Zapnijcie pasy:
- Podczas kazania ksiądz bardzo żywiołowo dowodził, że maseczki i żele antybakteryjne nie pomogą nam w walce z koronawirusem, bo tylko modlitwa może ochronić ludzi. Tłumaczył, że epidemia to kara boska za życie w grzechu: za homoseksualizm, za pary, które mieszkają razem bez ślubu i za tych, którzy „mordują nienarodzone dzieci” - powiedziała wrocławskiej "Gazecie Wyborczej" Patrycja, jedna z uczestniczek mszy w Kościele św. Michała Archanioła we Wrocławiu.
To tym bardziej absurdalne, że parę dni temu Episkopat poinformował wiernych o możliwości przyjmowania komunii świętej na rękę, dodając, że jeżeli ktoś obawia się wirusa, powinien zrezygnować z wody święconej. Ks. Leonard Wilczyński nie zgadza się z odgórnymi założeniami i "uważa je za atak na Kościół". Oprócz obarczenia winą homoseksualistów, skrytykował także zalecenia lekarzy oraz Chinczyków ("są brudni, jedzą nietoperze i martwe płody"). Jak można się domyślić, większość wiernych była oburzona.