Nieustannie powraca (choćby w naszych rozmowach i na ekranach), zachęcając do nowych interpretacji. Wiara w ożywanie i powrót zmarłego ciała jest być może tak długa, jak długo ludzie umierają. Jednak w ostatnich latach filmowe wampiry odchodzą od straszenia rodem z horroru i podejmują inne, często społeczne tematy. Opowieści o wampirach zwykle poruszały również kwestie skomplikowanej dynamiki w relacjach, tak jak w serialu „True Blood” historia relacji między grupami społecznymi miesza się z historiami miłosnymi (podobnie dzieje się w serii „Underworld” w reżyserii Lena Wisemana). Historie wampira stanowiły świetny pretekst do opowiedzenia o miłości trwającej dłużej niż życie, jak w „Draculi” Francisa Forda Coppoli. Miłość między gatunkami niekiedy stawała się niemalże reinterpretacją historii Romea i Julii, gdzie zwaśnione rody zostały zastąpione przez zwaśnione gatunki. Jedną z mocniej rzucających się w oczy cech wizerunku wampirzyc i wampirów wydawał się ich seksualny potencjał. Mam na myśli seksowne stroje, niekiedy przypominające stylizacyjne inspiracje dla imprez w stylu BDSM, ale ten erotyczny kontekst bierze się też z obrazu pocałunku wampira zanurzającego swoje kły w miękkiej szyi osoby trzymanej w ramionach. W tym geście można się dopatrzeć realizacji pragnienia absolutnej bliskości, wniknięcia w drugą osobę i dostania się pod jej skórę, zatarcia granic, łączenia bólu z obrazem wicia się w przyjemności. Wampirzy głód krwi przywodzi na myśl po prostu apetyt seksualny.

Zofia Krawiec, fot. Mateusz Lewocz
Wróćmy jednak do wampirów z ostatnich lat. W tych dawnych legendach współcześni twórcy umieszczają nowoczesne problemy, na przykład jak uzyskać pokarm, nie narażając na cierpienie innych istot. Rozwiązanie pod postacią syntetycznej krwi pojawiło się w serialu „True Blood”, ale temat ten porusza też nowy film „Humanitarna wampirzyca poszukuje osób chcących popełnić samobójstwo”, opowiadający o młodej wampirzycy, która nie chce odżywiać się kosztem zadawania bólu i odbierania życia innym – to problem, w którym odbijają się rozważania wegetarian i wegan. Wampiry często były uwodzicielami, a wampirzyce kobietami fatalnymi, dlatego stanowią też idealną metaforę dla toksycznych związków, w których jedno z partnerów żeruje na witalności drugiego. Spożywa go i zamiast wzmacniać, osłabia. Wampiry widzimy również u artystów takich jak Picasso, którego nieśmiertelność dzieł sztuki została przypłacona spokojem i szczęściem wyssanym z wielu partnerek, które do siebie przyciągał. Od charyzmatycznego uwodziciela po metaforę samotnika skrywającego się pod osłoną nocy wampir wciąż może nam wiele zaoferować. Figura wampira jest na tyle pojemna, że mieści w sobie sprzeczne symbole, dlatego z piętrzącymi się pytaniami na temat „dzieci nocy” poszłam do ekspertów. Zadałam kilka pytań naszym bohaterom, którzy w swoich działaniach odważnie zaglądają w mroczne zakamarki z pogranicza życia i śmierci. Macie możliwość porównać ich różne perspektywy. Bynajmniej nie wykluczające się, ale dopełniające wampirzy obraz.
Marta Kudelska
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Jestem kuratorką i krytyczką sztuki, a także jej badaczką, pracuję w Instytucie Kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W swojej działalności kuratorskiej i naukowej od dobrych kilku lat zajmuję się czymś, co nazwałam „zwrotem romantycznym” we współczesnej sztuce. Interesuje mnie, dlaczego różne osoby zajmujące się sztuką sięgają po motywy takie jak czarownice, wampiry, duchy, odwołują się do magii, grozy, spirytyzmu, romantyzmu czy ezoteryki. Realizowałam poświęcone temu wystawy, między innymi cykl wystaw o czarach, naturze i duchach w Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku oraz „Salon odnowy magicznej” w krakowskiej galerii Widna. Napisałam również kilka tekstów, a swoimi odkryciami w tych obszarach dzielę się na facebookowym fanpage’u Ernesta Thot.
Jakie jest twoje ulubione dzieło sztuki lub film opowiadający o postaci wampira?
Pomimo że na co dzień zajmuję się sztuką współczesną, szczególnie bliskie są mi filmy „Wywiad z wampirem” i „Byzantium” Neila Jordana oraz nieśmiertelny „Dracula” Francisa Forda Coppoli (wciąż uważam, że Gary Oldman w niebieskich lenonkach na ulicach Londynu to „mój” hrabia!). Uwielbiam je za sposób przedstawienia wampirów, ale także ogólnie za estetykę, klimat, scenografię i piękne kostiumy. W filmach Jordana wampiry jawią się jako metafory samotności i niedopasowania do świata (Louis Point du Lac). Ponadto w ciekawy sposób poruszono w nich kwestię sprawczości i kreacji świata przez kobiety (postać Claudii w „Wywiadzie…”, Clara i Eleanor z „Byzantium”). Niedawno obejrzałam też „Alucardę” meksykańskiego reżysera Lópeza Moctezumy, którą możemy interpretować jako opowieść o krytyce postępującej racjonalizacji świata. Bardzo cenię „Wilczycę” w reżyserii Marka Piestraka i oczywiście „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga. Nie mogę nie wspomnieć też o kilku ważnych dla mnie książkach: „Carmilla” Sheridana Le Fanu, „Wampir” Władysława Reymonta i „Poganka” Narcyzy Żmichowskiej.

Marta Kudelska, fot. Mateusz Lewocz
Tam, gdzie w ciałach płynie krew, tam stwarza się mit o wampirze. Wiemy też, że tego rodzaju mity stanowiły metaforę od zawsze służącą do opowiedzenia historii o społecznych lękach. Jakie jest twoje rozumienie postaci wampira?
Kulturowe postaci wampirów możemy interpretować na wiele sposobów. Z jednej strony jest on figurą eksploatacji i tym samym może reprezentować formę „władzy”, która wyzyskuje i „wysysa” energię z ludu, partnera i innych. Z drugiej jednak wampir stanowi symbol pewnego przekroczenia i może być odczytywany jako nieokiełznana siła, która pozwala nam wyrwać się z ograniczeń narzucanych przez kulturę czy społeczeństwo. Wampiry symbolizują nasze lęki, strachy, obawy, ale też ukazują nasze podskórne pragnienia, marzenia czy fascynacje. Myślę, że w pewnym sensie miała rację Maria Janion, pisząc, że „w historii wampirów odnajdujemy nas samych – patriarchalną rodzinę, mściwy patriotyzm, nasz stosunek do władzy”. Wampiry opowiadają naszą historię.
Kły zanurzają się w miękkiej skórze szyi w zbliżeniu przypominającym pocałunek, zęby penetrują, następuje wymiana płynów. Wampir to bardzo seksualna figura, czy też tak ją rozumiesz?
Moim zdaniem ograniczanie potencjału interpretacyjnego wampira do seksualności to zbyt duże uproszczeniem tej postaci. Zresztą ta forma interpretacji postępuje od lat siedemdziesiątych XX wieku. Dla mnie postać wampira jest niezwykle wieloznaczna i ambiwalentna, co oczywiście nie wyklucza jej erotycznego potencjału. Wampir to dla mnie paradoksalnie postać bardzo tragiczna. Mówimy o nim „żywy trup”, ten oksymoron tylko podkreśla jego nieprzynależność do żadnego ze światów. Jest stale zawieszony pomiędzy życiem a śmiercią i znajduje się w czymś, co moglibyśmy nazwać „wieczną liminalnością”. Jak mówił Bolesław Leśmian, „nigdy dość się nie umiera”. Wampir jest więc dla mnie figurą transgresji, przekroczenia niemożliwego, ale i dotknięcia tego, co zakazane.
Co sądzisz o współczesnej popularności motywów wampirycznych i wiedźmowych?
Jak już wspomniałam, wampira rozumiem jako postać liminalną i taką też postacią jest wiedźma oraz inne niesamowite istoty, zjawiska, treści, które nawiedzają naszą kulturę. Myślę, że ich popularność wynika z tego, że znajdujemy się w przejściowych czasach. Dotychczasowa racjonalizacja świata doprowadziła nas do kryzysów, wojen, pandemii i innych katastrof. Nie wiemy, co będzie dalej, zastanawiamy się, jak działać, jak poruszać się po świecie, myślimy, jaka przyszłość nas czeka. Szukamy więc innego niż znany dotąd sposób rozumienia naszej rzeczywistości, a wszystkie te kryzysy sprzyjają snuciu właśnie takich opowieści jak te o wampirach, duchach czy wiedźmach.
Mikołaj Sobczak
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
W oficjalnym wywiadzie odpowiedziałbym, że jestem artystą wizualnym zajmującym się malarstwem, filmem i performansem. Jednak jesteśmy tu, żeby porozmawiać o wampirach! Musimy więc pozwolić sobie na gęstą dawkę dekadencji, pretensji i staromody. To może tak: „Jestem medium, które przekształca energię przeszłości w wizje przyszłości. Moje obrazy to portale do światów, w których to, co marginalne, zyskuje głos, a to, co tłumione, wydostaje się na powierzchnię. Cień to mój najbardziej irytujący przyjaciel. Poznajcie się!”.
Jakie jest twoje ulubione dzieło sztuki lub film opowiadający o postaci wampira?
Moje ulubione dzieło to właśnie film „Wampirou” Lygii Pape z 1974 roku, bezlitosna anarchistyczna satyra na relacje między osobą artystyczną a rynkiem sztuki. Oprócz snucia się po wyludnionych plażach i ulicach artysta-wampir Wamp uczestniczy w galeryjnym bankiecie, podczas którego atakuje i gryzie artystkę Lygię Clark (1920-1988), poetę Waly’ego Salomão (1943-2003) oraz samą Pape. Jednego dnia do Wampa przychodzi handlarz sztuką tylko po to, aby go oszukać i ukraść jego wampiryczną tożsamość. Film demaskuje, jak wampiryzm może być równie dobrze metaforą dla ekonomicznych oszustw, spekulacyjnych baniek finansowych i wyzysku w dobie „polityki tożsamości”. Kapitalistyczne „pocałunki” są zbyt blisko pulsującej świeżą krwią szyi sztuki.
Mikołaj Sobczak, fot. Mateusz Lewocz
Tam, gdzie w ciałach płynie krew, tam stwarza się mit o wampirze. Wiemy też, że tego rodzaju mity stanowiły metaforę od zawsze służącą do opowiedzenia historii o społecznych lękach. Jakie jest twoje rozumienie postaci wampira?
W postaci wampira tkwi niezużyty potencjał cudownej ambiwalencji. Z jednej strony to postać, która odrzuca społeczne normy, nie poddaje się prawu umierania, jest tym, o czym wszyscy fantazjujemy – nieśmiertelnym, wolnym od moralności narzuconej przez społeczeństwo. Odmieńczy Rewolucjonista! A skoro już przy rewolucji jesteśmy, to odczytując „Kapitał” Marksa jako gotycką powieść (co w momencie jego publikacji było akurat modną formą literacką), dostrzeżemy w figurze wampira ilustrację idei wyzysku – martwy kapitał odzyskuje życiodajne soki, wysysając je z żywej pracy. To zestawienie z wampirem pomaga również uchwycić proces alienacji, w którym martwe zaczyna dominować nad żywym, a kradzież witalnych sił robotników pozostaje niewidoczna. Wampir jest lustrem, w którym możemy zobaczyć zarazem nasze najgłębsze lęki, jak i pragnienia.
Kły zanurzają się w miękkiej skórze szyi w zbliżeniu przypominającym pocałunek, zęby penetrują, następuje wymiana płynów. Wampir to bardzo seksualna figura, czy też tak ją rozumiesz?
Wampir jest przede wszystkim figurą graniczną, która przekracza normy tego, co wypada, a przez to tak bardzo nas przeraża i fascynuje – zupełnie jak życiowe czy polityczne zmiany. Seksualność wampira to seksualność wykluczonych, odrzuconych przez społeczeństwo, osób odmieńczych. Wampirzy pocałunek to nie tylko akt zbliżenia, ale także akt zawłaszczenia, subwersji. Spójrz na Lucy z „Draculi” – jej przemiana to nie tylko przejście w stan nie-życia, ale też wyzwolenie seksualne, którego nie mogła zaznać jako „czysta” wiktoriańska kobieta. Ale widzę również ten przemieniający na zawsze, biseksualny akt wessania się w cudze ciało (niezależnie od jego płci) jako ponure ostrzeżenie przed HIV. Pamiętajcie o prewencji i zapytajcie swojego lekarza o PrEP!
Opowiesz o symbolice wampirów i czarownic w swoich obrazach?
Wampiry i czarownice w moich pracach to figury buntu, wymykające się opresyjnym mackom władzy. To zwykle bohaterowie tragiczni, ale i potężni, wywodzący się z marginesów społeczeństwa, w swej odmienności odnajdujący siłę. Nie zmienimy systemu w pojedynkę, ale nasze pocałunki zaczarowują rzeczywistość. Czarownica, czy jak wolę ją nazywać: „ciota”, jak mówiono o niej jeszcze w XVIII wieku, wyśmiewana i prześladowana, staje się w moich obrazach przewodniczką, nauczycielką tych, którzy odważą się odrzucić narzucone normy. Wampir natomiast to figura nieustannej transformacji – ciało, które się odradza, tożsamość, która ciągle się przekształca, co tym bardziej podoba mi się jako Skorpionowi – zodiakalnej reprezentacji głębokiej przemiany poprzez unicestwienie starego. Odmieńcy, wampiry, cioty to symbole rewolucji, zarówno osobistej, jak i społecznej.
Patrycja Pichnicka-Trivedi
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Jestem naukowczynią, a dokładnie – badaczką kultury. Trudno mi w tym momencie określić dokładniej swoją pozycję, ponieważ właśnie złożyłam pracę doktorską i czekam na dalsze procedowanie. Tematem tejże pracy, co chyba nie jest zaskoczeniem, są narracje wampiryczne, a konkretnie narracje XXI-wieczne z różnych kręgów kulturowych (narracje anglojęzyczne, francuskojęzyczne, polskie i rosyjskie).
Jakie jest twoje ulubione dzieło sztuki lub film opowiadający o postaci wampira?
Niezmiernie trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Jako badaczkę pasjonują mnie utwory, które wcale mi się nie podobają, ale niosą ze sobą wiele kulturowych znaczeń, jak saga „Zmierzch”. Jako konsumentka kultury darzę też pewne utwory sentymentem, na przykład „Pamiętniki wampirów”, i są też takie, które z całą powagą doceniam, jak film „Byzantium”. Wreszcie, są utwory, które doceniam za poziom artystyczny, a z którymi absolutnie nie mogę się zgodzić ideologicznie – tak jest w przypadku najnowszego francuskiego filmu „Vourdalak”.
Patrycja Pichnicka-Trivedi, fot. Mateusz Lewocz
Tam, gdzie w ciałach płynie krew, tam stwarza się mit o wampirze. Wiemy też, że tego rodzaju mity stanowią metaforę od zawsze służącą do opowiedzenia historii o społecznych lękach. Jakie jest twoje rozumienie postaci wampira?
Po pierwsze, nie powiedziałabym, że mit o wampirze istniał zawsze i wszędzie, na przykład Japonia w zasadzie nie posiada legend, które można by zakwalifikować jako wampiryczne. Poza tym w różnych częściach świata istniały różne stwory wampiropodobne i pijące krew: ghule, czarownice, demony. Część badaczy zalicza je do wampirów i twierdzi, że folklor wampiryczny był uniwersalny. Ja zaliczam się do drugiej części, tej, która twierdzi, że postać wampira była wytworem bardzo konkretnego kręgu kultury ludowej. Chodzi oczywiście o folklor słowiański i postacie takie jak „vampir” (serbski), „upiór” (polski) czy „upyr” (rosyjski) oraz inne, wszystkie nazywane pochodnymi nazwami. Te postacie nie zawsze piły krew, czasem piły choćby mleko, ale zanim zaczniemy się śmiać, musimy sobie uświadomić, że dawnym społecznościom rolniczym mleko mogło wydawać się cenniejsze niż krew (zachęcam do przeczytania wyśmienitych książek Łukasza Kozaka). Kryterium „picia krwi” jest więc kryterium narzuconym badaniom nad folklorem przez późniejsze (zachodnie) utwory fikcyjne. Ponadto uznanie wszystkich postaci pijących krew lub wysysających życie za rodzaje wampirów może skutkować paradoksalnymi wnioskami, na przykład że irlandzcy powracający zmarli są bardziej wampirami niż słowiańskie wampiry.
Natomiast wampiry, jakie my znamy, są wytworem fikcji: w czasie Oświecenia Zachodnia Europa „odkryła” folklor Europy Wschodniej i adoptowała postać wampira do swojej literatury oraz kultury (o różnicach między folklorem a fikcją można przeczytać u Paula Barbera). Ten „wampir z fikcji” wyrażał wiele rzeczy: od początku swego istnienia był figurą transgresji seksualnej i/lub płciowej, figurą zarazy czy figurą Obcego. Być może jednak najistotniejsze jest właśnie to, że fikcyjne opowieści o wampirach były produktem Zachodu, a ich przybycie do krajów nie-zachodnich lub nie-w-pełni-zachodnich (czy też ich powrót pod zmienioną postacią, jeśli mówimy o Europie Wschodniej) jest jednym ze znaków westernizacji, działającej pod płaszczem globalizacji.
Kły zanurzają się w miękkiej skórze szyi w zbliżeniu przypominającym pocałunek, zęby penetrują, następuje wymiana płynów. Wampir to bardzo seksualna figura, czy też tak ją rozumiesz?
Absolutnie tak. W zasadzie nie ma postaci wampira, która nie byłaby naładowana seksualnością. Poprzez wampira opowiada się metaforami seksualnymi, nawet jeśli akurat mówimy o czymś innym niż seks, na przykład o władzy, kapitalizmie czy nałogach. O tym wszystkim mówi się w terminach seksualnych, dlatego można przywołać każdego wampira: niewątpliwie transgresywnego Draculę w jego różnych wcieleniach, ale i Edwarda ze„Zmierzchu”, którego gros starań obejmuje kontrolę swojej seksualności i seksualności partnerki. Co sądzisz o motywie wampira jako supermana w kontekście (re)faszyzacji tej figury?
W pewnym sensie opowieści o wampirach zawsze były faszyzujące. Spieszę wyjaśnić, że postrzegam faszyzm jako spektrum: podążając za Theweleitem, Agambenem czy Mbembe, uważam, że faszyzm nie był odwrotnością zachodniej liberalnej formacji kulturowo-społeczno-politycznej, ale raczej jej rozwinięciem do ekstremum. I oto opowieść o wampirze powstała jako opowieść o maczystowskim triumfie (faktycznym lub pożądanym) białych, heteroseksualnych zachodnich mężczyzn z nowej klasy średniej/wyższej nad Obcym i/lub Obcą. Nic dziwnego, że Hitlerowi tak łatwo przyszło porównanie Żydów do wampirów. Wydawałoby się, że powstanie opowieści o dobrych wampirach powinno coś zmienić, ale na ogół jest zgoła przeciwnie. Wspomniany najszlachetniejszy ze szlachetnych wampirów Edward jest takim samym białym, bogatym, heteroseksualnym maczo, jak bohaterzy-łowcy wampirów z „Draculi” Brama Stokera. Taki wampir staje się rodzajem superbohatera, dysponującego nadzwyczajnymi mocami supermana i lansuje te same patriarchalne, kapitalistyczne, heteronormatywne wartości, które lansowały XIX-wieczne opowieści o wampirach-potworach i ich poskromicielach. Czyni je nawet bardziej atrakcyjnymi. Znamienne jest to, że niektóre utwory nawet nie próbują kamuflować swojej postawy pod płaszczykiem liberalizmu czy libertarianizmu, chociażby niedawno opublikowana powieść Kotowskiego otwarcie nawiązuje do mitu nadczłowieka.
Olaf Brzeski
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Artystą, autorem rzeźb, instalacji i filmów, a w sumie to opowiadam historie.
Jakie jest twoje ulubione dzieło sztuki lub film opowiadający o postaci wampira?
Jako dziecko obejrzałem w telewizji film „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga z Klausem Kinskim w tytułowej roli. To było straszne i dziwaczne zarazem. Potem przyszła wysmakowana wizualnie „Zagadka nieśmiertelności” z Catherine Deneuve i Davidem Bovie, bez słynnych zębów i krwi. Tony Scott pokazał mi, że tak też można opowiadać o wampiryzmie. Jako nastolatek w latach osiemdziesiątych polubiłem „Straconych chłopców” o gangu wampirów, a raczej o trudnej młodzieży, ale na samym końcu zawsze jest„Dracula”Francisa Forda Coppoli. Teatralność i przepych tej interpretacji, a także postać Miny, która odwzajemnia namiętność wobec Draculi, uruchomiły we mnie spojrzenie na postać wampira nie tylko jako na coś strasznego, ale i pociągającego. Zagrały mi te kontrasty. Olaf Brzeski, fot. Mateusz Lewocz
Tam, gdzie w ciałach płynie krew, tam stwarza się mit o wampirze. Wiemy też, że tego rodzaju mity stanowiły metaforę od zawsze służącą do opowiedzenia historii o społecznych lękach. Jakie jest twoje rozumienie postaci wampira?
Wróćmy do lat osiemdziesiątych, kiedy często w mediach przewijała się figura wampira stąpającego po naszych miastach i wsiach, gwałcącego i mordującego kobiety. Dla mnie jako dzieciaka to był prawdziwy szok. Nie do końca rozumiałem, że w Polsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wampirami nazywano seryjnych morderców, i muszę przyznać, że gdy usłyszałem w telewizji, że jakiś wampir dusił swoje ofiary, byłem rozczarowany, że nie wypijał ich krwi. To było ciekawe; to przeniesienie mitu na zgrzebną, polską, PRL-owską rzeczywistość, w której wampir błąka się po naszych fabrykach i PGR-ach. Jakby specyfika tamtej rzeczywistości potrzebowała jakiegoś ufantastycznienia z jednej strony i sterroryzowania wyobraźni z drugiej. Dziwne, że nikt nie poświęcił tematowi wampira żadnego poważnego dzieła w polskiej kinematografii.
Kły zanurzają się w miękkiej skórze szyi w tym zbliżeniu przypominającym pocałunek, zęby penetrują, następuje wymiana płynów. Wampir to bardzo seksualna figurą, czy też tak ją rozumiesz?
Oglądając w filmach wijące się ciała kobiet, kiedy wampir wbija w nie zęby, przeczuwałem, że chyba jest im dobrze, ale kłóciło mi się to z ranieniem ciała, z tym powolnym słabnięciem i w końcu umieraniem. Mam niekontrolowany, kończący się omdleniem lęk na widok upływającej krwi, dlatego jej utrata nigdy nie spotka się w mojej podświadomości z rozkoszą. Choć scena seksu Lucy z bestią na kamiennym stole w ogrodzie w „Draculi” Coppoli jest dla mnie erotyczna. To dlatego, że on jest bezbronny i pozostaje w mocy pasji, więc szanse tych dwoje są jakby wyrównane.
Na koniec porozmawiajmy o twojej rzeźbie zatytułowanej „Wampir” i twojej fascynacji zębicznej.
Mroczne aspekty zawsze były obecne w mojej twórczości, ale dopiero „Wampir” stał się początkiem powrotu do fascynacji Nosferatu, do filmów science fiction, do historii wywołujących dreszcz przerażenia i ekscytacji. „Wampir” był próbą pożenienia ze sobą kampu i dosłowności z wyszukaniem i szlachetnością materii ceramiki. Jest też rzeźbą, przy robieniu której odłączyłem wszelkie hamulce. Zrobiłem kiedyś pracę „Oddech południowej ściany” przedstawiającą zęby wmontowane w ścianę, uśmiech zębiczny bazujący na moich krzywych zębach powiększonych dziesięciokrotnie. Wątek szczerzenia kawałków kości osadzonych w miękkich dziąsłach wydaje mi się jakoś szczególnie niepokojący. To, że są na wierzchu i trzymają się w tych różowościach. Nigdzie indziej kość z nas nie wystaje, jak w jamie gębowej.