Ogromną rolę w „Zadrze” odgrywa muzyka, którą skomponował współtwórca duetu Syny – Przemysław Jankowiak, znany jako 1988. Autorem tekstów jest Michał „Żyto” Żytniak. Wszystkie wersy Zadry nawinęła odtwórczyni głównej roli, Magda Wieczorek. A gdyby ktoś miał wątpliwości co do jej zdolności muzycznych, to Wieczorek i 1988 wykonali utwory z „Zadry” na żywo podczas oficjalnej premiery filmu w Warszawie. Potwierdzam: Wieczorek brzmi dokładnie tak jak w „Zadrze”.
Film możecie oglądać w kinach od piątku 10 marca.
Mocna obsada, świetna muzyka i oryginalny pomysł. Czy zatem „Zadra” dorasta do hype'u? I tak i nie. Główna bohaterka Sandra, używająca pseudonimu artystycznego Zadra, mieszka z mamą i młodszym bratem na blokowisku. Na ojcu nie można polegać, a w domu się nie przelewa. Każdą wolną chwilę Sandra spędza na robieniu muzyki, którą publikuje w sieci. Marzy jej się wielka scena i nawet podczas pracy w restauracji jej dziki, nieposkromiony temperament daje o sobie znać.
Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy zostaje zauważona przez Motyla, którego spotkała wcześniej podczas kelnerowania. Zostanie hypemanką (osobą, która na scenie „podbija” rytmu lub powtarza wersy) najpopularniejszego rapera w kraju to szansa na zdobycie potrzebnych pieniędzy oraz zdobycie rozpoznawalności. To jednak także test silnej woli, ponieważ trudno zachować zdrowy rozsądek, kiedy z dnia na dzień dostaje się na tacy coś, o czym marzyło się od zawsze.
No i właśnie w tym tkwi główny problem filmu. Opowiadana historia jest przewidywalna i schematyczna, przez co momentami nieco się dłuży. Wszystko dzieje się szybko i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, co sprawia, że ostatecznie jest to trochę taka bajka Disneya w wersji 18+. Zadra wchodzi w wielki świat imprez, dragów i pieniędzy, popełnia błąd za błędem, a następnie odkupuje swoje winy i powraca w chwale. Been there, done that.
Na szczęście jednak nie jest to wcale aż tak uciążliwe, jak mogłoby się wydawać. Wszystko za sprawą obłędnej ścieżki dźwiękowej oraz obsady, która daje z siebie wszystko. Wieczorek jest absolutnie magnetyczna i nie idzie oderwać od niej wzroku. Pomijając oczywiście kwestię tego, że wizerunek Zadry budzi oczywiste skojarzenia z Young Leosią... Fenomenalnie wypada Gierszał w roli Motyla i myślę, że po obejrzeniu filmu wiele osób chętnie wybrałoby się na jego koncert. Zwłaszcza gdyby wyglądał on tak jak epicka fluorescencyjna scena w klubie. Na drugim planie błyszczy Margaret – jest naturalna i zabawna, a jej teksty często nadają scenom komediowego charakteru. Na przykład, gdy Zadra i Justi (postać grana przez Margaret) rozmawiają o tym, że muzyka Motyla leci wszędzie, nawet w łazience, a Justi podsumowuje: „Sikałabym do tego!”
Ogromnym atutem „Zadry” jest muzyka oraz sceny teledyskowe, będące naturalną częścią fabuły. Choć cała oprawa muzyczna jest chwytliwa i nowoczesna, wyróżniłabym tutaj revenge-song „Samochody”, zadziorne „Miss Me”, psychodeliczny „Sen”, imprezową „Dopaminę” oraz finałowego „Feniksa”. Czuć w tym wszystkim pasję, zajawkę oraz ogromną miłość do muzy, co poniekąd pozwala przymknąć oko na luki scenariuszowe. Na pewno fajnie, że taki film w ogóle powstał, bo kobiety w rapie (a co dopiero filmy o kobietach w rapie) to nadal nisza. Pozostaje mieć nadzieję, że na tym się nie skończy.