Promotor pornografii i żołnierz walczący w imię pierwszej poprawki. Nie miał łatwego życia. Jak wynika z jego wspomnień, do momentu, gdy otworzył sieć barów – a później klubów go-go pod nazwą Hustler Club – był molestowany seksualnie, miał za sobą dwa związki małżeńskie, atak z bronią w ręku na teściową i inne wstrząsające przeżycia. Punktem zwrotnym w jego życiu było pojawienie się Althei Leasure, młodziutkiej dziewczyny chcącej zatrudnić się jako tancerka w jego klubie. Od tego momentu sprawy potoczyły się szybko. Flynt pracował już nad biuletynem, zaś Leasure przejęła zarządzanie klubem, prędko stając się ważną postacią w całym przedsiębiorstwie. Niedługo potem, w 1974 roku, powstało pierwsze, drukowane na ogólnokrajową skalę wydanie magazynu „Hustler”. Ale to numer z sierpnia 1975 roku uczynił Flynta sławnym i bogatym. Pojawiły się w nim nagie zdjęcia byłej Pierwszej Damy, Jackie Kennedy, które zresztą odrzucili wcześniej w „Playboyu” i „Penthousie”. Sprzedaż sięgnęła zawrotnej sumy miliona egzemplarzy.
Wiele pierwszych razów
„Hustler” różnił się od „Playboya”. Był skierowany do przeciętnych mężczyzn, którzy po prostu mieli ochotę zrobić sobie dobrze i nie zważali na wywiady z artystami. Mówiąc krótko, „Hustler” był dla facetów takich jak Larry Flynt. Wydawca mówił w imieniu mężczyzn, których kobiety zbuntowały się w imię rewolucji. Dla Flynta nic nie było zbyt ohydne, zdeprawowane lub nienadające się do przerobienia w śmieszny rysuneczek. Dostarczał w ten sposób swoim wrogom wielu argumentów. Z drugiej strony to właśnie on jako pierwszy opublikował zdjęcia penisa we wzwodzie, seks osób różnej rasy (za co zresztą w 1978 roku został postrzelony przez Paula Franklina i stał się kaleką), praktyki bondage, trójkąty, nagą kobietę w ciąży czy osobę transseksualną. Rzucił światło na ludzi żyjących w cieniu, obawiających się pokazać światu swoje prawdziwe oblicze – odmienne od powszechnie przyjętych norm. Sprowokował otwartą dyskusję o seksie i jego mechanizmach.
Stały bywalec sądów
Lata 70-te Flynt spędził w kolejnych sądach, walcząc w obronie pierwszej poprawki gwarantującej wolność prasy. Niemal każda rozprawa kończyła się wydaleniem go z budynku (pewnego razu w Sądzie Najwyższym pojawił się w T-shircie z napisem „Fuck this court”, innym razem z flagi amerykańskiej zrobił sobie pieluchę) lub orzeczeniem kolejnej kaucji, które Flynt karnie wpłacał i… dalej walczył o swoje prawa. Właściwie wszystko, co pojawiało się w „Hustlerze”, miało wywołać niesmak lub sprowokować pozew i wojnę z systemem. Flynt za każdym razem stawał w szranki aż do momentu wyczerpania wszystkich możliwości albo zwycięstwa, ustanawiając tym samym kolejne precedensy prawne. Celem jego działań było nie tyle przebicie się ze swoim magazynem na rynek, ile utrzymanie statusu wolności słowa. „Hustler” stanowił środek do osiągnięcia celu. Flynt powiedział kiedyś, że wolność słowa nie jest nam dana za darmo, bowiem płaci się za nią cenę, jaką jest tolerancja poglądów, które niekoniecznie idą w parze z naszymi. Trudno o lepsze podsumowanie jednej z głównych zasad demokracji.
Jednym z przykładów znamienitego zwycięstwa pornografa była wygrana z agencją Rządu Stanów Zjednoczonych. Organizacja wystosowała pozew przeciwko Larry’emu Flyntowi, ponieważ ten uparcie wysyłał egzemplarze „Hustlera” członkom Kongresu. Wygrał, forsując prawo, że biuro nie może odmówić przyjmowania listów od swoich wyborców.
Inną głośną sprawą była publikacja satyrycznego rysunku przedstawiającego sfalsyfikowaną rozmowę z duchownym Jerrym Falwellem, w której opisywał on swój rzekomy stosunek z matką. To również zakończyło się pozwaniem Flynta. Po długich bataliach w 1987 roku Sąd Najwyższy (ten sam, w którym cztery lata wcześniej Flynt kazał wszystkim się pieprzyć) orzekł na korzyść wydawcy, argumentując, że Falwell jako osoba publiczna podlega opinii społeczeństwa, zaś satyra to karykatura, która z definicji jest wyolbrzymieniem, wynaturzeniem, a przede wszystkim nie jest wiarygodną informacją, a zatem publikację chroni pierwsza poprawka.
Co by nie mówić
Flynt nosił na szyi złoto w kształcie waginy, latał różowym odrzutowcem, głośno mówił o masowych orgiach. Wkurzał wszystkich – religijną prawicę i lewicowe feministki. Ale walczył o wolność prasy i jakkolwiek na to nie spojrzeć – wygrał. Zwracał na siebie uwagę, ale szły za nią realne działania na rzecz poprawy systemu i edukacji seksualnej.
W 2017 roku opublikował w „Washington Post” ogłoszenie, w którym oferował 10 milionów dolarów za dostarczenie kompromitujących materiałów, mogących pomóc w usunięciu z urzędu ówczesnego prezydenta, Donalda Trumpa. Flynt stwierdził, że to był jego patriotyczny obowiązek.