[Z archiwum K MAG] „Trudno być tak próżnym jak ja, a przy tym tak siebie nienawidzić”, wywiad ze Szczepanem Twardochem
Autor: Karol Owczarek
22-08-2025
![[Z archiwum K MAG] „Trudno być tak próżnym jak ja, a przy tym tak siebie nienawidzić”, wywiad ze Szczepanem Twardochem](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5cde97ab76675121c1d9b1eb/HkX7LH2h4_25092018_ZUZA_TWARDOCH_KROLESTWO_%20624.jpg)
![[Z archiwum K MAG] „Trudno być tak próżnym jak ja, a przy tym tak siebie nienawidzić”, wywiad ze Szczepanem Twardochem](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5cde97ab76675121c1d9b1eb/HkX7LH2h4_25092018_ZUZA_TWARDOCH_KROLESTWO_%20624.jpg)
Jego kolejne książki zdobywają szczyty list bestsellerów, jednocześnie przynosząc mu liczne prestiżowe nagrody literackie. Bezkompromisowy w swoich opiniach, niezwykle pracowity, lubiący piękne przedmioty, a do tego uzdolniony literacko. Trudno jego osobowość zamknąć w słowach, warto go po prostu czytać.
Materiał pochodzi z numeru K MAG 96 VISIONARY ISSUE 2019.
Goethe napisał kiedyś: „Kto chce zrozumieć poetę, powinien pojechać do jego kraju”. Na wywiad z panem przyjechałem z Warszawy do Gliwic, na Górny Śląsk, do pańskiej małej ojczyzny. Tu można lepiej zrozumieć pana fenomen? Lokalny kontekst ma duże znaczenie dla twórcy?
Kontekst geograficzno-kulturowy bez wątpienia pozwala lepiej zrozumieć pisarza. Krajobraz, z którym obcujemy na co dzień, wpływa na nas bardziej, niż mogłoby się wydawać. Inaczej się myśli, gdy za oknem widzimy pole i lasy, a inaczej, gdy mieszkamy przy ruchliwej ulicy w centrum miasta. Górny Śląsk to szczególny przypadek na tle Polski, bo jest światem samym dla siebie. W Gliwicach mieszkałem tylko do ósmego roku życia, ale tu chodziłem do liceum, tu toczy się większość mojego życia towarzyskiego, tu mam najwięcej przyjaciół. To miasto mnie ukształtowało. Moja rodzina niezmiennie mieszka w promieniu trzydziestu kilometrów od Gliwic co najmniej od XVII wieku. Wiem to, bo bardzo wnikliwie prześledziłem swoją genealogię. Wszyscy moi przodkowie żyli i umarli tutaj, wszystkie rodzinne groby mam tutaj. Same Gliwice nie są śląskim miastem, były raczej niemieckie. Po drugiej wojnie światowej wyrzucono praktycznie wszystkich gliwiczan, a w ich miejsce pojawiła się ludność napływowa. Ślązacy stanowią tu dzisiaj mniejszość i mieszkają głównie na przedmieściach. Trudno usłyszeć w Gliwicach język śląski, w Katowicach czy Świętochłowicach zdarza się to znaczniej częściej.
Mieszkając na co dzień w niewielkich Pilchowicach nie ma pan poczucia, że coś pana omija, choćby wielkomiejskie życie nocne, ważne dla wielu artystów?
Nie mam potrzeby przesiadywania z pisarzami w knajpach, nie wiem, czemu miałoby to służyć w moim przypadku. Według mnie pisarz powinien raczej stronić od innych pisarzy. Bardzo lubię Warszawę, spędzam w niej wiele czasu, mam tam nawet mieszkanie, lubię tamtejsze restauracje i kawiarnie, ale akurat nie te popularne wśród pisarzy. Mam to szczęście, że mogę swój zawód uprawiać tam, gdzie mi się podoba, nie potrzebuję niczego poza biurkiem i komputerem.
W życiu artystycznym kontakty bywają jednak ważne, niektórym twórcom pomagają w karierze tak zwane gry środowiskowe.
Pan to ładnie określił „grami środowiskowymi”, a ja, jako prosty człowiek, nazwałbym „cweleniem”, bo do tego się sprowadza. Prozaików dotyczy to mniej, bardziej poetów starszego pokolenia, którzy zazdrośnie strzegą swojego statusu i starają się reglamentować młodym już samą możliwość nazywania się poetą. Adepci poezji najpierw muszą terminować w pismach literackich, na wieczorkach poetyckich, potem może łaskawie zostaną przyjęci do kręgu wtajemniczonych. Replikuje się feudalny system, który w Polsce funkcjonuje niemal wszędzie, czy to będzie uniwersytet, korporacja, urząd czy klub literacki. Każdy, komu uda się uchwycić choćby malutki kawałek władzy, będzie go wyżymał do końca, by budować swój status i poczucie wartości. Bardzo sobie cenię to, że swój zawód mogę uprawiać w samotności i nie jestem zanurzony w sieć personalnych zależności. Nie mam szefa ani podwładnych i bardzo mi to odpowiada.
Kilka lat temu Karol Lesman, tłumacz na niderlandzki dzieł między innymi Witkacego i Szymborskiej, gdy otrzymał nagrodę Instytutu Książki dla wybitnego popularyzatora literatury polskiej za granicą, powiedział, że czuje się jak „Tristan, który dostał Nobla w dziedzinie miłości do Izoldy”. Czy pan podczas odbierania kolejnych prestiżowych wyróżnień odczuwa coś podobnego?
Nie myślałem o tym w ten sposób. Trudno mi wyjść z siebie, spojrzeć z odpowiedniego dystansu i powiedzieć coś mądrego na temat bycia nagradzanym pisarzem. Najważniejszy jest dla mnie czytelnik, ale ten niezawodowy, nie krytyk literacki czy literaturoznawca. Kiedyś Janusz Głowacki powiedział, że szanuje tylko te nagrody literackie, które są mu przyznawane. Mógłbym się pod tym podpisać.

fot. Zuza Krajewska
Pisze pan, by pana uwielbiano?
Tak, każdy pisarz to robi. Stanisław Cat-Mackiewicz, którego bardzo cenię za niezwykłą inteligencję i dowcip, pod koniec życia powiedział, że wszystko, co napisał, napisał, by podobać się damom. Zostałem pisarzem, bo jestem próżny, nie kryję się z tym.
Część pisarzy powiedziałaby, że pisze, by dotknąć absolutu…
Dotykanie absolutu jest oczywiście bardzo ważnym i chwalebnym zajęciem, lecz mam wrodzony sceptycyzm wobec takich deklaracji. Wydaje mi się, choć nie jest to żadna uniwersalna recepta na sukces, że wielka sztuka wychodzi, gdy twórca skupi się na swoim warsztacie i rzemiośle. Osiąganie ambitnych artystycznych celów udaje się wtedy, gdy ich się sobie nie stawia. Tak właśnie robię – koncentruję się na pracy, by pisać jak najlepiej.
Chce być pan uwielbiany, ale przy tym bywa krytyczny wobec siebie. We wstępie do zbioru felietonów „Jak nie zostałem poetą” pisze pan: „Moja główna wada to ja”.
Mam do siebie złożony stosunek, na zasadzie love–hate, odi et amo. Trudno być tak próżnym jak ja, a przy tym tak siebie nienawidzić.
Wobec innych też jest pan surowy?
Bardzo. Jestem surowy wobec siebie w kwestii pracy i wymagam tego od innych. Jedną z moich większych zasług dla poziomu szczęścia na świecie jest to, że nigdy nie stałem się poważnym pracodawcą, zarządzającym wieloma ludźmi. Pracując w samotności, dręczę tylko siebie i ewentualnie Adama, mojego sekretarza, asystenta, agenta i menedżera w jednej osobie, którego zatrudniłem kilka miesięcy temu. Dzięki Adamowi jakość mojego życia zawodowego i prywatnego znacznie się poprawiła, jego zaś, jak sądzę, wręcz przeciwnie.
Porównywał pan kiedyś pisanie do dawania ujścia libido, z drugiej strony nazywa pan ten proces twórczy mordęgą. Uleganie popędom zwykle kojarzy się z przyjemnością, nie cierpieniem.
Wszelka twórczość to realizacja libido, ale samo pisanie jest nużącą, monotonną i długotrwałą czynnością. Napisanie powieści zajmuje rok, dwa lata. Przystępowanie do pracy z myślą, że jej efekty zobaczy się za kilkanaście miesięcy, wymaga zaciśnięcia zębów i nie jest przyjemne.
Tym bardziej musi to być żmudna praca, skoro bazuje pan na obszernej faktografii, co wymaga wertowania wielu opasłych tomów.
Można powiedzieć, że piszę powieści historyczne. Research jest dla mnie kluczowy, bo wbrew pozorom mam dość ograniczoną wyobraźnię i potrzebuję faktów, by na nich pracować.

fot. Zuza Krajewska
Jedną z rzeczy, która różni pana od większości polskich pisarzy, jest zamiłowanie do samochodów, broni czy eleganckiego ubioru.
Nie podzielam systemu wartości ani etosu polskiej inteligencji. Nie mam z nią nic wspólnego, choć oczywiście żyję w świecie ukształtowanym przez polską inteligencję, bo to ona Polskę wymyśliła i stworzyła w XIX wieku. Jednym z ważnych elementów hierarchii wartości polskiej inteligencji jest skromność, zwykle fałszywa. Nie jestem skromny i nie widzę powodów, dla których miałbym taki być. Pewna ostentacja, która bez wątpienia cechuje mnie w zamiłowaniu do aut, ubrań, zegarków czy broni, może w niektórych wzbudzać wesołość, zdaję sobie z tego sprawę. Ktoś może uznawać tę ostentację za niestosowną, ale to nie jest mój problem, nie obchodzi mnie to. Ładne przedmioty są dla mnie ornamentami w życiu, nie jego treścią. Zanim napisałem „Morfinę”, były okresy, gdy żyłem w niedostatku, ale nie miałem wtedy poczucia, że moje życie jest esencjonalnie gorsze od tego, które mam teraz. Jako dwudziestoparolatek pojechałem na dwa miesiące z plecakiem i dwustoma dolarami w kieszeni pociągiem przez Rosję do Azji – były to jedne z najcudowniejszych wakacji mojego życia. Gdybym z jakichś względów nagle znów stał się nędzarzem, poradziłbym sobie tak samo, jak kiedyś sobie radziłem. Umiem być biedny.
Nie czuje się pan częścią inteligencji, a ujmując rzecz szeroko, osoby zajmujące się pracą umysłową i mające wpływ na opinię publiczną, jak pan, uznawane są za inteligentów.
To jest definicja intelektualisty, bez wątpienia jestem intelektualistą. Inteligencja to konkretne zjawisko, które zaistniało w Europie Środkowej i Wschodniej. Nie każdy inteligent musi być intelektualistą, inteligenci to też lekarze, prawnicy czy inżynierowie. Inteligencja jest postszlachecką warstwą społeczną, powołaną do przewodzenia narodowi. Z tą grupą nie mam nic wspólnego.
Regularnie wraca pan na norweski Spitsbergen, by przez wiele dni przemierzać tę pokrytą lodowcami wyspę. W jednym ze swoich felietonów nazywa pan to „życiem więcej”. Trzeba podejmować się trudnych i wymagających wypraw, by „żyć więcej”?
Ludzie toczą różne bitwy ze sobą i ze światem. Zwykle nie wiemy jakie. To, że ktoś jeździ na all inclusive do Hurghady, moim zdaniem nie oznacza, że żyje mniej niż ja, włóczący się z plecakiem przez dwa tygodnie po Spitsbergenie. Nie promuję swojego stylu życia, nikomu bym go nie rekomendował. Mnie on odpowiada, ale innym nie musi.
Dzieli się pan jednak swoim stylem życia w mediach społecznościowych.
Od tego są, zresztą robię to chyba niezbyt nachalnie. Dzielenie się z innymi ludźmi chwilami z mojego życia nie jest propagowaniem tego, co robię. Bardzo bym nie chciał, by wszyscy zaczęli jeździć na Spitsbergen, bo wtedy nie byłoby tam tak fajnie jak teraz.
Czym dla pisarza są media społecznościowe?
Trochę kanałem artykulacji, trochę kawiarnią literacką. Facebook jest swojego rodzaju agorą, zdarzają się tu ciekawe dyskusje, czasem je śledzę. Media społecznościowe mają tę zaletę, że dają całkowitą kontrolę nad tym, co się publikuje. Jeśli mam potrzebę wypowiedzenia się na jakiś temat, nie muszę prosić żadnej redakcji o udostępnienie łamów, tylko piszę post na Facebooku i wiem, że dotrze do szerokiego grona odbiorców. Wyrażam w ten sposób swoje zdanie, czasem w mocnych słowach, co potrafi budzić duże kontrowersje, choć nie jest to moją intencją.
Śledzi pan twórczość innych polskich pisarek i pisarzy?
Czytam jedynie książki przyjaciół. Przeczytam też każdą książkę napisaną przez Jacka Dukaja. Poza tym polskiej prozy nie czytam wcale. Jeśli chodzi o powieści, bliski jest mi anglosaski model, w którym stawia się na fabułę, dobrą historię.
W Polsce narastają podziały, coraz silniejsza jest plemienność i nienawiść do osób inaczej myślących, pan zaś pisze w jednym ze swoich tekstów, że należy akceptować rzeczywistość, w tym różnice światopoglądowe wśród ludzi, że taka postawa jest przejawem dojrzałości.
Uważam się za człowieka bardzo tolerancyjnego. Nie mam żadnego problemu w obcowaniu z ludźmi zupełnie innymi niż ja. Moim zdaniem podstawą udanej komunikacji nie jest wspólnota poglądów, tylko poczucie zrozumienia polegające choćby na tym, że mogę używać zdań wielokrotnie złożonych i być rozumiany. Mam wśród znajomych ludzi o poglądach sięgających od dalekiej prawicy po zaciekłą lewicę i nie ma to większego znaczenia w naszych relacjach. Nie interesuje mnie przynależność ideowa, ważna jest dla mnie jednostka, z którą kontakty wydają się treściwe i sensowne.
Ostatnio napisał pan scenariusze – do serialu „Król” bazującego na pana powieści oraz filmu „Słodki koniec dnia”. To dla pana kolejne wyzwanie?
To nie jest nowa rola, bo w pierwsze projekty telewizyjne byłem zaangażowany ponad dziesięć lat temu, ale wreszcie zaczęło mi to naprawdę wychodzić. To obszar twórczości dla mnie bardzo interesujący i chciałbym go kontynuować, może w innych rolach niż scenarzysta. Twórczość służy mi do zaspokajanie ego, a pozycja scenarzysty w branży filmowej jest bardzo niska, to ktoś pomiędzy makijażystką a dźwiękowcem.

fot. Zuza Krajewska
Przesadza pan…
Takie mam wrażenie. Funkcja scenarzysty nie zaspokaja mojego ego, a zatem nie jest warta mojego czasu. Widzę dla siebie ciekawsze miejsca w branży filmowej czy telewizyjnej, choć nie wiem, czy akurat w Polsce. W Stanach Zjednoczonych dominuje system producencki, a nie reżyserski, jak Europie. W tworzeniu amerykańskich seriali największą rolę odgrywa showrunner, czyli pomysłodawca produkcji, a zarazem producent kreatywny, odpowiedzialny za stronę biznesową i artystyczną przedsięwzięcia. To by mi odpowiadało, bo lubię odpowiedzialność. Nie chcę być zdany na innych, źle się odnajduję w zespołach, w których nie mam decyzyjnego głosu.
Ogląda pan seriale?
Tak, wolę seriale niż filmy. Ciągle się mówi, jakoby rewolucja serialowa wydarzyła się wczoraj. A tak zwane seriale jakościowe zaczęły pojawiać się ponad dwadzieścia lat temu. Pierwszą jaskółką było „Miasteczko Twin Peaks”, ale prawdziwe kamienie milowe to „Rodzina Soprano” i „Prawo ulicy”, oba powstawały na przełomie XX i XXI wieku. Nie ma już chyba nikogo, kto by traktował seriale jako niższą formę twórczości. Dawniej nie zdarzało się, by aktorzy z hollywoodzkiej czołówki występowali w serialach, a teraz dzieje się to regularnie.
Seriale stały się też punktem odniesienia w zbiorowej świadomości, o nich się mówi najwięcej.
Każdy artysta szuka odbiorców i chciałby mieć ich jak najszersze grono. Właśnie dlatego chcę robić seriale. Obecnie zaczynamy zdjęcia do „Króla”, a co będzie potem – zobaczymy.
Szczepan Twardoch – pisarz i publicysta. Autor bestsellerowych i cenionych przez krytykę powieści, takich jak „Morfina”, „Drach”, „Król” i „Królestwo”. Laureat Paszportu „Polityki”, Nagrody Fundacji im. Kościelskich i dwukrotnie plebiscytu „O!Lśnienia”. W kwietniu miał premierę jego zbiór felietonów „Jak nie zostałem poetą”.
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Kasia Bielska ma doskonałe wyczucie koloru. Dla nas sfotografowała bajkowe, dziewczyńskie piękno](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles-i-02/59be6a20510981370995da7c/rJ_mc13cb_Screen-Shot-2016-04-08-at-15.07.13.png)
[Z archiwum K MAG] Kasia Bielska ma doskonałe wyczucie koloru. Dla nas sfotografowała bajkowe, dziewczyńskie piękno
![[Z archiwum K MAG] Otworzył Comme des Garçons w Polsce, prowadził „VICE”, kieruje klubem Jasna 1. Odwiedziliśmy Roberta Serka](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/64e8c0b8e41aef1ba18788ea/3.jpg)
[Z archiwum K MAG] Otworzył Comme des Garçons w Polsce, prowadził „VICE”, kieruje klubem Jasna 1. Odwiedziliśmy Roberta Serka
![[Z archiwum K MAG] Strach się śmiać. O kabarecie i kulisach powstania kultowego „Kabaretu” Boba Fosse’a](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/688ca2539f50fc6d7ffe28de/cabaret7214.jpg)
[Z archiwum K MAG] Strach się śmiać. O kabarecie i kulisach powstania kultowego „Kabaretu” Boba Fosse’a

Autorce „Normalnych ludzi” grozi zatrzymanie za wsparcie organizacji Palestine Action
![Daniel Day-Lewis powraca na ekrany po ośmiu latach. Film wyreżyseruje jego syn [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68a837c59f50fc6d7ffe312e/daniel.webp)
Daniel Day-Lewis powraca na ekrany po ośmiu latach. Film wyreżyseruje jego syn [ZWIASTUN]

Problem z wyborem filmu na weekend? Profil „sundaynightfilms” pomoże
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Kasia Bielska ma doskonałe wyczucie koloru. Dla nas sfotografowała bajkowe, dziewczyńskie piękno](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles-i-02/59be6a20510981370995da7c/rJ_mc13cb_Screen-Shot-2016-04-08-at-15.07.13.png)
[Z archiwum K MAG] Kasia Bielska ma doskonałe wyczucie koloru. Dla nas sfotografowała bajkowe, dziewczyńskie piękno
![[Z archiwum K MAG] Otworzył Comme des Garçons w Polsce, prowadził „VICE”, kieruje klubem Jasna 1. Odwiedziliśmy Roberta Serka](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/64e8c0b8e41aef1ba18788ea/3.jpg)
[Z archiwum K MAG] Otworzył Comme des Garçons w Polsce, prowadził „VICE”, kieruje klubem Jasna 1. Odwiedziliśmy Roberta Serka
![[Z archiwum K MAG] Strach się śmiać. O kabarecie i kulisach powstania kultowego „Kabaretu” Boba Fosse’a](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/688ca2539f50fc6d7ffe28de/cabaret7214.jpg)
[Z archiwum K MAG] Strach się śmiać. O kabarecie i kulisach powstania kultowego „Kabaretu” Boba Fosse’a

Autorce „Normalnych ludzi” grozi zatrzymanie za wsparcie organizacji Palestine Action
![Daniel Day-Lewis powraca na ekrany po ośmiu latach. Film wyreżyseruje jego syn [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68a837c59f50fc6d7ffe312e/daniel.webp)
Daniel Day-Lewis powraca na ekrany po ośmiu latach. Film wyreżyseruje jego syn [ZWIASTUN]


