Pomiędzy sztuką a dystrybucją: rozmawiamy z Romanem Gutkiem
Autor: Agnieszka Sielańczyk
14-03-2025


W świecie zdominowanym przez blockbustery i algorytmy streamingowych gigantów, niektórzy wciąż wierzą w siłę kina, które porusza, prowokuje i zmienia perspektywę widza. Roman Gutek od ponad trzech dekad konsekwentnie wprowadza na polski rynek filmy, które gdzie indziej mogłyby pozostać nieodkryte. Poprzez stworzone przez siebie festiwale, zbudował przestrzeń dla spotkań polskiej publiczności z kinem artystycznym z całego świata. Rozmawiamy o przeszłości i przyszłości ambitnego kina w Polsce, festiwalowych odkryciach i o tym, jak rozpoznać tytuł, który ma szansę przemówić do polskiego widza.
Panie Romanie, zanim przejdę do festiwalu Timeless i do sekcji, którą się Pan zaopiekował, interesuje mnie Pana zdanie na temat tego, jak zmienił się krajobraz kinowy po pandemii. Z perspektywy widza i kinowego biznesmena.
Myślę, że kino w ostatnich 20 latach zmienia się bardzo dynamicznie, przede wszystkim dlatego, że kamery cyfrowe spowodowały dużą rewolucję i powstaje znacznie więcej filmów niż do tej pory. Po prostu taniej się je produkuje. Są mniejsze koszty produkcji związane z tym, że zespoły, ekipy są mniejsze i tak dalej. Czyli zmienia się bardzo dużo, jeśli chodzi w ogóle o kino szeroko rozumiane i produkcję, dystrybucję. Dystrybucja też bardzo się zmieniła. Kiedyś wprowadzaliśmy filmy – mówię o mniejszych produkcjach –w trzech albo pięciu kopiach, i to nie było aż tak dawno, bo na początku Gutek Film, 30 lat temu. Te kopie były najpierw w Warszawie, później trafiały do innych kin. To, że pojawiły się cyfrowe kopie, spowodowało, że film może jednocześnie być pokazywany w nieograniczonej liczbie sal kinowych i trudniej jest dłużej utrzymać film na ekranach
Natomiast pandemia te procesy oczywiście wstrzymała. Świat stanął. Filmy, które miały wchodzić do kin, nie wychodziły, bo kina były zamknięte. Pojawiło się wiele platform internetowych, gdzie można było oglądać filmy i nawet ci, którzy nie oglądali filmów w Internecie, zaczęli to robić. I wielu z tych widzów tam już zostało.
Sale kinowe opustoszały.
Te pierwsze lata po pandemii nie były łatwe, ale jeśli chodzi o kino ambitniejsze, artystyczne, to autorskie, którymi ja się zajmuję na co dzień, to ta widownia się odbudowała, mimo że platformy zostały. Myślę, że one są też potrzebne dla tych, którzy mieszkają w miejscowościach, gdzie nie ma kin albo jak są kina, to pokazują komercyjne filmy i to kino artystyczne, autorskie tam nie dociera. Powstało dużo małych platform, chociażby Nowe Horyzonty i Gutek Film. Sieć Kin Studyjnych zrobiła swoją platformę, dzięki czemu zyskali widzowie.
Pana rola między twórcą, producentem a widzem trwa już bardzo długo. Nie chciał Pan poczuć emocji twórcy i zrobić film?
Ja jestem zawsze ciekawy twórców i też ciekawią mnie twórcy tacy wyraziści. Lars von Trier, David Lynch czy Jarmusch, Peter Greenaway. Też wolę kino kreacyjne niż takie odtwarzające rzeczywistość. Jest tych twórców na pewno dużo więcej. Andrzej Tarkowski był reżyserem, bliski jest mi Werner Herzog, niemiecki reżyser. Natomiast jest mi naprawdę dobrze w tym miejscu, gdzie jestem. Dużo osób o to pyta, czy nie chciałbym zrobić filmu. Tyle filmów widziałem, oglądałem. Znam też trochę kuchnię, w sensie warsztat i mamy firmę, która mogłaby taki film wyprodukować, ale dobrze mi jest w tej roli, w której jestem. Lubię to co robię, czuję się spełnionym człowiekiem i to jest najważniejsze.
Filmy pokazywał Pan już będąc studentem.
Urodziłem się na wsi pod Lublinem. Jak kończyłem liceum czy zaczynałem studia, to był monopol państwa i trudno było myśleć o tym, że się będzie miało prywatne kino czy firmę, która będzie dystrybuowała, kupowała prawa i wprowadzała je do kin. W 1977 roku, na początku studiów w Warszawie, zacząłem współpracę z dyskusyjnymi klubami filmowymi i tam pokazywałem najpierw filmy. Później moim marzeniem było, żeby mieć kino i żeby tam pokazywać te filmy, które lubię. Kilka lat później zamarzyło mi się, żeby kupować prawa do ulubionych filmów i pokazywać je w całej Polsce. To mi się spełniło i mam ogromny przywilej, że mogę się dzielić z widzami tym, co jest mi bliskie.
Jak oglądam film, to zawsze myślę o widzu. I nawet jak czasami wiem, że to będzie tylko kilka tysięcy widzów, to też ma to duży sens, żeby pokazywać takie filmy niszowe, które, gdyby nie firma Gutek Film, nie festiwale, to może by nigdy do Polski nie trafiły. Myślę, że mam świetną sytuację: moja pasja do kina jest także moją pracą. Oczywiście muszę też myśleć o stronie ekonomicznej, bo prowadzę firmę, która jest spółką – Gutek Film już 31 rok – i Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, które jest jedną z większych w tej chwili organizacji pozarządowych zajmujących się kulturą w Polsce.

Co takiego jest w tych festiwalach filmowych wyjątkowego, że wciąż bardzo dużo energii i pracy Pan temu poświęca?
W pracy dystrybutora filmów jest dużo powtarzalności i rutyny. Wybory, szukanie, odkrywanie tytułów, negocjacje są fascynujące. Później to już są techniczne rzeczy i to jest trochę nudne, mówiąc wprost. Staram się uciekać od rutyny i co jakiś czas wymyślać coś nowego, oczywiście związanego z pokazywaniem filmów. Myślę, że festiwale są bardzo żywe, organiczne. Nowe Horyzonty, jeden z ważniejszych festiwali filmowych w Polsce, powstał 25 lat temu z takiej potrzeby pokazywania tych filmów, których my nie byliśmy w stanie wprowadzić do kin. Bo Gutek Film może wprowadzić 20 filmów do kin. Nie ma więcej przestrzeni, kiedy na ekrany wchodzi 300 filmów w ciągu roku. Myśmy oglądali i nadal oglądamy po prostu dziesiątki czy setki filmów rocznie i żal było filmów, których nie mogliśmy pokazać w Polsce. I stąd pomysł: zróbmy taki festiwal dla tych filmów. Razem z Jakubem Duszyńskim, który pracuje w Gutek Film prawie 30 lat, współtworzył festiwal Nowe Horyzonty, wybieraliśmy filmy do programu festiwalu. Byliśmy blisko widzów, widzieliśmy, jakie emocje niektóre filmy wywołują. Były zachwyty, ale także trzaskanie fotelami. Nasze wybory dzieliły publiczność, ale taki był pomysł na ten festiwal – żeby był wyrazisty.
Festiwale dają bardzo dużo wolności. Często sprowadzam filmy na kilka pokazów i można rzeczywiście mieć tę frajdę, żeby wybierać to, co niszowe i dzielić się tymi malutkimi filmami, odkryciami z widzami. Ja jestem zawsze bardzo ciekawy reakcji widzów i festiwale na to pozwalają. Zresztą jak Gutek Film na początku miał biuro w kinie Muranów, to naprawdę spędzałem tam dużo czasu. Wchodziłem sobie czasami do sali i patrzyłem, jak widzowie reagują na swoje ulubione sceny.
A Pan ma taką ulubioną?
Niejedną. Weźmy na przykład film „Spragnieni miłości” Wong Kar-Waia. Jest tam taka scena, jak główna bohaterka powoli schodzi po schodach. Brzmi banalnie, ale jest niesamowita. Ta scena jest taka bardzo zmysłowa i filmowa, bardzo ją lubię. Widziałem ją ze 30 razy. Lubiłem podsłuchiwać, jak ludzie wychodzili z sali i mówili o tym filmie.
Wspaniały film. A festiwal to nie tylko seanse, ale też to, co dzieje się pomiędzy nimi.
No tak, to jest super. Kolejki były długie, kiedy karnety nie były elektroniczne. Więc w tych kolejkach się stało, rozmawiało. Miało to swój urok. Bycie razem też jest super.
Przejdźmy do Timeless Film Festival, który jest wydarzeniem wyjątkowym na mapie polskich festiwali filmowych. Za granicą festiwale klasyki filmowej się odbywają, w Polsce natomiast jest to pierwszy raz, kiedy rzeczywiście można zobaczyć stare kino.
W czasie studiów miałem możliwość uczestniczyć jako wolny słuchacz, w seminarium doktoranckim z antropologii kina w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, u profesora Aleksandra Jackiewicza. Zrobiłem kurs historii i teorii kina. Ciekawie było śledzić, jak się to kino rozwijało, zmieniało i patrzeć z antropologicznej strony na te zmiany. Można zobaczyć, jak się mody zmieniały, jak świat się zmieniał, dzięki kinu.
Zobaczyć te filmy na dużym ekranie to jest też wartość. Klasyka teraz dostaje drugie życie, dzięki cyfrowym kopiom i dzięki temu, że się je rekonstruuje, odnawia. Kiedyś te kopie były przechowywane w filmotekach i rzadko udostępniane. Dzięki cyfryzacji dystrybucja tych filmów jest łatwiejsza, bo nie ma ryzyka uszkodzenia.

Pana sekcja „Uczta kinomanów i kinomanek” na tym festiwalu to jest potężna lista wspaniałej klasyki.
Alfred Hitchcock, Martin Scorsese, Stanley Kubrick, Sally Potter, Peter Weir, Oliver Stone, Agnès Varda, Luis Buñuel, Jane Campion, Michael Haneke, Andrzej Żuławski, Robert Bresson, Ester Krumbachová …. To tylko niektóre nazwiska autorek i autorów, których filmy pokażemy w ramach liczącej ponad siedemdziesiąt tytułów sekcji Uczta kinomanek i kinomanów. Mamy nadzieję, że ten obszerny wybór sprawi uczestnikom festiwalu przyjemność, zaspokoi kinofilskie pragnienie ponownego oglądania ukochanych filmów i odkrywania ich na nowo. Dlatego w programie znalazło się wiele ostatnio odnowionych cyfrowo filmów.
Sekcja ta jest kompendium wiedzy na temat zmian, jakie zachodziły w kinie przez ostatnie stulecie. Począwszy od lat 20. i 30. – reprezentowanych przez „Gorączkę złota”, „Przeminęło z wiatrem”, „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” i „Dziwolągi”. Ważne tytuły z lat 70 i 80.: „Wybawienie” Johna Boormana, „Sugarland Express” Stevena Spilberga, „Carrie” Briana De Palmy, „Piknik po Wiszącą Skałą” i „Świadek” Petera Weira, „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese. Po współczesne – „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” Davida Finchera i „Incepcję” Christophera Nolana, bodaj najważniejszych dziś twórców kina mainstreamowego. Istotne dzieła kina amerykańskiego, azjatyckiego i europejskiego. Dramaty, komedie, thrillery, westerny, filmy grozy, sci-fi, a nawet erotyki – jak słynny dyptyk Nagisy Ôshimy „Imperium namiętności” oraz „Imperium zmysłów”. Filmy powszechnie znane i kinofilskie perły, niezwykle rzadko dostępne na dużym ekranie – jak choćby „Za nasze miłości” Mauricea Pialata, „Zabójstwo inżyniera Čerta” Ester Krumbachovej, „Kobieta gniewu” Tseng Chuang-hsianga, „Golden Eighties” Chantal Akerman czy „Rebelia” Michaela Hanekego. Tegoroczny wybór jest ogromny, to praktycznie festiwal w festiwalu.
A to zaledwie kilka dań z Uczty kinomanek i kinomanów. Całość do zobaczenia podczas drugiej edycji Timeless Film Festival Warsaw, wydarzenia, które – zgodnie ze swoją nazwą – jest hołdem złożonym kinu ponadczasowemu, porywającemu kolejne pokolenia. Dokładnie tak, jak od dekad porywają tytuły z niniejszej sekcji.
Długo się zastanawialiśmy, jak nazwać ten festiwal, bo nie chcieliśmy mu nadać akademickiej łatki „festiwal klasyki”, więc w nazwie mamy Timeless Film – filmy ponadczasowe, czyli takie, których jednak czas nie nadgryzł, nie naruszył. Takie, które są dzisiaj aktualne, mają uniwersalne wartości.
Z klasyką też jest tak, że na różnych etapach życia te filmy o czymś innym nam mówią. Mogę obejrzeć ten sam film i zobaczyć go zupełnie inaczej.
Tak, to prawda. I z książkami też tak jest. Oglądamy filmy na nowo, jesteśmy dojrzalsi, znajdujemy zupełnie inne znaczenie. Człowiek jest bogatszy w doświadczenia. I to właśnie podkreślają ludzie, że to jest dla nich ważne. A tak jak już mówiłem, to dla nich robimy te festiwale. Ja z pierwszą edycją Nowych Horyzontów trochę ryzykowałem, ale wiedziałem, że liczba zainteresowanych jest duża. Pamiętam, jak jechałem pociągiem do Sanoka i z pociągu wyszła wielka grupa widzów, witających się ze mną: „Dzień dobry, Panie Romanie”. To jest super widzieć młodych, otwartych, ciekawych świata ludzi gotowych spędzać całe dni w ciemnych kinowych salach. Pełne sale na trudnych, wymagających ciszy i skupina, filmach. Czerpie z tego energię i to daje takiego kopa, że można góry przenosić.
Dziękuję za spotkanie.
Timeless Film Festival Warsaw odbędzie się między 7 a 14 kwietnia w Warszawie.Szczegóły festiwalowe znajdziecie TUTAJ.
Polecane

„Pomysł na film wziął się z idei bardzo bliskiej mojemu sercu, dotyczącej upływającego czasu i tego, jak życie się zmienia” – o swoim najnowszym filmie mówi Paolo Sorrentino

Jakub Gierszał jako seryjny morderca w nowym serialu. To będzie hit!

Helmut Lang w nowej odsłonie – legendarny projektant tworzy rzeźby

„The Odyssey” – Matt Damon zagra Odyseusza w nowej produkcji Christophera Nolana

Koniec Bonda, jakiego znamy. To nowa era dla kultowej serii

Fikcyjny wirus z kosmosu w reportażu naukowym. Twórca „Gry o tron” bada nowe formy życia
Polecane

„Pomysł na film wziął się z idei bardzo bliskiej mojemu sercu, dotyczącej upływającego czasu i tego, jak życie się zmienia” – o swoim najnowszym filmie mówi Paolo Sorrentino

Jakub Gierszał jako seryjny morderca w nowym serialu. To będzie hit!

Helmut Lang w nowej odsłonie – legendarny projektant tworzy rzeźby

„The Odyssey” – Matt Damon zagra Odyseusza w nowej produkcji Christophera Nolana

Koniec Bonda, jakiego znamy. To nowa era dla kultowej serii


