frazzled English Women noszą niedopasowane skarpetki, babcine swetry, duże okulary i na swój sposób celebrują swoją nieporadność. Trend zaoferował internautom przestrzeń, gdzie można odetchnąć od wszech i wobec wymuszanego perfekcjonizmu i skupił uwagę na lekkości nieidealnego życia.
Nie bez przyczyny mamy w tym roku BRAT SUMMER. Trend zapoczątkowała brytyjska artystka Charli XCX swoim imprezowym albumem „brat”.
„Jesteś dziewczyną, która jest trochę chaotyczna, czasem mówi głupie rzeczy, cieszy się życiem, ale jednocześnie czasem ma załamania, z którymi radzi sobie poprzez imprezowanie. To wszystko jest szczerze, bezpośrednie i nieco nieprzewidywalne. To oznacza BRAT. Pomyśl o Courtney Love w latach 90., Amy Winehouse w latach dwutysięcznych i Ke$hy w 2010”, tłumaczyła Charli XCX na TikToku.
Inną taktyką przeciwstawiania się tradycyjnym normom piękna jest przesada i wyolbrzymienie. Idealnym przykładem jest tutaj piosenkarka Chappell Roan, której ekspresja budzi różne reakcje. Dziewczyna używa mocnego makijażu, inspirowanego kulturą Drag Queens. Często łączy go z pompatycznymi sukniami z amerykańskich balów licealnych z lat 80.
„Inspirujemy się dragiem, inspirujemy się horrorami, inspirujemy się burleską, inspirujemy się teatrem. Kocham wyglądać ładnie i strasznie, albo ładnie i kiczowato. Albo po prostu nieładnie”.
Chappell Roan w programie Jimmiego Fallona
Artystka i jej stylistka kreują jej sceniczny wizerunek na niebywale performatywny i to w tym znajdują piękno. Największym atutem stylu artystki jest jego niepowtarzalność. Chappell nie wygląda konwencjonalnie ‘ładnie’ według teorii male gaze, czyli dominującej w mediach perspektywy ujęcia kobiet w atrakcyjny sposób. Wśród celebrytek o ‘wyolbrzymionej’ ekspresji urody znajduje się również Chloe Cherry – aktorka, która zadebiutowała w drugim sezonie „Euforii”. Przez swoje charakterystyczne, bardzo mocno powiększone usta, Cherry zebrała dużo krytyki od internautów.
„Czemu nie mogę zrobić czegoś, co jest nienaturalne, tylko dlatego, że mi się to podoba?”, mówiła Chloe Cherry w rozmowie z magazynem „Paper".
Aktorka słusznie zwraca uwagę na indywidualną naturę gustów. W świecie, gdzie każdy zdaje się iść na kompromis poświęcając swoją kreatywność dla atrakcyjności w oczach mas, należy celebrować wszelkie różnice i formy samowyrazu.
W branży beauty również zaczyna się dyskusja na temat oryginalności i roli jaką gra w niej piękno naturalne. W ostatnich latach wzrosło zainteresowanie wszelkimi zabiegami medycyny estetycznej oraz ich dostępność. Młode dziewczyny częściej decydują się na korekcję nosa, powiększanie ust, uwydatnienie kości policzkowych, odessanie tłuszczu z policzków, plastykę powiek czy inne botoksy i liftingi. Lista jest długa, a zdaje się tylko wydłużać z każdym kolejnym wymyślanym i popularyzowanym najczęściej na TikToku kompleksem. W odpowiedzi pokolenie trzydziestolatków zaczęło dzielić się swoimi ‘Untouched Faces’ w sieci, pokazując, jak wygląda skóra młodego, lecz dojrzalszego człowieka, który nie miał dotychczas styczności z botoksem, fillerami i tym podobnymi. Choć pewnie dzieli nas jeszcze trochę czasu od fenomenu przewagi piękna naturalnego nad tym skorygowanym, całkiem możliwe, że wkrótce, zaczniemy uważać ‘wady’ i oznaki starzenia za atrakcyjne ze względu na ich ekskluzywność.
Postrzeganie piękna ewoluuje z czasem. Dyskusja nad tym co jest brzydkie, a co ładne nie jest obiektywna i podlega wielu czynnikom. Nie można mówić o trendzie na brzydotę, bo termin ten jest subiektywny. Zmiany w zachowaniach młodych ludzi względem ich wyglądu sugerują natomiast nadchodzące zmiany w postrzeganiu istoty piękna.
„Brzydkie z czasem staje się piękne, kiedy brzydota kojarzona jest z klasą rządzącą. Bo tym właśnie jest piękno – wyrazem statusu społecznego”.
Jessica DeFino dla magazynu Dazed
Wszelkie zmiany dotyczące atrakcyjności wiążą się z powszechnością zabiegów lub trendów, które jeszcze 10-15 lat temu były kojarzone z garstką bogatych ludzi, których po prostu na to stać. Z czasem jednak stały się powszechnie dostępne. Wraz z rosnącą wolnością i demokratyzacją ekspresji być może nadchodzące zmiany będą szły w kierunku kreatywnego i wyjątkowego wyrazu rządzonego przez indywidualne osobowości, a nie ich koszty.