Na początku mamy tu typową dla dramatu społecznego opowieść o zagubionej, dorastającej dziewczynie, wychowywanej przez samotną i używającą życia matkę. Potem widzimy bunt tytułowej Avy, która na wiadomość o rychłej utracie wzroku, zamierza zaspokoić swoje budzące się pragnienia i nawiązuje romans z lokalnym bad boyem. Wszystko to rozgrywa się na urokliwej, odludnej plaży nad Atlantykiem, co budzi skojarzenia z młodzieżową rewoltą ukazaną w Zabriskie Point Michelangelo Antonioniego. Dalszy ciąg tego niekonwencjonalnego dzieła to typowe kino drogi, wpisujące się w topos ryzykownej ucieczki w nieznane, rodem z "Bonnie i Clyde" i "Thelmy i Louise", czy klipów Rihanny "We Found the Love" i Lany Del Rey "Born to Die".
Jak widać, odniesień tu sporo, ale o wtórności nie ma mowy. Debiutancki film pełnometrażowy francuskiej reżyserki Léi Mysius zaskakuje na każdym kroku. Nietypowymi zachowaniami bohaterów, zmianami stylistyki, łamaniem kolejnych granic obyczajowych czy efektownymi kadrami - tymi z poziomu realistycznego fabuły, jak i surrealistycznymi, pochodzącymi z marzeń sennych i wizji głównej bohaterki.
Avę trudno polubić, bo często zachowuje się wbrew zdrowemu rozsądkowi, jest opryskliwa i aspołeczna. Takie są jednak prawa młodości, "górnej i durnej", jak pisał Mickiewicz. W tym filmie można poczuć niemal namacalnie uroki, jak i trudy młodości. Dzieje się to za sprawą znakomicie zagranych ról młodych bohaterów, jak i zapadających w pamięć, przepełnionych zmysłowością obrazów. Warto poddać się imponującej wyobraźni reżyserki i szaleństwu, w jakie wciąga nas główna bohaterka.
Film w polskich kinach od 29 czerwca.