Vaquera to prawdziwe enfant terrible świata mody. Trio projektantów: Patric DiCaprio, Claire Sully i Bryn Taubensee, którzy zaczynali, jak sami mówią, z pozycji antymodowej. Założycielem kolektywu jest zblazowany nowojorski stylista, którego znudziło zakładanie nieswoich ubrań na innych ludzi. W przeszłości DiCaprio dość wylewnie opowiadał o tym, dlaczego Vaquera to nie marka modowa, a raczej projekt artystyczny (czy też, jak sam to określił, „modowe fan fiction”) oraz tym, jak się narodziła – gdy kompletnie pijany, pod wpływem impulsu, nabył maszynę do szycia na swoim telefonie, a następnie nauczył się jej używać oglądając tutoriale na Youtubie. Gdy trochę się podszkolił, pokazał swoje kreacje na wybiegach zaimprowizowanych w kościele, na stacji metra oraz w chińskiej restauracji po godzinach.
Choć od tego czasu zamiary nowojorskiego tria stały się poważniejsze – niejednokrotnie już znaleźli się na rozkładówce "Vogue'a", pomagając przy tym wprowadzić modę gender-fluid na salony prestiżowej imprezy, jaką jest New York Fashion Week – wiele osób nadal zarzucało Vaquerze, że do marki modowej im jeszcze daleko. Posłanie na wybieg modelki, do której za pomocą stringów przymocowana była ludzkich rozmiarów torebka Tiffany & Co, nie pomogło w zmianie postrzegania kolektywu.
Najnowsza kolekcja zamyka usta krytykom, bo łatwo zauważyć, że jakość ich krawiectwa wzrosła, a Vaquera ewoluuje w dobrym kierunku, zachowując przy tym dziwactwa, z których słynie.
Tym razem projektantów zainspirowała obserwacja, że coraz więcej ludzi w wieku dwudziestu kilku lat woli zostać w domu niż iść na imprezę. Udomowienie – to główny temat kolekcji na jesień i zimę 2019, która pełnymi garściami czerpie z estetyki mebli w stylu XVIII-wiecznej regencji.
Wybieg zdominował kolor kremowy, mdły różowy, brązowy, szary, ciemny fiolet i odcienie beżu. Zobaczyliśmy udrapowaną suknię-poszewkę na poduszkę, tandetnie kwiecistą sukienkę-narzutę na łóżko, kanapowy total look, ręcznikową tunikę w stylu Marii Antoniny z wyhaftowanym WHY (ang. dlaczego) oraz oversize'owe krawiectwo, wykończone srebrnymi frędzlami od zasłon. Zdarzyły się też brokaty wprost ze ściennej tapety, a pokaz zamknęła ogromna suknia w kratę lila, zwieńczona równie wielką białą rozetą. Wszystko to z ukłonami w stronę Matrina Margieli oraz Balenciagi Demny Gvalisty.
Pokaz, który tym razem odbył się w ukraińskiej restauracji, nie byłby kompletny bez ulubionego dowcipu Vaquery – tupania modeli, którzy szturmowali wybieg z grobowymi minami. To wielki środkowy palec dla przemysłu, w którym każdy traktuje siebie za bardzo serio, choć wcale nie musi.