78 minut dokumentu śledzi spontaniczną akcję ratunkową tysięcy dzieł z ponad 150 ukraińskich instytucji. Miękus, który przez kilka miesięcy fizycznie uczestniczył w tym przedsięwzięciu, przewożąc dzieła i artystów, buduje narrację w estetyce thrillera – ciemne, zimne barwy, kamera z ręki, dynamiczny montaż przeplatany animowanymi rekonstrukcjami. Wybór formalny trafiony: historia ukraińskiego dziedzictwa artystycznego nie potrzebuje dodatkowego dramatyzowania.
Julia Lytvynets, dyrektor generalna Narodowego Muzeum Sztuki Ukrainy, spędziła z zespołem 72 dni na karimatach w muzeum, pakując dziesiątki tysięcy obiektów. Alevtina Kakhidze, artystka, przez 40 dni kryła się w piwnicy z psami, pięć kilometrów od frontu, dokumentując wojnę rysunkami i zapiskami. Reżyser nie narzuca bohaterom sentymentalnej opowieści o heroizmie – sami mówią wprost:
Miękus zaprosił do filmu także Zhannę Kadyrovą, Nikitę Kadana, Yaremę Maraschuka, Romana Khimeia oraz Feodosiya Tetianycha, artystę okresu postsowieckiego. Ich świadectwa budują wielowątkową mozaikę – od aktów desperacji po zorganizowaną logistykę ewakuacji kolekcji.
Kilka dni przed wyzwoleniem Chersonia Rosjanie obrabowali tamtejsze muzea, przede wszystkim Kherson Art Museum. Film dokumentuje także nagrania dwóch artystów ze splądrowanego Muzeum Historii Lokalnej w Chersoniu – świadectwo grabieży w czasie rzeczywistym.
W filmie pojawia się profesor biomedycyny, który został kierowcą – przez miesiące ryzykował życie, przewożąc dzieła i artystów. Alona Karavai, menadżerka kultury z Doniecka, mówi:
Po warszawskiej premierze film pokazywany był w Paryżu, Berlinie, Kopenhadze, Amsterdamie oraz podczas festiwalu Scanorama w Wilnie. Międzynarodowa trasa nieprzypadkowa – „War on Art.” wykracza poza wąsko pojętą kronikę konfliktu. Andrzej Miękus dokumentuje coś fundamentalnego: moment, gdy grabież kultury staje się integralną częścią strategii militarnej, a ochotnicza akcja ratunkowa przekształca się w najskuteczniejszy akt oporu.