Advertisement

„Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę”. Anna Wendzikowska o mobbingu w TVN

Autor: Monika Kurek
03-10-2022
„Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę”. Anna Wendzikowska o mobbingu w TVN
W sierpniu Ania Wendzikowska, dziennikarka znana z przeprowadzania wywiadów z zagranicznymi gwiazdami poinformowała, że odchodzi z „Dzień Dobry TVN”. Teraz poznaliśmy szokujące szczegóły jej odejścia.
Ania Wendzikowska to popularna aktorka, dziennikarka i prezenterka. Przez 15 lat była reporterką „Dzień Dobry TVN” i ma na koncie rozmowy z gwiazdami takimi jak Jennifer Lopez, Brad Pitt, Margot Robbie, Joaquin Phoenix czy Nicolas Cage. I choć wydawałoby się, że praca Wendzikowskiej to spełnienie marzeń, teraz okazuje się, że za kulisami działo się wiele niepokojących rzeczy.

Kulisy sławy

„Kochani, dziękuję za troskę, nikt mnie nie zwolnił” – napisała w sierpniu Wendzikowska. Dlaczego zatem zdecydowała się na odejście z pracy, którą kochała? Ostatnio dziennikarka opowiedziała o okolicznościach swojego odejścia. Wyznała m.in., że miała depresję i że przez długi czas zakładała maskę, aby nikt nie pomyślał, że coś jest nie w porządku. „Wydawało mi się, że kiedy ja, która z pozoru ma takie piękne życie, powiem, że coś jest nie tak, to nikt nie zrozumie. Że zostanę wyśmiana” – wyznała.
Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie jak teksty w stylu: Nie podoba się, to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na Twoje miejsce? Do polskiej TV trafiłam po 4 latach pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie. Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby gwiazda telewizji, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwila bije się po łapkach za każde niedociągnięcie, czytamy na początku wpisu.
Wendzikowska wymieniła kilka przykładów złego traktowania. „Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: sorry, Anka, nie oglądasz się. Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu. W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza” – wspominała.
Jak zdradziła, w pewnym momencie ze względu na dzieci poprosiła o pomoc z montażem lub tłumaczeniami. Zapytała także, czy mogłaby montować materiały zdalnie. „Usłyszałam: nikt tu nie ma specjalnych praw. Ja chyba miałam 'specjalne prawa', ale takie represyjne. Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 godzin przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem. Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak. Takich sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, a nie na post" – napisała.
„Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Jak strasznie wieszaliście za to na mnie psy. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć. A ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miała dwójkę dzieci na utrzymaniu...”, wyznała.
Wendzikowska podkreśla, że to nie jest historia o tym, jak była źle traktowana, ale o tym, dlaczego w tym trwała. Jej zdaniem przyczyną sytuacji w pracy były liczne nieuleczone traumy i schematy, które sprawiły, że akceptowała takie traktowanie. „A depresja to był bezpiecznik. Wywaliła, żebym zwróciła uwagę na to, co się ze mną dzieje” – wyjaśniła.
Pamiętam, jak zastanawiałam się, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę czy trzeba jednak wejść wyżej... wpisałam w google: z którego piętra trzeba skoczyć, żeby...Przeraziło mnie, ile jest w Internecie pytań na ten temat, dowiadujemy się z poruszającego posta Wendzikowskiej.
W końcu dziennikarka zaczęła szukać sposobów, które pomogłyby jej w walce z traumami i szkodliwymi schematami wyniesionymi z dzieciństwa. Słuchała podcastów, oglądała video wywiady, medytowała, ćwiczyła jogę, robiła afirmację, hipnozę, morsowanie czy ćwiczenia oddechowe. Przełomem okazał się wyjazd do Gwatemali, gdzie podjęła decyzję o odejściu z „Dzień Dobry TVN”.
Przed opuszczeniem Gwatemali natknęła się na komentarz byłej koleżanki z redakcji pod postem na temat mobbingu w organizacji medialnej. Wtedy postanowiła napisać maila, który zapoczątkował dochodzenie skutkujące licznymi zwolnieniami. „Nie, to nie tylko moja historia to spowodowała. Tych historii było kilkadziesiąt i moja wcale nie była najgorsza. Działanie tym razem było szybkie i zdecydowane. Ale dla mnie nie było odwrotu” – podsumowała.

A co na to stacja TVN?

Aniu, Twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji DDTVN zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN. Po otrzymaniu Twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez Ciebie sytuacje nie powinny były nigdy się zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły, przekazano.
Poruszające wyznanie Wendzikowskiej zainspirowało inne osoby do podzielenia się swoimi historiami, które dziennikarka opublikowała na InstaStories. Dopiero to pokazało, jak duża była skala mobbingu w stacji.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement