Luksusowy dom mody Balenciaga słynie z oryginalnych, kontrowersyjnych projektów, które są szeroko komentowane. Zaliczają się do nich m.in. ubłocone trampki za 8 tys. zł, przeraźliwie brzydkie sneakersy, crocsy na wysokich platformach, torebka przypominająca opakowanie Lay’s czy niebieska torba za blisko 10 tys. zł, która do złudzenia przypomina charakterystyczną, niebieską torebkę Ikei. Ekscentryczne wybryki Balenciagi często wywołują dyskusje na temat tego, czy sprzedawanie absurdalnych rzeczy za niebotyczne kwoty to nadal moda lub sztuka.
To pytanie nasuwa się również podczas przeglądania kolekcji Balenciagi ready-to-wear na lato 2023. Na czas pokazu marki wybieg zamienił się w... błotną krainę, która okazała się idealnym dopełnieniem kolekcji. Inspiracją były przeżycia dyrektora kreatywnego, Demny Gvesaslii, oraz to, co obecnie dzieje się na świecie. Mowa oczywiście o wojnach, pandemiach, katastrofie klimatycznej i zagrożeniach związanych z rozwojem technologii. Sam Demna również nie miał łatwo. Urodził się w małym, gruzińskim miasteczku. Gdy był dzieckiem, on i jego rodzice uciekli przed wojną. W późniejszych latach dodatkową trudnością okazała jego orientacja seksualna, o której nie mógł mówić w Gruzji głośno. Demna zrobił coming out przed rodzicami dopiero w wieku 32 lat.
Ubrania z kolekcji ready-to-wear na lato 2023 wyglądają, jakby swoje już przeżyły. Jeden z flagowych looków to dzinsowy outfit, składający się ze zniszczonych spodni oraz porwanej kurtki. Spodnie kosztują ok. 2,5 tys. dolarów, a kurtka 3,2 tys. dolarów, co daje łącznie blisko 25 tys. zł. To trochę vibe zniszczonych ubrań po rodzicach, lecz niestety ani to ładne, ani warte swojej ceny. Chętni jednak zawsze się znajdą – w końcu noszenie Balenciagi to nie lada prestiż.