Wszystko zaczęło się od tego, że na początku tego miesiąca do wykazu prac legislacyjnych rządu wpisano projekt nowego podatku od reklamy, zarówno tej internetowej, jak i konwencjonalnej. Podatek w deklaracjach rządu miałby być sposobem na finansowanie walki ze skutkami pandemii – zyskane w ten sposób pieniądze trafiłyby zarówno do NFZ (połowa z nich), jak i na fundusze związane z ochroną zabytków i kulturą oraz dziedzictwem narodowym. Brzmi szlachetnie, jednak problem w tym, że w praktyce nowy podatek byłby wyjątkowo mocnym ciosem, być może nawet śmiertelnym, w wiele niezależnych, prywatnych, niedotowanych przez państwo mediów. Zdecydowana większość z nich finansowana jest przecież właśnie z przychodów z reklam.
Rosnąca nierówność między mediami publicznymi i prywatnymi
Niezależne media w Polsce nie mają dziś łatwo i bez tego. Media publiczne są obecnie faworyzowane bardziej niż kiedykolwiek w historii Polski po 1989 roku. Co gorsza: swoją misję spełniają w opaczny sposób: zamiast dostarczać podatnikom obiektywne, jakościowe informacje, skupiają się na szerzeniu propagandowych, często po prostu nieprawdziwych treści. Co więcej, w zeszłym roku doszło także do przejęcia przez państwowy Orlen głównego dystrybutora prasy – Ruchu – a także grupy Polska Press, która skupia większość lokalnych mediów w Polsce. Partia rządząca w ten sposób zapewniła sobie znaczne i bardzo niebezpieczne poszerzenie wpływów jeśli chodzi o dostęp do mediów w rzeczywistości kształtujących opinie Polaków.
Według mediów biorących udział w dzisiejszym proteście i sygnatariuszy publikowanego dziś w wielu z nich listu otwartego do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych, działanie rządu jest całkowicie świadome i celowe. Podatek pod pretekstem zbierania funduszy na walkę z pandemią ma w rzeczywistości na celu osłabienie niezależnych mediów w Polsce. Kiedy analizuje się to, co z mediami w ostatnich latach robi rząd i jak systematycznie zwiększa on nierówności między publicznymi i niepublicznymi mediami – trudno się z tym nie zgodzić. Szczególnie jeśli ma się w pamięci, że w bardzo podobny sposób praktycznie zneutralizowano wolne media w rządzonych przez Viktora Orbána Węgrzech.
O co chodzi w dniu bez mediów
Dzisiejszy protest pod hasłem „Media bez wyboru” ma na celu pokazanie widzom, czytelnikom i słuchaczom polskich mediów, jak wyglądałby kraj, w którym mają oni dostęp wyłącznie do „jedynych słusznych” źródeł informacji. W dzisiejszych czasach coraz częściej wydaje nam się, że tradycyjne media są coraz mniej istotne – to nieprawda! Wolnych, rzetelnych mediów nigdy nie zastąpią niezależni komentatorzy w mediach społecznościowych, tak samo jak nigdy bloger – choćby najświetniejszy – nie zastąpi starannego procesu redakcyjnego ani mediów starannie sprawdzających informacje i prowadzących własne dziennikarskie śledztwa. Tradycyjne media wciąż są przysłowiową „czwartą władzą”, nawet jeśli social media zaczęły stanowić „piątą władzę”. Po prostu chodzi w nich o coś nieco innego.
Jako K MAG przyłączyliśmy się do dzisiejszego protestu głównie z poczucia niezgody na to, co chce zaserwować nam rząd, a także z potrzeby okazania solidarności z dużymi wydawcami, którzy w przypadku uchwalenia nowego podatku stracą przez niego najwięcej. A stracą na pewno, zaś razem z nimi stracimy my wszyscy – już dziś media są w kryzysie, zaś kolejne miliardy złotych strat w ich budżetach na pewno przyczynią się do utraty pracy przez dziennikarzy, niemożliwości sfinansowania ważnych i ciekawych projektów, które wpływają na to, że w Polsce, mimo wszystko, wciąż obowiązuje wolność wypowiedzi. Że mimo wszystkich trudności wciąż istnieją media, które są zdolne patrzeć władzy na ręce i rozliczać ją z podejmowanych działań.
Wprawdzie nie wszystkie media dziś protestują, ale protestuje zdecydowana większość spośród tych najważniejszych. Swoich programów nie nadają dziś m.in. Polsat, TVN, Puls, ale także choćby Eurosport. Z kolei nowych treści nie przeczytaliśmy i jeszcze przez chwilę nie przeczytamy m.in. w serwisach Gazety Wyborczej, Polityki, Rzeczypospolitej, Newsweeka, na Onet.pl, Interia.pl i w Wirtualnej Polsce. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej, bo protestują także mniejsze media – również te, które podobnie jak Pismo czy OKO.press same nie utrzymują się z reklam.
Czy dzisiejszy dzień pomógł wam wyobrazić sobie, jak wyglądałby nasz kraj bez niezależnych od publicznego finansowania mediów? Nam tak, chociaż niestety już od jakiegoś czasu wyobrażamy sobie takie czarne scenariusze.