Paliga oskarżyła wykładowców łódzkiej filmówki o przemoc fizyczną i psychiczną oraz nadużywanie władzy. Według niej uczelnia nie przestrzega zasad etyki i nie zapewnia studentom poczucia bezpieczeństwa, a absolwenci nie wiedzą, jak bronić się przed mobbingiem i wykorzystywaniem seksualnym na planie oraz uważają przekraczanie swoich granic psychicznych i fizycznych za niezbywalną część zawodu. Aktorka podała również przykłady przemocowych zachowań, które miały zostać „zamiecione pod dywan" przez władze uczelni.
Przemoc, mobbing i molestowanie
„- Na wydziale aktorskim panuje absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy „łamać” i „przyzwyczajać do zaciskania zębów”, a także że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami. Studenci, wychodząc do świata profesjonalnych planów filmowych, nie są przygotowani na stawianie oporu manipulacjom i zastraszaniu. To prowadzi do kontuzji, frustracji, zaburzeń odżywiania, załamań nerwowych...”, napisała Paliga.
W liście aktorka wymieniła przykłady sytuacji przemocowych, do których miało dochodzić podczas jej nauki na wydziale aktorskim łódzkiej filmówki. Podkreśliła jednak, że to tylko „kropla w morzu nadużyć". Paliga opisała, jak jeden z wykładowców rzucił w grającą grupę krzesłem, które wybiło dziurę w suficie, a następnie ruszył z pięściami na studenta. Inny pogryzł studentkę od dłoni do szyi po to, żeby pokazać, jak gra się pożądanie. Natomiast podczas ćwiczeń aktorskich studenci byli zmuszeni stać naprzeciwko siebie w cielistych majtkach i mówić o tym, co nie podoba im się w ciele partnera. Jak zwraca uwagę Paliga, nie zostali wcześniej zapytani o zgodę na takie ćwiczenie.
„- Sceny współczesne II rok, dr Grażyna Kania zmusiła studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu. Przed samym pokazem, kiedy moja koleżanka wciąż stawiała opór padło sformułowanie „Albo zdejmiesz stanik, albo wyrzucę cię z uczelni”. Pani ta nie przestała pracować na wydziale. Została zaproszona do pracy z innym rokiem na warsztatach prowadzonych w trakcie ich wolnych weekendów. Warsztaty były obowiązkowe”, opisała aktorka.
Paliga oskarżyła także ówczesnego rektora, Mariusza Grzegorzka, o to że w trakcie pracy nad dyplomem poniżał zarówno ją, jak i jej kolegów, a także wielokrotnie nazywał ją „pierdoloną szmatą, kurwą". Kiedy poinformowała o tym prorektora Michała Staszczaka, miała usłyszeć, że „nie umie zaciskać zębów, a powinna" i że „jest zbyt miękka na ten zawód". Studiowanie na łódzkiej filmówce przepłaciła załamaniem nerwowym. Zaczęła zażywać leki przeciwlękowe oraz uczęszczać na terapię.
„- Rola współczesna III rok, próby odbywające się w szkole do 5 rano. Dr Grzegorz Wiśniewski uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew. Do przerażonego partnera scenicznego dziewczyny powiedział „tak to powinieneś grać, ucz się”. Kiedy Jagoda Szelc opowiedziała o tym zdarzeniu w wywiadzie po premierze „Monumentu”, sprawa została skrzętnie przemilczana zarówno przez władze uczelni, jak i władze wydziału”, zdradziła Paliga.
Film Jagody Szelc „Monument" to dyplom filmowy studentów wydziału aktorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej, którego premiera odbyła się w sierpniu 2018 roku. W rozmowie z TOK FM reżyserka wyznała, że dla aktorów udział w tym projekcie był sposobem na „odtraumatyzowanie się" po doświadczeniach z wykładowcami szkoły filmowej. Choć każdego roku naukę na wydziale aktorskim zaczyna ok. 20 osób, na drugim roku cztery osoby odpadają. Według Szelc „w związku z tym z nimi można zrobić wszystko", a wiele z tych postaw tłumaczy się potrzebą budowania w nich otwartości, ponieważ aktorzy pracują na ciele. – „Mówię o przemocy, o upokorzeniu. Wychowuje się pokolenie, które pije, „leczy” się alkoholem. Oni są poddawani presji, wychowywani przez starszych kolegów, że wolno ich tak traktować" – podkreśliła Szelc. Reżyserka opisała wówczas sytuację, która przydarzyła się jednej z aktorek „Monumentu". O tym samym zdarzeniu opowiedziała Anna Paliga podczas wtorkowej Małej Rady Programowej Łódzkiej Szkoły Filmowej.
„- Miała zostać przez studenta “uderzona” w trakcie sceny w twarz, w sposób markowany, tak jak uczą nas kaskaderzy. Wykładowca podszedł do kolegi, powiedział, że źle to robi, zawstydzał go, mówił, że się ze sobą pieści. Potem, bez pytania, uderzył dziewczynę w twarz. Ona w tym czasie nie grała w scenie. Wykładowca miał obowiązek zapytać ją o zgodę, dać jej czas na przygotowanie. Aktorce poszła krew z ust”, powiedziała Jagoda Szelc podczas rozmowy z TOK FM.
Cały post Anny Paligi możecie znaleźć poniżej:
Do sprawy odniosła się również aktorka Maria Dębska, która przyznała, że uczestniczyła w dwóch sytuacjach opisanych przez Paligę.