Advertisement

[Z archiwum K MAG] Nasza rozmowa z początkującą wówczas artystką FKA twigs z 2014 roku

06-07-2024
[Z archiwum K MAG] Nasza rozmowa z początkującą wówczas artystką FKA twigs z 2014 roku
Jeśli słuchając jej nagrań, zadajecie sobie pytanie, kim naprawdę jest FKA twigs, nie liczcie na wyciągnięcie prostej odpowiedzi od niej samej. Rozmowa z Brytyjką jamajskiego pochodzenia może okazać się nader osobliwa. Albo trzeba wyciągać z niej pojedyncze zdania, albo pozwalać jej na ataki słowotoku, dosłownie przyprawiające o utratę tchu. A przez cały wywiad i tak miałem wrażenie, że słucha mnie najwyżej jednym uchem, ze wzrokiem wbitym np. w stopę, którą akurat wierci w ziemi. Zagubiona mała dziewczynka? Nieee, ona wie, czego chce i jak to osiągnąć.
Materiał pochodzi z numeru K MAG 69 Avatar 2014, tekst: Sebastian Rerak.
W gronie znajomych jesteś tą, która pierwsza opuszcza przyjęcia?
Zgadza się.
Opinia osoby bardzo powściągliwej i zamkniętej w sobie pomaga zachować prywatną przestrzeń czy tylko zachęca do jej naruszenia?
Nie wiem, ale taki stan najbardziej mi odpowiada. Najlepiej czuję się, kiedy nikt na mnie nie patrzy. Mogę wtedy poczuć się naprawdę swobodnie. Zresztą kto miałby podglądać? Na pewno nie media.
To dość zaskakujące wyznanie jak na kogoś, kto przez kilka lat występował w burlesce, i to z dość erotycznym show.
To już kwestia osobistych predyspozycji. Jedni mają smykałkę do naprawiania samochodów, a inni do występów na scenie. Zaczęłam tańczyć w młodym wieku i szybko nauczyłam się, że nawet będąc z natury cichą, muszę zachować pewien poziom profesjonalizmu i po prostu robić, co do mnie należy. Takie przekonanie budowałam w sobie latami, również patrząc na innych wykonawców. Tańczyłam w burlesce, śpiewałam covery w różnych dziwnych klubach, a teraz występuję na koncertach z własną wizją. To nie jest nawet podparte jakimiś głębokimi przemyśleniami – zwyczajnie robię swoje.
Gdzie należy doszukiwać się źródeł twojej muzyki? Nie tylko mnie ciekawi, jakie inspiracje mogą złożyć się na brzmienie, które udało ci się osiągnąć.
W dużej mierze obywam się chyba bez inspiracji. Dla mnie kluczowa jest nauka, a najwięcej nauczyłam się na własnych błędach. Dorastając w mocno odludnym miejscu, mogłam wykreować własny świat, co z kolei dało mi sporo odwagi. Kiedy robisz coś w spokoju przez długi czas, to jest to dobry trening dla poczucia pewności siebie. W pewnym momencie zainteresowałam się produkcją muzyki, bo ciekawe wydawało mi się przetwarzanie dźwięku przy jednoczesnej próbie dotarcia do ludzi z konkretnym przekazem.
Bierzesz też na siebie obowiązki współreżyserki swoich imponujących klipów. Zawsze powstają według twoich pomysłów?
W większości tak, jedyny wyjątek to „Two Weeks”. Oczywiście słucham sugestii innych osób, np. przy „Water Me” wiele do powiedzenia miał Jesse Kanda. To on wyobraził sobie moją twarz obracającą się na ekranie. Z kolei pomysł na klip do „Papi Pacify” pojawił się w mojej głowie już na etapie pisania piosenki. Zależy mi, aby przyłożyć rękę do wszystkiego, bo to jest moim zdaniem wyróżnikiem wielkich artystów.
Wydałaś dwie EP-ki i album, ale każda z płyt jest pozbawiona tytułu. Nie sądzisz, że już w samym tytule można zawrzeć istotny przekaz?
Wystarczy mi, że fragment pierwszego na albumie utworu „Preface” jest swoistym podtytułem. „I love another, and thus I hate myself” to cytat z wiersza Thomasa Wyatta, który w szczególny sposób łączy się z nastrojem całej płyty. Uwielbiam ten wers za to, że w prosty sposób oddaje skomplikowanie ludzkich relacji. Mogę powiedzieć, że kocham jakiegoś chłopca, ale on nie odwzajemnia moich uczuć i przez to czuję się źle. Kocham swoją rodzinę, ale to trudna miłość. Kocham tworzenie muzyki, ale poświęcając się jej, krzywdzę samą siebie. Bardzo ważny jest także utwór „Closer”, bo w nim deklaruję, że czuję się gotowa. Gotowa, aby być bliżej swojej prawdziwej natury, wyższej mocy i pozytywnej energii.
Podobno niechętnie korzystasz z internetu, a ten jest dziś głównym kanałem promocji.
Po co mam z niego korzystać, skoro i tak nie sposób kontrolować tego, co się w nim dzieje? Wolałabym uniknąć sytuacji, w której będzie mnie więcej w internecie niż w prawdziwym świecie. Jestem na bakier z technologią, nie umiem nawet wysyłać twittów przez komórkę.
Znalazłem gdzieś informację, że zamierzałaś studiować filozofię i socjologię.
Tak, ale to wymagało zbyt wiele uwagi jak na mój wiecznie zajęty umysł.
Twoja muzyka jest tak przemyślana?
Czasem tak, czasem nie. Bywa, że napisanie piosenki zajmuje mi dziesięć minut, a czasem trwa to trzy miesiące. Nie ma reguły.
Niektórzy twierdzą, że występy wielkich gwiazd show-biznesu to w większym stopniu taniec i choreografia niż muzyka. Co o tym sądzisz jako tancerka?
Trudne pytanie. W ostatnich dwóch latach wróciłam do tańca, a zbiegło się to w czasie z moim muzycznym rozwojem. Nadal jednak muzyka jest dla mnie najważniejsza. Taniec może dostarczać inspiracji, ale przede wszystkim służy zapełnieniu pewnej pustki. Na scenie pojawia się naturalna potrzeba poruszania się i nawet chodzenie w dwie strony jest już jakimś urozmaiceniem. Grunt to reagować na muzykę.
Masz w planach regularną trasę koncertową?
Tak. Występowałam już w Brukseli, Amsterdamie, Paryżu, Barcelonie, Meksyku... Chciałabym pojechać w trasę i może przy okazji odwiedzić także twój kraj. O ile tylko ludzie chcą mnie tam zobaczyć.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement