Advertisement

Rozmnażanie się jest szkodliwe dla środowiska. To kolejny powód, by inwestować w edukację seksualną

Autor: Zuzanna Gralewicz
13-09-2019
Rozmnażanie się jest szkodliwe dla środowiska. To kolejny powód, by inwestować w edukację seksualną

Przeczytaj takze

Już od 2017 roku wiadomo, że zdecydowanie się na jedno dziecko mniej w rodzinie pomaga zredukować emisję CO2 o ok. 58 ton na rok. Według naukowców z Uniwersytetu Lund, do wielkiej czwórki pro-ekologicznych wyborów życiowych weszły jeszcze: dieta oparta na produktach roślinnych, nieposiadanie auta i unikanie podróży samolotem (najlepiej ograniczyć je do ok. 2 rocznie).
Według innych, należałoby do tego dodać jeszcze nieużywanie jednorazowych plastikowych opakowań, czy niespożywanie produktów zawierających olej palmowy – nic jednak nie może się równać z prowadzeniem mniejszej rodziny. Oczywiście, najbardziej efektownym ekologicznie wyborem jest całkowita rezygnacja z rodzicielstwa. Nic dziwnego – za 20 lat ma nas być aż 10 miliardów, a pojemność ekologiczna Ziemi już dziś jest mocno nadwyrężona.
Więcej ludzi oznacza więcej gęb do wykarmienia. Żebyśmy mogli liczyć na to, że dla przyszłych pokoleń w ogóle starczy jedzenia, już dziś powinniśmy jeść 75 proc. mniej czerwonego mięsa, 90 proc. mniej wieprzowiny i połowę jajek, które jemy teraz – donosi prestiżowy magazyn naukowy Nature.
To równanie nie jest aż takie trudne, ani kontrowersyjne, jak mogłoby się wydawać. Nasza gospodarka opiera się przecież zasobach naturalnych: paliwach kopalnianych, roślinach, zwierzętach i wodzie, powinniśmy więc nimi w jakikolwiek sposób gospodarować, zamiast czerpać bez umiaru. Tę prostą zależność odkrył po raz pierwszy Klub Rzymski już w latach 70.
Od tego czasu wyliczenia Klubu Rzymskiego pozostają w głębokim poważaniu, podczas gdy większość światowych liderów wyznaje zasadę „dla nas wszystko, a po nas spalona ziemia”. Z lasami deszczowymi właściwie możemy się już pożegnać. Bezprecedensowa skala deforestacji na całym świecie przyczyniła się do spadku jakości powietrza, a oceany to dziś ciepła zupa z plastiku: rafy koralowe prawie już nie istnieją, a zamieszkujące oceany stworzeniaskażone są toksyczną mieszanką chemikaliów, którą do nich spuszczamy.
Mało tego, w pień wybiliśmy już 83 proc. wszystkich dzikich zwierząt – obecnie 70 proc. ptaków świata to kurczaki i inne ptaki hodowane na drób, a 60 proc. wszystkich ssaków stanowią zwierzęta hodowlane (krowy i świnie). Reszta to ludzie (ok. 30 proc.) i zwierzęta domowe, np. psy i koty. Dzikie ssaki stanowią dziś tylko 4 proc. ssaków świata.
To nie bagatela. Głosy, że powinniśmy przestać udawać, że uda nam się zatrzymać kryzys ekologiczny i wszystko będzie dobrze, pojawiają się w mediach coraz częściej. Niewykluczone, że deficyt zasobów naturalnych, przede wszystkim wody, spowoduje„klimatyczny apartheid”, gdzie tylko bogaci będą mogli sobie pozwolić na niwelowanie skutków zdrowotnych kryzysu ekologicznego. A to i tak jedna z bardziej optymistycznych prognoz.
Mimo tego, mało kto zadaje sobie pytanie: czy na taki świat warto sprowadzać kolejną ludzką istotę? Czy moje dziecko ma w ogóle szansę na szczęśliwe życie w przyszłości? Chęć przekazania własnych genów powinna przestać być powszechnie uważana za powód wystarczający do rozmnażania się. Mogłoby się przy tym wydawać, że większość decyzji o posiadaniu dzieci musi być podejmowana w zupełnej nieświadomości lub podyktowana przypadkiem. Bo jakim człowiekiem trzeba by było być, żeby zdecydować się na rodzicielstwo będąc świadomym stanu Ziemi? To krótkowzroczny egoizm. Właśnie z tego powodu dostęp do antykoncepcji i edukacja seksualna powinny stać się priorytetami. To samo dotyczy społecznego wizerunku osób, przede wszystkim kobiet, które nie planują mieć własnych dzieci.
Tymczasem, według analizy Contraception Atlas 2019,Polska ma najniższy wynik, jeśli chodzi o dostępność antykoncepcji w całej Europie. Edukacja seksualna również pozostaje tematem budzącym ciąg kontrowersji politycznych i religijnych. A mogłoby się wydawać, że możliwość wyboru, świadomego zrzeczenia się posiadania dzieci, powinna być dla nas czymś naturalnym, skoro to najszybsza droga do uchronienia się przed katastrofą.
Należy przy tym podkreślić, że nierozmnażanie się nie jest równoznaczne z niewychowywaniem dzieci. W zeszłym roku 1361 dzieci poniżej siódmego roku życia przebywało w domach dziecka i innych placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Teoretycznie, obecne przepisy przewidują, że dzieci w tym wieku powinny wychowywać się w rodzinach zastępczych, a nie w domach dziecka – tych ostatnich ubyło, w porównaniu z 2017 rokiem, aż o 670 – ale chętnych do adopcji ciągle brakuje.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement