Advertisement

Trzy niszowe horrory, które warto obejrzeć [OPINIA]

Autor: Agnieszka Sielańczyk
16-07-2025
Trzy niszowe horrory, które warto obejrzeć [OPINIA]
Trzy produkcje, które wykraczają poza konwencje gatunku. To nie są filmy dla każdego – wymagają cierpliwości, otwartości na eksperyment i gotowości zmierzenia się z treściami, które mogą niepokoić na głębszym poziomie niż kolejna wariacja na temat upiornej lalki. Zdecydowanie jednak warto.

„Stopmotion" – animacja jako narzędzie autodestrukcji

Debiut reżyserski Roberta Morgana to studium artystycznej obsesji, w którym stop-motion przestaje być jedynie medium opowiadania, a staje się dosłownym narzędziem psychologicznej penetracji. Ella (Aisling Franciosi) to animatorka uwięziona w cieniu dominującej matki, która po jej śmierci podejmuje próbę dokończenia jej ostatniego dzieła. W opustoszałym budynku, w towarzystwie tajemniczej dziewczynki, tworzy film o Ash Manie – figurze przerażającej w swojej prostocie.
Film skutecznie wykorzystuje niesamowitą naturę animacji poklatkowej – nienaturalne ruchy, przerwy w kontinuum, nienaturalne skoki między pozycjami. Morgan nie poprzestaje jednak na powierzchownym wykorzystaniu możliwości tej techniki; stop-motion staje się metaforą dla rozdartej psychiki bohaterki.
Co prawda „Stopmotion" bawi się znanymi tropami „descent into madness", ale kiedy pozwala animacji mówić swoim własnym językiem, osiąga momenty prawdziwej perfekcji. Szczególnie sceny z woskową kukłą, wykonaną z materiałów z zakładu pogrzebowego, pozostają w pamięci długo po zakończeniu seansu.

„Exhuma" – koreańska medytacja nad przeszłością

Najbardziej kasowy koreański film 2024 roku to znacznie więcej niż kolejny horror okultystyczny. Jang Jae-hyun konstruuje narrację wokół zespołu specjalistów – szamanki Hwa-rim (Kim Go-eun), jej ucznia Bong-gila (Lee Do-hyun), geomantę Sang-deoka (Choi Min-sik) i właściciela domu pogrzebowego Yeong-geuna (Yoo Hae-jin) – którzy mają zbadać źródło klątwy prześladującej koreańsko-amerykańską rodzinę.
Film nie ucieka od swojej kulturowej specyfiki, ale jednocześnie nie wyklucza zachodnich odbiorców. Dzieje się tak dzięki sprytnej konstrukcji – geomanta Kim Sang-deok wprowadzany jest poprzez rytuał ekshumacji, co pozwala widzowi zrozumieć zarówno jego rolę, jak i mitologię stojącą za praktykami.
Prawdziwą siłą „Exhuma" jest jej podejście do historii. Film nie stroni od krytyki japońskiej okupacji Korei, ale robi to subtelnie, wplatając trauma historyczną w nadnaturalną opowieść. To nie jest kolejny film o złych duchach – to medytacja nad tym, jak przeszłość dosłownie i metaforycznie obciąża teraźniejszość.

„Infested" – społeczna anatomia strachu

Sébastien Vaniček, który właśnie otrzymał propozycję reżyserowania kolejnego „Evil Dead", w swoim debiucie fabularnym udowadnia, że potrafi nadać znanemu motywowi – pająkom – nowe znaczenie. „Infested" (francuskie „Vermines") to historia Kaleba (Théo Christine), dwudziestoparolatka z przedmieść, który przynosi do domu egzotycznego pająka, inicjując tym samym plagę w opuszczonym budynku mieszkalnym.
Stephen King poleca nowy horror o pająkach z wysokimi ocenami na Rotten Tomatoes, gdy sam mistrz grozy chwali film, trudno go zignorować.
Vaniček świadomie projektuje „Infested" jako komentarz społeczny dotyczący ksenofobii, znajdując parallele między pająkami a mieszkańcami slamsów. W tym kontekście inwazja ośmionogów staje się metaforą dla strachu przed „obcymi", którzy rzekomo zagrażają ustalonemu porządkowi.
Film używa prawdziwych pająków wszędzie tam, gdzie to możliwe, co nadaje mu autentyczności niedostępnej dla produkcji opartych wyłącznie na CGI. „Infested” to precyzyjnie skonstruowana paranoiczna wizja, w której strach przed pająkami splata się ze strachem przed społecznym wykluczeniem.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement