![[Z archiwum K MAG] Funk, czyli erotyczny groove. O historii gatunku](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6611335269544f68a22c40c4/01.jpg)
![[Z archiwum K MAG] Funk, czyli erotyczny groove. O historii gatunku](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6611335269544f68a22c40c4/01.jpg)
Niedawno ukazała się piękna reedycja najlepszego, moim zdaniem, albumu Prince’a „Sign O’ The Times”. W wersji „full wypas” zawiera dziewięćdziesiąt dwa nagrania na ośmiu płytach CD, trzynaście płyt winylowych oraz DVD. Oprócz zremasterowanego albumu znajdują się na nim wersje singlowe i niepublikowane nagrania oraz koncerty. Całość fascynuje i stanowi prawdziwą wydawniczą perełkę. Czekałem na tę reedycję latami ze względu na konkretne nagranie, „Housquake”, jeden z najlepszych funkowych utworów wszech czasów.
Materiał pochodzi z numeru K MAG 102 FUNKY ISSUE 2020/21, tekst: Hirek Wrona.
„Sign O’ The Times” to album polityczny, przepełniony emocjami, z wyjątkowo aktualnym przekazem: w obliczu katastrofy – kochajmy się! Uprawiajmy seks pełen potu i radości. Nie martwmy się jutrem. Żyjmy tu i teraz. W szalonym tańcu! I do tego płynie z niego funk bez gitary basowej, Linn LM-1 załatwił wszystko. „Sign O’ The Times” właściwie jest tworem jednego człowieka i jego geniuszu, ale też dziełem, które zamyka okres funku granego tylko na instrumentach tradycyjnych. Wprowadza bowiem electro-funk na salony. Prince nie był pierwszy. Roland TR-808 królował już wcześniej w „Sexual Healing” Marvina Gaye’a i „Planet Rock” Afriki Bambaataa. Phil Collins używał Rolanda CR-78 już na swoim debiucie „Face Value”, który zacząć powstawać w 1979 roku. Co ciekawe, album „Sign O’ The Times” to dzieło jedynie z elementami funku, bowiem jest tam i rock, i pop, i soul, i jazz, a nawet psychodelia. Jest też Camille – tajemnicza postać śpiewająca damskim głosem. To nic innego, jak przyspieszony wokal Prince’a. Trzynaście lat później tego samego patentu użył Madlib, wydając jako Quasimoto kultowe „Unseen”. To Prince zmienił brzmienie funku, choć nie on go wymyślił. A zatem kto? Może zanim odpowiem na to pytanie, warto zastanowić się, czym jest funk. Bo to nie tylko muzyka.
Czym jest funk?
Barry Walters, krytyk „Village Voice”, tak określił funk:
„Próba ubrania w słowa rzeczy zwanej funkiem przypomina próbę opisania orgazmu. Obie te rzeczy rozkwitają w momencie, gdy słowa tracą na znaczeniu i liczy się tylko doznanie”.
Funk to połączenie bluesa z jazzem, rhythm and blues i soulem. A to wszystko okraszone psychodelicznymi brzmieniami i wpływami z transowych afrykańskich tańców. Początek lat sześćdziesiątych był pełen słodkich piosenek zaliczanych do gatunku sweet music. Dokonania jazzowych geniuszy z lat pięćdziesiątych nie były jeszcze powszechnie znane, a British Invasion dopiero nadciągała. Chuck Berry wkurzał się, że The Beach Boys go kopiują, zaś Elvisa oglądało w telewizji ponad sześćdziesiąt milionów Amerykanów. Marilyn Monroe, obiekt westchnień połowy światowej cywilizacji, puszcza „oczko” do prezydenta Stanów Zjednoczonych, a następnie umiera w tajemniczych okolicznościach. Osiemdziesiąt dni po jej odejściu James Brown nagrał jeden z najważniejszych albumów w historii muzyki popularnej – „Live At Apollo”. Ten album to ideowa definicja funku. Opis miejsca nagrania to oddzielna, wspaniała historia. Bowiem tam właśnie swoje kariery rozpoczynali Ella Fitzgerald, Aretha Franklin, Lauryn Hill, Stevie Wonder czy Michael Jackson.
Etymologia słowa „funk”
Pochodzenia słowa „funk” należy upatrywać w łacińskim „fumigare”, które oznacza „palić”. Język angielski zaadaptował ten wyraz około 1620 roku celem opisania silnego zapachu. Sto lat później wyprowadzono przymiotnik „funky”, oznaczający stęchły. Co ciekawe, podobnie brzmiące słowo, o podobnym znaczeniu zostaje przywiezione z Afryki przez niewolników.
Przyjmuje się jednak, że funk nie ma jednoznacznego określenia. To zarazem moralna postawa człowieka, niepowtarzalny styl w zachowaniu i ubiorze oraz wspomniane wyżej określenie zapachu. Po koncertach Browna można się domyślić, jakiego. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych używanie określenia „funky” do opisu jazzu stało się powszechne i stąd też gatunek „funk” zyskał swoją unikatową nazwę. W muzyce funkiem określa się brzmienie oparte na silnym, eksponowanym basie i uderzeniach perkusji. Pozostałe instrumenty akcentują „uderzenie”, tworząc niepowtarzalny „groove”, „trance” czy jakkolwiek nazwiemy ten puls, w który wprowadza słuchacza to unikatowe brzmienie. W jazzowych latach pięćdziesiątych funkiem określano improwizacje nawiązujące do konfliktów rasowych, społecznych i problemów z pracą.
Korzenie funku
Jednak prawdziwych korzeni funku należy szukać w Nowym Orleanie w Storyville z początków XX wieku. To tam powstał jazz i rytmy, które zmieniły świat. Połączeniu uległy tradycja afrykańska z europejską (Nowy Orlean należał do Anglików i Hiszpanów, ale powstał z inicjatywy Francuzów) oraz muzyką lokalnych plemion indiańskich. Brzmienie to przypłynęło do Nowego Orleanu z Afryki, przez Karaiby, wraz z niewolnikami. Pomijając rozwiązania melodyczne, skupmy się na rytmie. Każdy może policzyć 1-2-3-4. To oczywiście muzyka, ale nudna. Dodanie do tego „i” – 1 i 2, 3 i 4 – sprawia, że noga sama zaczyna chodzić i chce się tańczyć. Proszę muzykologów o wybaczenie mi tego prymitywnego przykładu, ale chciałem wytłumaczyć niewprawionemu w terminach muzycznych czytelnikowi, o co chodzi w tym unikatowym rytmie. I to dlatego słuchając utworów określanych mianem „korzeni funku”, słyszymy bardzo stare nagrania jazzowe i bluesowe. W dodatku z przyprawą o nazwie „voodoo”.
Professor Longhair
Jednym z pionierów gatunku był Professor Longhair, urodzony jako Henry Roeland Byrd w Bogalusa, skąd rodzice wywieźli go z powodu zdarzeń na tle rasistowskim. W historii Stanów Zjednoczonych 22 listopada 1919 roku jest zapisany jako Masakra w Bogalusa. Te wydarzenia miały olbrzymi wpływ na późniejsze życie i twórczość Professora Longhaira, który osiadł na stałe w Nowym Orleanie. Mając dwadzieścia jeden lat, nagrał „Mardi Gras in New Orleans”, utwór bogaty w najróżniejsze rytmy, uważany za jeden z najważniejszych kroków prowadzących do powstania funku. W zespole młodego muzyka na bębnach grał Charles Connor. To on zrewolucjonizował grę na perkusji, kierując swoje brzmienie w stronę stylu nazwanego później funkiem. Był ważny nie tylko dla tego gatunku, ale także dla rock and rolla. W połowie lat pięćdziesiątych Charles dołączył do grupy Little Richarda, któremu przekazał swoje pomysły rytmiczne. Te zwróciły uwagę innego muzyka spoza Luizjany, Jamesa Browna. Wiele lat później James Brown stwierdził, że Connor był pierwszym, który wprowadził funkowy rytm do muzyki. Kiedy Little Richard postanowił skończyć z rock’n’rollem i zająć się utworami religijnymi, wielu członków jego zespołu przeszło do The Famous Flames – grupy, która grała z Jamesem Brownem. I ten moment możemy uznać za punkt zwrotny w historii funku. Najwspanialszym uczniem i kontynuatorem myśli Professora Longhaira byli właśnie James Brown i Dr. John.
James Brown
To James Brown wprowadził słuchaczy w świat składający się wyłącznie z linii basu i groove’ów. Jego zespół stworzył „funkowy beat”. Dlatego „Live At Apollo” – rejestracja jednego z siedmiu koncertów – jest tak ważnym albumem w historii muzyki. To zapis prawdziwie funkowego potu, groove’u i niezwykłych emocji wokalisty oraz jego zespołu. Na jednym z występów artysty był z rodzicami czteroletni wówczas Michael Jackson. Kilka lat później, 29 listopada 1969 roku, na koncercie Jamesa Browna pojawił się Prince. Miał zaledwie jedenaście lat, kiedy zobaczył Jamesa Browna i jego słynne The Famous Flames na żywo w The Armory w centrum Minneapolis. To zdarzenie wywarło największy wpływ na karierę młodego „Księcia”. W 1983 roku podczas koncertu Jamesa Browna najpierw pojawił się Michael Jackson, a następnie Prince. I był to jedyny moment, kiedy ci trzej geniusze muzyki popularnej stanęli obok siebie na scenie. W 1968 roku James Brown nagrał nieśmiertelny klasyk zatytułowany „Say It Loud – I’m Black and I’m Proud” („Powiedz to głośno – jestem Czarny i jestem Dumny”). Piosenka ta stała się głosem „czarnej Ameryki” w walce o równe prawa, którego polityczne elity nie mogły zignorować. Zwłaszcza po śmierci Martina Luthera Kinga.
Perkusiści Jamesa Browna
Jednocześnie „akcenty” w muzyce Jamesa Browna były tak nietypowe, że początkowo jego muzycy nie mogli się do nich przyzwyczaić. Z wyjątkiem dwóch osób: Clyde’a Stubblefielda i Johna „Jabo” Starksa, perkusistów zespołu Jamesa Browna, którzy uznawani są za najbardziej wpływowych muzyków wszech czasów. Oczywiście, obaj wnieśli znaczący wkład w rozwój funku. Stubblefield jest odpowiedzialny za układ rytmiczny w „Funky Drummer”, który stał się jednym z najczęściej samplowanych utworów w historii muzyki. Groove został zaczerpnięty z brzmienia Nowego Orleanu. To brzmienie zdefiniowało funkową perkusję. „Pee Wee” Ellis, wieloletni saksofonista zespołu Jamesa Browna, tak opisał jego styl:
„Clyde Stubblefield był uosobieniem funkowej perkusji”.
Drugim filarem tego brzmienia w grupie Jamesa Browna był John „Jabo” Starks. Muzyczny samouk, który grał bluesa z wieloma gwiazdami gatunku, między innymi z Johnem Lee Hookerem i Howlinem Wolfem. W 1959 roku „Jabo” rozpoczął współpracę z Bobbym Blandem. Plum Davis i Joe Scott – inni członkowie zespołu – nauczyli go utrzymywania rytmu w stałym tempie podczas gry na perkusji. W ten sposób „trzymał” cały zespół w ryzach. James Brown i jego perkusiści wprowadzili nowoorleański funk na światową scenę, nie brakowało muzyków gotowych do nadania mu własnego charakteru. „Ojciec chrzestny muzyki soul” zainspirowany ich grą często używał swojego głosu jako instrumentu perkusyjnego, wydając rytmiczne okrzyki czy nawet pomruki lub śmiejąc się. Oprócz Clyde’a i „Jabo” w zespole „najciężej pracującego człowieka w show-biznesie” grali w różnych okresach także między innymi Bobby Byrd, Vicki Anderson, Marva Whitney, Fred Wesley, Maceo Parker oraz Alfred „Pee Wee” Ellis. To zapomniani bohaterowie funku. Wydawali solowe albumy, które są równie cenne co te nagrane z Mistrzem.
Steve Cropper
Kolejnym – może nie tyle zapomnianym, co mało „kojarzonym” – jest Steve Cropper, gitarzysta Stax Records. Grał z The Mar Keys, Booker T. & MG’s, Otisem Reddingiem i innymi gwiazdami wytwórni z Memphis. Polski odbiorca kojarzy go głównie z zespołu The Blues Brothers. Ten sympatyczny brodacz niemal nie rozstaje się ze swoim Telecasterem – nieprzypadkowo. Kiedy kręcono film z Jake’em i Elwoodem, Steve był już legendą R’n’B i funku. To on wymyślił sposób gry na gitarze, który zainspirował wszystkich funkowych mistrzów grających na tym instrumencie. Jest mistrzem riffów, jednym z pionierów nowoczesnego akompaniamentu gitarowego. Obok Jimiego Hendrixa to najbardziej wpływowy gitarzysta w historii rocka, funku i soulu. Większość jego gitarowych innowacji powstała w latach sześćdziesiątych. Jednym z gitarzystów, który wziął riffy funku oraz bluesa i pięknie je zniekształcił w psychodelicznym rocku, był wspomniany Jimi Hendrix, innym – Eddie Hazel, gitarowy geniusz z gangu George’a Clintona.
George Clinton
Na początku lat siedemdziesiątych funk stał się tak popularny, że osiągnął status muzycznego standardu. Grali go nie tylko początkujący Ohio Players, Earth Wind & Fire czy Kool and the Gang, lecz także gwiazdy soulu: Marvin Gaye, Temptations i Stevie Wonder. Tu należy wspomnieć o stronie tekstowej funku, która początkowo dotyczyła praw obywatelskich. Teksty, podobnie jak w bluesie, opowiadały o równouprawnieniu, a funkowe rytmy stanowiły dla nich muzyczną podstawę. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych funk stał się najmodniejszym wśród Afroamerykanów sposobem wyrażania siebie. Był wręcz afirmacją życia, radości i pokoju. Wraz z popularyzowaniem gatunku piosenki częściej traktowały o miłości i tańcu. W końcu nadeszła era P-Funk, gdzie zarówno muzycy, jak i słuchacze przenosili się w inny wymiar. Pod każdym względem. Wystarczy posłuchać, by zrozumieć, że psychodeliczni rockmani byli jedynie przedszkolakami przy „odlocie” ludzi George’a Clintona. I to właśnie George Clinton wraz ze swoją gromadką genialnych muzycznych świrów (m.in. Clarence „Fuzzy” Haskins, Eddie Hazel, Bernie Worrell, Bootsy Collins) stworzyli nowe oblicze funku. Psychodelia, kosmiczny odjazd, wirtuozerskie popisy poszczególnych instrumentalistów, ale przede wszystkim kapitalne melodie i oryginalny groove stały się znakami rozpoznawczymi całej P-Funkowej rodziny. Parliament-Funkadelic wychwalały funk jako sposób na samorozwój i osobiste wyzwolenie. Ukoronowaniem tej pięknej podróży był album „Funcronomicon”, wymyślony przez geniusza gitary basowej Billa Laswella. Stary świat z gangu George’a Clintona spotkał się z jazzowym funkiem Herbiego Hancocka i alternatywnymi gitarami Antona Fiera. No i z niewiarygodną sekcją rytmiczną duetu Sly & Robbie.
Sly & The Family Stone
Skoro padło słowo „wyzwolenie”, nie można pominąć funkowej orkiestry z San Francisco Sly & The Family Stone. Dziś trudno w to uwierzyć, ale sensacją było to, że na scenie pojawili się w jednej grupie biali i czarni, kobiety i mężczyźni. I grali fantastyczny, psychodeliczny funk! Wzbudzało to zachwyt i zdumienie: „Ale jak to? Można tak w towarzystwie »mieszanym«?”. Sly Stone, lider projektu, zupełnie zmienił myślenie o muzyce. Wiele lat później z jego doświadczeń skorzystał Prince.
Disco
Najsłynniejszym dzieckiem funku lat siedemdziesiątych jest disco. To gatunek, który powstał na bazie rytmicznych i społecznych podstaw funku. Wiele przebojów disco z tamtych czasów było śpiewanych przez artystów, którzy zaczynali od funku – chociażby B.T. Express, Earth, Wind & Fire, Kool and the Gang, Instant Funk. Donna Summer czy Chaka Khan zaczynały od gospel i funku, by kontynuować już na płaszczyźnie disco. Nawet Curtis Mayfield nagrał płytę w klimacie disco – „Do It All Night”. Inspiracją dla „Love to Love You Baby” Donny Summer były funkowe rytmy, podobnie jak dla „Kung Foo Fighting” Carla Douglasa czy „Love Hangover” Diany Ross. Jednak najważniejszym wykonawcą funk-disco była grupa Chic, na czele której stali Nile Rodgers i Bernard Edwards – prawdziwi hitmakerzy z twórczością w pełni zainfekowaną przez funk (również przy produkcji „Let’s Dance” Davida Bowie). Najważniejszym albumem ery disco jest ścieżka dźwiękowa do filmu „Saturday Night Fever” z cudownie funkowo brzmiącymi instrumentami klawiszowymi Fendera w utworach Bee Gees. Z kolei jedną z najwybitniejszych płyt z disco funkiem – „Off The Wall” Michaela Jacksona, album wyprodukowany przez mistrza Quincy’ego Jonesa.
Jazz-funk
Funk był obecny w twórczości wielu artystów z lat siedemdziesiątych. Gwiazdy jazzu – The Crusaders, Donald Byrd, Eumir Deodato, Roy Ayers, Miles Davis czy Herbie Hancock zaadaptowali i rozwinęli po swojemu funkowy groove. Miles Davis – najsłynniejszy obok Louisa Armstronga trębacz jazzowy i jednocześnie największy twórca gatunku – w 1972 roku wydał „On the Corner”, album bogaty w warstwy i faktury, z instrumentami takimi jak indyjska tambura i tablas, a także kubańskie kongi i bongosy. Jest też ciężka funkowa perkusja i funky groove grany na basie. Jednak zdecydowanie najlepiej poszło temu ostatniemu na kultowym już dziś albumie „Headhunters”, z którego pochodzi bujający do dziś utwór „Cameleon”.
W latach osiemdziesiątych seksualnie wyraziste aspekty funku zostały spopularyzowane przez Ricka Jamesa i Prince’a. Funk był wszędzie: mieszał się z punkiem (jeszcze w latach siedemdziesiątych u Talking Heads, a dekadę później u Red Hot Chili Peppers), hard rockiem (Faith No More i Living Colour), by w końcu stać się bazą dla rapu. Funk stanowił rytmiczną podstawę większości amerykańskiej muzyki tanecznej lat dziewięćdziesiątych.
Czym dziś jest funk?
Podstawą produkcji rapowej. Rap to element jednej z najważniejszych kultur przełomu XX i XXI wieku – hip-hopu. Bujająca pętla perkusyjna z „Funky Drummer” opanowała najpierw ulice i kluby w czarnych dzielnicach Nowego Jorku, a później cały świat. Utwory funkowe są najczęściej samplowanym stylem we współczesnej muzyce. Ich fragmenty zbudowały fundamenty brzmień wykonawców takich jak NWA, Dr. Dre, Snoop Dogg, Ice Cube, Erik B & Rakim, Public Enemy czy Pete Rock. Jednocześnie mnóstwo jest wykonawców, którzy chcieliby grać jak niegdyś ekipa Jamesa Browna czy George’a Clintona. Co najważniejsze, wykonawcy spod znaku funku tworzą piosenki nieposiadające regularnych struktur. Tak jak niegdyś u wielkich mistrzów – ojców założycieli gatunku. W latach siedemdziesiątych funk był głosem pokolenia. Rap XXI wieku – choć mocno zainfekowany popem – nadal stanowi opowieść o problemach współczesnego świata. I obok walorów tanecznych niesie przesłanie zarówno w tekstach, jak i muzyce. Funk zdobył popularność w latach siedemdziesiątych i połączył się z wieloma innymi gatunkami, tworząc podgatunki takie jak funk-rock, jazz-funk, electro-funk i psycho-funk. Jego pulsujący groove, taneczne bity, odjazdowe linie basu i uderzenia perkusji nadal zachwycają i inspirują wielu słuchaczy.
„Funk jest tym, czego potrzebujesz. To postawa, która pozwala uratować ci życie, gdy czujesz, że już nie warto żyć. Gdy dochodzi do tego, że chcesz wyskoczyć przez okno, funk jest tym kosmicznym głosem, który mówi: »Dlaczego, bracie? Czy uważasz, że nikt nie będzie za tobą tęsknił?«”, George Clinton.
Funk to idea, która nigdy nie zginie!
10 płyt z funkiem, które każdy powinien mieć w swojej kolekcji:
1. Live At The Apollo – James Brown
2. Mothership Connection – Parliament
3. One Nation Under A Groove – Funkadelic
4. There’s A Riot Goin’ On – Sly and the Family Stone
5. Superfly – Curtis Mayfield
6. Zombie – Fela Anikulapo Kuti and Afrika 70
7. Songs In The Key of Life – Stevie Wonder
8. Melting Pot – Booker T. & The M.G.’s
9. Head Hunters – Herbie Hancock
10. On The Corner – Miles Davis
10 wykonawców wykonujących funk, których wstyd nie znać:
Sly and the Family Stone, Curtis Mayfield, Stevie Wonder, George Clinton, James Brown, Isaac Hayes, Rick James, The Meters, War, Fela Anikulapo Kuti.
5 najlepiej ubranych artystów funk:
George Clinton, Prince, James Brown, Jimmy Castor, Charles Wright.
5 najczęściej samplowanych utworów funkowych w historii:
1. Amen, Brother – The Winstons Sampled (w 4683 utworach)
2. Think (About It) – Lyn Collins Sampled (w 2691 utworach)
3. Change the Beat (Female Version) – Beside (w 2483 utworach)
4. Funky Drummer – James Brown (w 1640 utworach)
5. Funky President (People It’s Bad) – James Brown (w 901 utworach)
10 płyt z disco-funk, których wstyd nie znać:
1. C’est Chic – Chic
2. Saturday Night Fever Original Motion Picture Soundtrack
3. Bad Girls – Donna Summer
4. Philadelphia Classics – Various Artists
5. Do It All Night – Curtis Mayfield
6. Wild and Peaceful – Kool and the Gang
7. I Am – Earth, Wind & Fire
8. We Are Family – Sister Sledge
9. A Night at Studio 54 – Various Artists
10. Off the Wall – Michael Jackson
10 artystów funkowych, z którymi chciałbym pójść na imprezę (z niektórymi już w niebie):
Prince, Gil Scott-Heron, Betty Davis, Robert „Kool” Bell (Kool and The Gang), Chaka Khan, Barbara Joyce Lomas (B.T. Express), Lonnie Jordan (War), George Clinton (z nim akurat byłem), Larry Graham, Sylvester „Sly Stone” Stewart.
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Telenowela pisana przez stulecia: ekscesy z życia polskiej korony i rodów szlacheckich](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6581857bb37ee362366e01b0/Zrzut%20ekranu%202023-12-19%20o%2013.12.14.png)
[Z archiwum K MAG] Telenowela pisana przez stulecia: ekscesy z życia polskiej korony i rodów szlacheckich
![[Z archiwum K MAG] Od Cousteau po współczesnych ratowników życia innego niż ludzkie – zamieszkującego oceany](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/66dc3dea865f844eb638ecdf/mdagff-2021%20-%20Playing%20WIth%20Sharks%20-%20Stills%20%5B1271816%5D.jpg)
[Z archiwum K MAG] Od Cousteau po współczesnych ratowników życia innego niż ludzkie – zamieszkującego oceany
![[Z archiwum K MAG] Najbardziej znienawidzeni artyści, których kocha cały świat](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67dea3680098c930c7252c18/czaszka.jpg)
[Z archiwum K MAG] Najbardziej znienawidzeni artyści, których kocha cały świat

10 powodów, dla których warto kupić 122. numer K MAG-a „Superheroes”

Bill Murray odwiedził Warszawę! Spotkał się z polską aktorką

Artysta podda się eutanazji. Teraz chodzi na obiady z nieznajomymi w ramach „The Last Supper Project”
Polecane
![[Z archiwum K MAG] Telenowela pisana przez stulecia: ekscesy z życia polskiej korony i rodów szlacheckich](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6581857bb37ee362366e01b0/Zrzut%20ekranu%202023-12-19%20o%2013.12.14.png)
[Z archiwum K MAG] Telenowela pisana przez stulecia: ekscesy z życia polskiej korony i rodów szlacheckich
![[Z archiwum K MAG] Od Cousteau po współczesnych ratowników życia innego niż ludzkie – zamieszkującego oceany](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/66dc3dea865f844eb638ecdf/mdagff-2021%20-%20Playing%20WIth%20Sharks%20-%20Stills%20%5B1271816%5D.jpg)
[Z archiwum K MAG] Od Cousteau po współczesnych ratowników życia innego niż ludzkie – zamieszkującego oceany
![[Z archiwum K MAG] Najbardziej znienawidzeni artyści, których kocha cały świat](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67dea3680098c930c7252c18/czaszka.jpg)
[Z archiwum K MAG] Najbardziej znienawidzeni artyści, których kocha cały świat

10 powodów, dla których warto kupić 122. numer K MAG-a „Superheroes”

Bill Murray odwiedził Warszawę! Spotkał się z polską aktorką


