Współczesny singiel – jak runął mit samotności. Rozmawiają Ewa Kasprzyk i Helena Englert
06-07-2024


Najnowsze badania dowodzą, że ludzie żyjący w pojedynkę to ludzie szczęśliwi i zdrowi. Odczarowanie mitu starej panny i kawalera trwa – starsze pokolenia wciąż martwi los znajomych singli, podczas gdy te nowe rozkoszują się swoją niezależnością. O życiu w parze i w pojedynkę rozmawiamy z Ewą Kasprzyk oraz Heleną Englert – aktorkami, które pomimo różnicy pokoleniowej łączy wizja kobiety niezależnej i odważnie idącej przez życie. Bez względu na status związku.
Materiał pochodzi z najnowszego numeru K MAG 118 Sexual Healing 2024, tekst: Agnieszka Sielańczyk.
W 2022 roku zapytano setki kobiet i mężczyzn, co czyni życie singla atrakcyjnym. Wymienili najważniejsze korzyści, takie jak czas dla siebie, możliwość skupienia się na swoich celach oraz brak konieczności podporządkowania się czyimś działaniom i oczekiwaniom. Wyniki opublikował portal link.springer. Podczas gdy niektórzy wciąż wierzą, że romantyczny związek jest niezbędny, by czuć się szczęśliwym, inni znajdują spełnienie i pełną satysfakcję bez partnera. Ci z drugiej grupy zazwyczaj radzą sobie w życiu lepiej. Badania wskazują, że im bardziej ktoś pragnie związku, tym mniej jest zadowolony ze swojego życia. Ta korelacja wydaje się mieć sens.
Jaki jest wasz status związkowy?
Ewa Kasprzyk: Ja jestem w związku.
Helena Englert: A ja jestem singielką.
Dobrze się składa, mamy dwie różne perspektywy.
EK: Powiem tak – bycie w związku nie oznacza, że nie jesteś singielką. W każdym razie dla mnie. Nie wyobrażam sobie, że będąc w relacji, zatracam się w niej i staję się osobą pozbawioną swoich normalnych zajęć zawodowych, pasji i czasu. To tylko określenie statusu, niczego więcej dla mnie nie oznacza. Obecnie mam partnera i wszyscy pytają, czy wkrótce będzie ślub? Media spekulują, wydaje się to ekscytujące.
HE: A będzie?
EK: To już po wywiadzie [śmiech].
Badania wskazują, że młode pokolenie wkraczające w dorosłość wybiera życie w pojedynkę, bo tak jest wygodniej. Czy to niepokojące?
HE: Nie czuję się głosem pokolenia, natomiast całe życie jestem sama. Mam wspaniałych rodziców, którzy dużo pracowali, jestem jedynaczką i tak się wychowywałam. Dla mnie więc bycie ze sobą jest bardzo naturalnym i organicznym stanem. Nie wyobrażam sobie być w związku, by uniknąć samotności. Dobry związek wiąże się chyba z ogromną odpowiedzialnością, a ja jeszcze do tego nie dorosłam.
EK: Myślę, że aby stwierdzić, czy chce się być singlem, czy chce się związku, najpierw należałoby tych dwóch rzeczy doświadczyć. To nie jest constans – obecnie mam partnera, ale to nie oznacza, że zawsze będę w związku (mam nadzieję, że mój partner nie będzie tego czytał). Byłam sama, byłam w relacjach – obie formy mi pasują. Mam dobry charakter, chodzę własnymi ścieżkami i żebym była nie wiem jak zakochana, w małżeństwie, w partnerstwie, zawsze mam przede wszystkim siebie, bo uważam, że to jedyna opcja na życie. A że strzała Amora czasem strzeli…

Ewa Kasprzyk, fot. Mateusz Lewocz
HE: Dokładnie, to przecież nie zawsze jest kwestia decyzji. Wierzę, że czasami po prostu poznajesz kogoś i wiesz. Nie zastanawiasz się, jakie są za i przeciw.
EK: W wieku dwudziestu czterech lat to ja pociągi wzrokiem zatrzymywałam [śmiech]. Nie było mowy, aby dać się usidlić. Chciałam poznawać ludzi, mężczyzn. Czasy się zmieniły, obecnie młodziutkie dziewczyny są w związkach. Ja sobie tego nie wyobrażałam. Są jednak osoby, które naprawdę źle znoszą samotność.
Tylko czy samotność jest dobrym bodźcem do wejścia w związek?
HE: Wydaje mi się, że moje pokolenie jest przyzwyczajone do samotności. Dorastamy z technologią i social mediami, które nas absorbują, izolują. Kulturowo zmierzamy w stronę skrajnego zachodniego indywidualizmu. Panuje coraz mniejsze poczucie wspólnotowości, wspólnej odpowiedzialności i ostatecznie chęci bycia blisko z drugim człowiekiem, co nie jest przecież proste i wymaga kompromisów.
EK: To rzeczywiście się zmienia. Ja dorastałam w rodzinie wielopokoleniowej, gdzie wszyscy dzieliliśmy szczęścia i nieszczęścia, natomiast moja córka już tego nie miała. Podobnie jak twoi rodzice (Jan Englert i Beata Ścibakówna – przyp. red.), zresztą moi koledzy, byłam bardzo zapracowana, więc moja córka w dużym stopniu wychowywała się z nianiami. Przywykła do zmian. To też ciekawa perspektywa, jak zmienił się status kobiet; już nie poświęcamy życia na wychowanie dzieci, czekając na powrót mężczyzny-żywiciela rodziny. Ma to swoje plusy i minusy, jak wszystko, ale nie wyobrażam sobie innego życia.
Jakie macie zdanie na temat aplikacji randkowych?
HE: Mam jedno doświadczenie z Tinderem. Założyłam profil w 2020 roku. Po dwóch dniach napisał do mnie chłopak: „Hej, to ty grałaś Angelę w »Barwach szczęścia«?”, i usunęłam Tindera. Niby jest aplikacja Raya, przeznaczona dla osób publicznych. Może to jakieś wyjście… Prawda jest jednak taka, że chciałabym się zakochać tak: stoję w kawiarni, z rąk wypada mi książka, ktoś ją podnosi, patrzymy sobie głęboko w oczy i wszystko staje się jasne.
EK: To posłuchajcie tego. Pojechałam z kuzynką do Gdyni – ona koniecznie chciała kogoś poznać, ja ubrana „lumpowato” miałam robić za przyzwoitkę. Tymczasem wyszło zupełnie odwrotnie, ponieważ to ja poznałam tam mojego obecnego partnera. Myślałam sobie, że już nie chcę żadnych związków, jestem zmęczona, koniec. Wszystko poszło jednak szybko. Oczywiście nie od razu dałam mu numer telefonu, facet musi się postarać, lecz po miesiącu stał już w mojej garderobie z pięćdziesięcioma różami.
HE: I tak to powinno wyglądać. Oto najlepsza rada randkowa, jaką dostałam: jeżeli zaczniesz się zastanawiać, czy komuś na tobie zależy, z wielkim prawdopodobieństwem to nie jest to. Właściwa osoba nie pozwoli, żebym czuła się niepewnie.
EK: W moim przypadku to była strzała Amora. Siedzieliśmy w barze, puszczaliśmy muzykę – byłam wtedy na etapie monodramu o Dalidzie, więc grałam jej piosenki – i nagle on się pojawił. Mieszkał nad tą knajpą, La Vida Loca się zresztą nazywa, żeby było zabawniej. Od słowa do słowa i moja kuzynka poszła do domu, a ja już gdzie indziej.

Helena Englert, fot. Mateusz Lewocz
Mężczyźni mówią, że kobiety stawiają im za wysokie wymagania. Usłyszałyście takie pretensje?
HE: Kiedyś terapeutka poprosiła mnie o przygotowanie swojej „listy wymagań” i napisałam, no, sporo. Myślałam, że będziemy nad tym pracować, starać się tę listę skracać, wypracować rzeczywiste potrzeby, a ona powiedziała: „Od wysokich standardów jeszcze nikt traumy nie dostał”. I na tym się skończyło. Inna sprawa, że tak samo wysokie wymagania mam wobec siebie. Jak parytet, to parytet.
To mi przypomina taką narrację mężczyzn, mówiącą, że „chciałyście równouprawnienia, to teraz się o nas starajcie”.
HE: Jak kocham, mogę oddać całe swoje serce. To nie jest o tym, że druga strona ma się starać, a ja będę leżeć i pachnieć. To jest o tym, że kobiety są nauczone nieufności, która bierze się ze zdrad, wykorzystania seksualnego, z setek lat braku wspomnianego równouprawnienia. Kiedy rozpoczynam relację, zawsze zastanawiam się, czy ktoś ma wobec mnie dobre intencje. Bardzo nie chciałabym zostać wykorzystana ani skrzywdzona, wiele kobiet i dziewczyn się tego boi. Nie chcę generalizować, to moje obawy, choć mam wrażenie, że nie są one pokoleniowe. Dlatego moim zdaniem właśnie mężczyźni powinni się starać. Jeżeli uważają, że to podważa równouprawnienie, niech potraktują to jako reparacje za krzywdy wyrządzone minionym pokoleniom. Wszystko jedno. To oni urządzali ten świat.
Jakie są dla was najważniejsze cechy, jeśli chodzi o potencjalnego partnera?
HE: Poczucie humoru, poczucie bezpieczeństwa.
EK: Poczucie humoru bezwzględnie. Poza tym nie wyobrażam sobie związku z wampirem energetycznym, mężczyzną, który ciągnie mnie w dół, jest biorcą. To musi być wzajemna stymulacja, wymiana, przepływ.
HE: Usłyszałam kiedyś, że jak jesteś najmądrzejszy w pomieszczeniu, to znajdujesz się w złym pomieszczeniu. Lubię przebywać wśród ludzi, którzy są ode mnie mądrzejsi i od których mogę się uczyć, dlatego chciałabym mieć partnera interesującego intelektualnie.

Helena Englert, fot. Mateusz Lewocz
Pokutuje przeświadczenie, że jeśli ktoś jest singlem, to jest samotny. A przecież to nieprawda…
HE: Nasza praca jest osobliwa, dostarcza mnóstwo bodźców, spotykamy w niej wiele osób, które ciągle do nas mówią, dotykają, aż nie ma miejsca na poczucie osamotnienia. Bardzo się cieszę, że jak niebawem wrócę do domu, to będę sama. Odbodźcuję się, odpocznę.
EK: Ależ oczywiście, że nieprawda. Uwielbiam czas dla siebie i ze sobą, ale lubię też spędzać go wspólnie z kimś. Gdy jest ze mną Michał, jeździmy na rowerach, chodzimy na spacery czy razem zjeść. Kiedy jesteśmy osobno, robię to, na co mam ochotę, i też jest dobrze.
A jak to jest z miłością na planie?
HE: Moja mama zawsze powtarzała, że jak ktoś się we mnie zakocha na planie, to będzie prawdziwa miłość. Na planie osoby widzą siebie w takich stanach, że nie można się więcej dowiedzieć o drugim człowieku. Szesnaście godzin roboty, krew, pot i łzy. I pot, i pot, i jeszcze więcej potu. Intensywne emocje, których nie da się oszukać. To nie jest wyjście na kawę w wersji glamour.
EK: Mój przyjaciel dzielił się taką wiedzą; jeśli chcesz zobaczyć, jak naprawdę wygląda osoba, którą zapraszasz na kawę, zabierz ją na basen. Ona wtedy czepek założy, makijaż zmyje i zobaczysz całą prawdę o człowieku [śmiech].
HE: Inny stary dobry weryfikator – chcesz poznać chłopa, to go upij [śmiech].
Ostatnie pytanie: być w związku czy nie być?
HE: To tak różnie bywa… Są ludzie, którzy boją się być sami. Nie chcą, nie lubią. Moja najbliższa przyjaciółka nie jest w stanie siedzieć sama w domu. Nie chodzi jedynie o obecność chłopaka, ale o człowieka. Takich ludzi jest mnóstwo – samotność może być przytłaczająca.
EK: Moja siostra taka jest. Była z mężem, a kiedy go zabrakło, szybko chciała związać się z kimś, bo nie lubiła być sama. Po prostu. Chciała mieć kolejnego partnera i znalazła. To też kwestia charakteru.
HE: Są ludzie, którzy nie potrafią sami spać, co ja na przykład uwielbiam. Jak ktoś obok mnie głośno oddycha, chrapie…
EK: …lub, nie daj boże, pierdnie [śmiech].
HE: Uważam, że osoby w związku powinny mieć dwie sypialnie. Co więcej, trafiłam na badanie pokazujące, że moje pokolenie i poprzednie, milenialsów, bez względu na orientację seksualną wybiera spanie oddzielnie. Potrzebują swojej przestrzeni, a spotykają się na seks i przytulanie.
EK: Są i takie związki, gdzie kobiety bardzo mądrze robią, mieszkając osobno i spotykając się z partnerami tylko jak są atrakcyjne, kiedy mają czas i ochotę. Też do tego dążę, ale strasznie drogie są mieszkania w Warszawie [śmiech].
HE: W związku czy solo – ważne, żeby było dobrze. Dla mnie istotne jest, aby być z kimś, kto ma własne pasje, ambicje, przyjaciół. Nie musimy zawsze i wszędzie być razem. Ja to widzę jako bardzo udane współlokatorstwo.
EK: Najgorsze jest chodzenie tymi samymi drogami. Jestem w związku od pięciu lat, ale wciąż wyjeżdżamy, poznajemy nowe miejsca, ekscytujemy się nowymi rzeczami. Poza tym lubię znikać. Znikam na chwilę, robię swoje, wracam i znów jest świeżo.

Ewa Kasprzyk, fot. Mateusz Lewocz
Helena Englert – studentka piątego roku Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Kształciła się również w Tisch School Of the Arts oraz kończyła kursy na UCLA i London Academy Of Music And Drama. Wystąpiła w takich produkcjach jak „#BringBackAlice”, „Znaki”, „Wszystko dla mojej matki” czy „Algorytm Miłość”. Jest ambasadorką fundacji SEXEDPL. Jej wielką miłością jest praca, w wolnym czasie zajmuje się projektowaniem mody i rysunkiem żurnalowym.
Ewa Kasprzyk – aktorka teatralna i filmowa, absolwentka PWST w Krakowie. Debiutowała w 1985 roku rolą Kwiryny w filmie Barbary Sass „Dziewczęta z Nowolipek” oraz jako Maria w dramacie Jacka Koprowicza „Medium”. Znana z wielu wyrazistych komediowych kreacji w filmach Romana Załuskiego; „Kogel-Mogel” (1988), „Galimatias, czyli Kogel-Mogel II” (1989) i „Komedia małżeńska” (1993). Za dramatyczną kreację Elżbiety w filmie „Bellissima” (2000) Artura Urbańskiego została nagrodzona na festiwalu w Gdyni.
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Anja Rubik: „Polska prasa od kilkunastu lat pyta mnie o emeryturę” [WYWIAD I SESJA]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/663e3e5a0cfb8a0eef50d5ec/240217_KMag_Anja_2660.jpg)
[Z archiwum K MAG] Anja Rubik: „Polska prasa od kilkunastu lat pyta mnie o emeryturę” [WYWIAD I SESJA]
![[Z archiwum K MAG] Adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna – wszyscy są aktywistami, poznajcie ich [WYWIADY]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6650ae85d4d95a6544e8475e/aktywisci-kmag.jpeg)
[Z archiwum K MAG] Adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna – wszyscy są aktywistami, poznajcie ich [WYWIADY]
![[Z archiwum K MAG] Better hug than fight – sesja inspirowana Lucha Libre w oryginalnej interpretacji Kamila Kotarby](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6647594a0cfb8a0eef50da42/Better_hug_than_fight_by_Kamil_Kotarba01.jpg)
[Z archiwum K MAG] Better hug than fight – sesja inspirowana Lucha Libre w oryginalnej interpretacji Kamila Kotarby
[Z archiwum K MAG] Nasza rozmowa z początkującą wówczas artystką FKA twigs z 2014 roku

TOP 5 filmów Wima Wendersa

Warszawskie ZOO przywitało Porzeczkę – przedstawicielkę zagrożonego wyginięciem gatunku Antylop Bongo
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Anja Rubik: „Polska prasa od kilkunastu lat pyta mnie o emeryturę” [WYWIAD I SESJA]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/663e3e5a0cfb8a0eef50d5ec/240217_KMag_Anja_2660.jpg)
[Z archiwum K MAG] Anja Rubik: „Polska prasa od kilkunastu lat pyta mnie o emeryturę” [WYWIAD I SESJA]
![[Z archiwum K MAG] Adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna – wszyscy są aktywistami, poznajcie ich [WYWIADY]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6650ae85d4d95a6544e8475e/aktywisci-kmag.jpeg)
[Z archiwum K MAG] Adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna – wszyscy są aktywistami, poznajcie ich [WYWIADY]
![[Z archiwum K MAG] Better hug than fight – sesja inspirowana Lucha Libre w oryginalnej interpretacji Kamila Kotarby](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6647594a0cfb8a0eef50da42/Better_hug_than_fight_by_Kamil_Kotarba01.jpg)
[Z archiwum K MAG] Better hug than fight – sesja inspirowana Lucha Libre w oryginalnej interpretacji Kamila Kotarby
[Z archiwum K MAG] Nasza rozmowa z początkującą wówczas artystką FKA twigs z 2014 roku

TOP 5 filmów Wima Wendersa


