Advertisement

[Z archiwum K MAG] Agata Słowak: „Musiałam przejść przez etap niskiej pozycji kobiet w sztuce, ale już nie chcę być jego twarzą” [WYWIAD I SESJA]

11-07-2025
[Z archiwum K MAG] Agata Słowak: „Musiałam przejść przez etap niskiej pozycji kobiet w sztuce, ale już nie chcę być jego twarzą” [WYWIAD I SESJA]
Jedna z najbardziej cenionych polskich malarek młodego pokolenia wydaje się mało zainteresowana celebrowaniem sukcesów oraz blichtrem. Zamiast tego w swojej twórczości konsekwentnie nurza się w mroku i perwersji, tworząc dzieła pełne tajemniczej symboliki oraz odniesień zarówno do tradycji, jak i współczesnych problemów społecznych.
Materiał pochodzi z numeru K MAG 120 True Blood, tekst: Karol Owczarek.
Jesteś żądna krwi?
Jest we mnie permanentna ciekawość, powiedzmy, „krwawych” zjawisk, tego, co wyraziste wizualnie i dotyczące nietrwałości cielesnej. Do tego pracuję zwykle w nocy, więc można by w tym dostrzec element wampiryczny. Zdarza mi się też prowokować sytuacje, które doprowadzają mnie do emocjonalnej granicy, i trochę się tym karmię w swojej pracy. Na szczęście nie pracuję bezpośrednio „na ludziach”, więc nie jest to niebezpieczne.
Ale pokazujesz niekiedy znajome osoby na swoich obrazach.
Moje obrazy często wywoływane są przez bodziec od człowieka. Płótno traktuję trochę jak przedłużenie jakiejś sytuacji międzyludzkiej, którą przeżyłam i była w jakiś sposób ważna dla mnie. Malując, często staram się przepracować coś osobistego. Poza tym jestem malarką figuratywną, więc używam ciała – czasem swojego, czasem cudzego, może to też być postać wymyślona, służąca jako metafora. Korzystam z ciała w tym sensie, że jest nośnikiem jakiejś idei, a nie tylko przedstawieniem kogoś.
W młodej polskiej sztuce obecnie prezentowanej w prestiżowych galeriach i nagradzanej widać pewien zwrot w stronę szczerości, często dosadnej albo programowo naiwnej. Z czego to może wynikać?
Nie wiem, dlaczego inni to robią i dlaczego dzieje się to na taką skalę. Jeśli chodzi o mnie, nie wrzucam na płótno dokładnego zapisu swojego doświadczenia. Gdy maluję, myślę o kimś i bywam skupiona na realnym problemie, ale efekt to bardziej surrealizm niż realizm.
Może to jakaś forma odreagowania tego, co dzieje się w serwisach społecznościowych, takich jak Instagram, gdzie ludzie pokazują zwykle najlepszą wersję siebie i najszczęśliwsze momenty z życia. Dzieło malarskie pozwala z kolei w szczery i bezpośredni sposób pokazać to, co zwykle woli się ukryć. W sztuce mogą odreagować zarówno twórca, jak i jego odbiorcy.
Niekoniecznie samo malarstwo, inne dziedziny wizualne też pozwalają pokazać dużo więcej od rutynowej sytuacji z Instagrama. W sztuce ekshibicjonizm jest inny, dochodzi przefiltrowanie przez warsztat, proces, zwykle potrzebny jest czas, wówczas powstaje nowa materia, pomiędzy chęcią a prezentacją, dzieło sztuki. Zwykle też na nim pojawia się coś unikalnego. Media społecznościowe są okej pod tym względem, że każdy na swój sposób wyraża siebie, ale są tam ograniczenia i widoczne przypudrowania sytuacji, które każdemu bez wysiłku mogą się przytrafić.
fot. Marta Kaczmarek / Shootme
Widzisz duże różnice na przestrzeni lat, jeśli chodzi o tematykę, która cię absorbuje w twórczości?
Na początku drogi wiele wątków silnie dotyczyło emancypacji, co wynikało nie tylko z budzącego się wzburzenia społecznego, ale również z mojego niepogodzenia ze strukturami uczelni. Wiem, że musiałam przejść przez ten etap dotyczący niskiej pozycji kobiet w sztuce, ale już nie chcę być jego twarzą. Teraz miałabym poczucie odcinania od tego kuponów, a chcę czuć, że nadal jestem w procesie twórczym. W pewnym momencie już nie możesz powiedzieć pewnych rzeczy, bo ci nie wypada.
Czego nie wypada?
Mnie nie wypada już mówić o sobie jako o uciśnionej studentce, która umiała zrobić pewne rzeczy lepiej niż niektórzy, także wykładowcy, i była ciut bardziej zaangażowana, ale napotykała opór. Miałam szczęście i determinację, moja kariera artystyczna szybko się rozwinęła, bardzo dużo dostałam, nie muszę pracować w innym zawodzie, by robić sztukę. Teraz z innego punktu i w nie ten sam sposób odnoszę się już do świata.
To, przed czym się buntowałaś, schodzi na dalszy plan, bo już ci nie zagraża? Pochodzisz z małej miejscowości i jako kobieta miałaś trudniej na uczelni, ale teraz osiągnęłaś taką pozycję w społeczeństwie, że musisz się na nowo zdefiniować?
Nie wszystko się zmieniło. Na początku drogi artystycznej z pewnością bunt przeciwko otaczającym wartościom mnie napędzał. W środowisku, w którym wyrosłam, nadal panują takie poglądy jak kiedyś. Może odrobinę zmiękczone, ale dalej konserwatywne, stosunek rodziny do mnie jest tylko mniej krytyczny. Pomimo różnic światopoglądowych pochodzę jednak z domu, w którym była miłość, w kryzysowych momentach tworzyło to poduszkę bezpieczeństwa, niezależnie od tego, kim się stawałam. Klasowość zawsze stanowiła ogromne źródło problemów, może teraz paradoksalnie jeszcze wyraźniej to dostrzegam, ale nie odnotowuję tego aktualnie w pracy.
To co teraz?
Skupiam się na innych zagadnieniach, na przykład w jakim momencie życia jestem, że się starzeję, że chciałabym sztuką zatrzymać pewne rzeczy w czasie. Zebrałam tamte doświadczenia, ale jestem inną osobą. Zupełnie inne wyzwania ciążą na mnie, gdy jestem już mocno osadzona w systemie galeryjnym. Trudno przejść w tryb wyciszenia, konieczny do tego, by zagłębić się w proces twórczy. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że ciągle doświadczam jakichś napięć i rozdarć wynikających z niefortunnego obsadzania pragnień.
Nierozsądne obsadzanie pragnień oznacza złe wybory?
Może właśnie dobre przez to, że nieoczywiste. To oznacza szukanie rzeczy, które wydają się niematerialnie czymś więcej. Stawianie na pozorne utrudnianie sobie życia i dodatkowe cykliczne poczucie rozpaczy, czego wynagrodzeniem jest brak nudy i głębsza jakość przeżyć. Poczucie radości jest stosunkowo proste do uzyskania i mało satysfakcjonujące.
Trudno znaleźć wytchnienie, działając w ten sposób.
Ale w sztuce chodzi o samo poszukiwanie i eksperyment, a nie podążanie wytyczoną ścieżką. Nie wiesz, czy i co jest naprawdę dobre, co da wytchnienie. Odchodząc od bezmyślnego podążania za dogmatami, masz zagwarantowane poczucie wolności i wyjątkowości na jakimś poziomie.
W twojej twórczości pojawiają się motywy wykraczające poza normę społeczną. Jak rozpoznajesz te obszary? Empirycznie czy w wyobraźni?
Najciekawiej jest w mózgu. W życiu codziennym nie oddaję się wielu nietypowym praktykom, wystarczy, że poznaję je w malarstwie. Gdy maluję kogoś na dużym, cielistym płótnie, czuję, jakbym z tą postacią przeżywała coś fizycznego, obcowała z nią bezpośrednio. Brzmi to może nieprawdopodobnie, ale naprawdę jest to dla mnie jak intymny, seksualny kontakt z żywą osobą.
fot. Marta Kaczmarek / Shootme
Sztuka bywa określana jako sublimacja popędów, ale u ciebie to się chyba łączy w jeden popęd totalny.
Dlatego gdy wchodzę w relację z kimś, muszę wybierać między tą relacją a sztuką, bo inaczej byłoby jak bycie z kilkoma osobami naraz.
Czyli jesteś w związku ze sztuką.
Daje mi te same przeżycia. Różnica jest taka, że będąc z kimś, jest się za niego odpowiedzialnym, a sztukę można unicestwić, ale nie skrzywdzić. Nic się jej nie stanie, gdy ją porzucisz. Nie złamiesz jej serca.
Ale tobie ktoś może złamać serce i powiedzieć, że jest obraz fatalny.
Nie ma to wielkiego znaczenia. To oczywiste, że nie każdemu musi się podobać moja sztuka. Gdy ktoś ma merytoryczne uwagi, chętnie z tym kimś dyskutuję. Krytyka jest inspirująca, mam też wewnętrzną krytyczkę.
Biorąc pod uwagę wyceny twoich prac, zdobyte nagrody i obecność w galeriach, otrzymujesz raczej pozytywne sygnały od świata. Jak myślisz, dzięki czemu udało ci się zaistnieć?
Nadal jestem w szoku, gdy pomyślę, co mi się przydarzyło w ciągu ostatnich kilku lat. Rynek sztuki działa w szalony sposób, daje przestrzeń na ekspresowy awans. Trochę jak z plemnikami – ktoś się przebija, reszta zostaje. Pewnie trochę przypadkiem akurat ja się przebiłam w danym rozdaniu, ale szczerze mówiąc, mocno wierzyłam, że jestem dobra. Przeszłam wiele i może dzięki temu też miałam siłę, by się przebijać.
I z outsiderki stałaś się osobą, do której inni lgną.
Ale bardzo niewiele osób mam możliwość dopuścić bliżej. Większość czasu spędzam sama ze sobą. Nie korzystam z tego, co wypływa z przywileju jakiejś ulotnej środowiskowej rozpoznawalności. Poza tym, że ta pozycja pozwala mi właśnie bezpiecznie się wyizolować. Zdarza mi się oczywiście wychodzić do ludzi choćby po to, by nakarmić się historiami do przetworzenia w sztuce, ale muszę ostrożnie je wybierać, bo inaczej one wybiorą mnie i wtedy zawsze jest gorzej.
Artysta to często osoba bardzo wrażliwa, przejmująca się losem świata, a zarazem egocentryk skoncentrowany na swojej twórczości. Zgodzisz się z tym?
Chyba tak jest. Obserwuję to, jak innych artystów najbardziej obchodzą oni sami, choć za sukcesami uznanych za życia stoją też pewne narzędzia i grono osób. Relacje poza dobrze funkcjonującymi mechanizmami często są utrudnione, chcesz się angażować i być z ludźmi, ale potrzebny jest dystans, aby spojrzeć szerzej, i odcięcie, by wykonać swoje zadanie. Rodzina też bardzo pochłania – gdybym nie zmieniła przestrzeni, nie byłoby możliwe zajęcie się tym, czym się zajmuję. Zaryzykowałam sporo zmian, które doprowadziły mnie do pełnej niezależności. Czasami mam coś na kształt poczucia winy, że to, co spłynęło na mnie z malarstwa, oddaliło mnie od osób, które nie mają wielu możliwości wyboru. Klasowość społeczna to wciąż poważny problem, wciąż za mało się o niej mówi.
fot. Marta Kaczmarek / Shootme
Może nie powinno ci być głupio, masz duży wkład w kulturę, a twój przykład może zainspirować kogoś do przebijania się i walki o niezależność.
Mam wrażenie, że spora część kobiet, które osiągną jakiś sukces lub dostaną wysokie stanowisko, zachowuje się tak, jakby wciąż musiała się tłumaczyć, coś udowadniać, bardziej się starać.
Agata Słowak – malarka, absolwentka wydziału malarstwa ASP w Warszawie. Laureatka konkursów Coming Out, Kompas Młodej Sztuki i Paszport „Polityki”. Jej prace były pokazywane między innymi w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Fundacji Galerii Foksal,Zachęcie, galerii BLUM w Tokio czy Fortnight Institute w Nowym Jorku.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement