![„Vortex" – najnowszy film Gaspara Noé [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6328766bcc0bb73049a44017/VORTEX-PHOTO02-copy.jpg)
![„Vortex" – najnowszy film Gaspara Noé [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6328766bcc0bb73049a44017/VORTEX-PHOTO02-copy.jpg)
„Dla wszystkich tych, których głowa podda się wcześniej niż serce”.
Te słowa otwierają najnowszy film urodzonego w Argentynie, a wychowanego w Paryżu twórcę kina Gaspara Noé. Reżyser znany z ekscentrycznych, często brutalnych obrazów, przeżył jakiś czas temu udar krwi do mózgu, co skutkowało śmiercią kliniczną. Kiedy Noé doszedł do siebie, zastał całkiem nowy świat, pandemiczną rzeczywistość pustych ulic i ludzi zamkniętych z powodu obowiązującej kwarantanny. Nie załamał się, a swoje ozdrowienie uznał za szansę na drugie życie, której skutkiem jest jego najbardziej ludzki film od czasu „Love” z 2015.
Większość filmów Gaspara kojarzy mi się z tym intymnym momentem, kiedy podniecenie tak mocno ogarnia nasze ciało, że zaczynamy odczuwać objawy gorączki. Skóra lśni od potu, śliny i miłosnych soków, w głowie czujemy kolejne uderzenia krwi, a plecy cierpną od dreszczy. Dodajmy do tego jeszcze karton LSD zarzucony przed stosunkiem, a otrzymamy coś, co przez lata definiowało kino argentyńsko-francuskiego reżysera. Tym razem zamiast młodzieńczej ekstazy mamy starość, późny wieczór ludzkiego życia, który podatny jest na wszystkie czynniki zewnętrzne, takie jak choroba, niewydolność leciwego już ciała czy cały wachlarz niebezpieczeństw czyhających za rogiem.
Film otwiera urocza sekwencja dwójki starszych ludzi, którzy miło spędzają czas przy kolacji na balkonie jednej z paryskich kamienic. On, grany tutaj przez legendarnego twórcę włoskiego nurtu giallo Dario Argento, to miłośnik kina i autor wielu tekstów mu poświęconych pracujący nad nową książką opisująca związek snu z filmem. Ona, francuska aktorka Françoise Lebrun znana najbardziej z roli w „Mamie i dziwce” z 1973 roku, to była psychiatra powoli tracąca kontakt z rzeczywistością poprzez postępującą demencję. Zanim na ekran wjedzie Françoise Hardy z symboliczną piosenką „Mon amie la rose”, mąż zapewnia swoją żonę, że „życie to tylko sen w śnie”.
Gasapr postawił na dość odważny format filmu złożonego z dyptyku dwóch, toczących się równolegle akcji, które przedziela metaforyczna granica kadru. Bohaterowie kładą się do łóżka, a rano dosłownie wyrasta między nimi oddzielająca ich linia. Nie jest to zabieg nowy dla tego twórcy, ponieważ ten sam sposób opowiadania historii znajdziemy w sensorycznej torturze naszej percepcji pod tytułem „Lux Æterna” z 2019 roku. Ale tamten projekt był zdecydowanie bardziej eksperymentalny, a sam reżyser chciał nakręcić „Vortex” w kilku długich mastershotach na wzór swojego „Climax”. Ale tam, gdzie młodzieńcza energia wypełniała każdy ciągnący się kadr, tutaj ułatwił nam nieco odbiór swojego filmu, nadając mu pewną dynamikę płynącą z dwutorowego prowadzenia akcji.
W chwilach największego napięcia „Vortex” przypomina horror, w którym rolę krwiożerczego potwora pełni choroba. Cierpiąca na demencję kobieta budzi się z przerażeniem w środku nocy, nie mogąc poprawnie zidentyfikować miejsca, w którym się znajduje. Innym razem rutynowe wyjście ze śmieciami oraz zahaczenie o pobliską aptekę, skutkuje pełnym lęku i paranoi zagubieniem się w wielkim mieście. A trzeba nadmienić, że Paryż przelany przez sito Gaspara wygląda jak metropolia będąca u zmierzchu swojego życia nie mniej, niż jej mieszkańcy. Jedni, tak jak nasi bohaterowie odchodzą pogodzeni z sobą i odwieczną naturą człowieka, inni, tacy jak ci, którym pomaga syn Ojca i Matki (bo tak nazwani zostają w filmie), popadają w sidła uzależnienia od pustoszących ulicę narkotyków. Jest nawet scena, w której Dario tłumaczy Françoise, że na każdym rogu może czaić się wygłodniały narkoman lub diler z długami.
Benoît Debie, operator odpowiedzialny za nowy film Gaspara Noé, swoją kamerą podąża skrupulatnie za bohaterami tej opowieści. Prowadzi to do momentu, w którym widz może złapać się na tym, że sam czuje się niczym opiekun starszej pary, czując prawdziwą niemoc w momentach, w których ci potrzebują pomocy. Jest tutaj wiele z „domowych” filmów Andrzeja Żuławskiego, szczególnie z kręconego również w Paryżu „Najważniejsze to kochać”, a najłatwiejsza linia skojarzeń poprowadzi nas oczywiście ku „Miłości” Hanekego. Jest jednak w tym zawalonym od podłogi po sufit książkami, przepastnym, a jednocześnie klaustrofobicznym mieszkaniu pełnym filmowych plakatów coś, co kojarzy mi się z „Ostatnią rodziną” Matuszyńskiego. Swoją drogą myślę, że to mieszkanie spokojnie mogłoby należeć do samego reżysera.
Być może podzielenie historii na dwa tory może okazać się dla widza nieco męczące, jednak zaufajcie mi, dość szybko łapiemy tę koncepcję i nasza percepcja sprawnie dostraja się do tego, co dzieje się na ekranie. To również dość plastyczny sposób na ukazanie dualizmu obu bohaterów, nawet wtedy, kiedy ich schizma zdaje się zlewać w pozornie jeden kadr, wciąż istnieje między nimi widoczna granica. Można to również traktować jako metaforyczne okno, które z sali kinowej (najbliższego miejsca względem momentu śnienia według głównego bohatera) pozwala nam dostrzec życie tej małej rodziny. Trochę jak kronika filmowa, jednoczesne oglądanie starej, rodzinnej kasety wideo i kartkowanie albumu z fotografiami. Jest intymnie, blisko i przede wszystkim ludzko.
Ostatecznie „Vortex” jest tym najbardziej przystępnym dziełem w filmografii Gaspara Noé, choć wciąż jest na tyle autorskim tworem, że trudno wyobrazić sobie, by nakręcił go ktoś inny. Nie jest to oczywiście kino proste, a dość mocno stojące w opozycji tych wszystkich wygładzonych produkcji zza oceanu, które próbują dźwignąć na swych barkach takie problemy, jak miedzy innymi starość i choroba. Bo nie ma nic bardziej przypominającego nam o tym, jak kruche jest ludzkie życie, niż jego schyłek i utrata zdrowia. Ta nie patrzy na nasz status społeczny i ekonomiczny, w dupie mając również karmiczne przekonanie o powracającym do nas dobrze. I właśnie ten film wszystko to potrafi przekuć na język filmu w sposób taki, że żadne inne medium nie wykrzesałoby z nas tyle uczuć. Czy sam Noé dojrzał? Taki jest w końcu cykl naszej egzystencji.
tekst: Oskar Dziki /Wild Weekly/
Polecane

„Drożej niż na Eda na Narodowym”. Fani zszokowani cenami biletów na nową trasę sanah

Polska w wersji TikTok – nowy pomysł ministra edukacji

„Tylko tak oznacza tak”. Hiszpania wprowadza nowe prawo dotyczące zgody seksualnej

Taylor Swift zapowiedziała nowy album. Wszystko, co wiemy o „Midnights”

Adam Driver i Greta Gerwig w niepokojącym teaserze nowego filmu Noaha Baumbacha
Polecane

„Drożej niż na Eda na Narodowym”. Fani zszokowani cenami biletów na nową trasę sanah

Polska w wersji TikTok – nowy pomysł ministra edukacji

„Tylko tak oznacza tak”. Hiszpania wprowadza nowe prawo dotyczące zgody seksualnej

Taylor Swift zapowiedziała nowy album. Wszystko, co wiemy o „Midnights”


