Chociaż artysta zawsze powtarzał, że „prawa autorskie są dla przegranych”, a swoich prac nigdy nie podpisywał prawdziwym imieniem, to nigdy nie tolerował drukowania własnych dzieł na kubkach czy zeszytach. Prawnicy współpracujący z Banksym już w 2014 roku zaczęli ubiegać się o prawa autorskie w celu ochrony grafik przed ich niechcianym wykorzystywaniem. Artysta zaczął również zamieszczać znak towarowy na swoich pracach, lecz i to okazało się bezskuteczne, ponieważ znak nie służył sygnowaniu produktu ani sprzedawaniu usług czy towarów, ale hamowaniu dostępu do dzieła. Filozofia artysty, choć miała być antykapitalistyczna, okazała się utopijna.
„Jeśli nie było zamiaru udostępniania dzieła, znak jest nieważny, a ponadto pojawia się tutaj kwestia oszustwa. W rzeczywistości wszystkie znaki towarowe Banksy’ego są zagrożone, ponieważ w całym procesie występuje ten sam problem” –”, można przeczytać w World Trademark Review.
Podczas wygłaszania opinii w sprawie praw autorskich sędzia przyznał:
Aaron Wood, prawnik współpracujący z firmą Blaser Mills, który reprezentował drugą stronę procesu, powiedział, że orzeczenie sądu może oznaczać kolejne problemy dla artysty.
Chociaż graffiti stanowi alternatywną wersję sztuki ulicznej, pozbawioną zahamowań, wspomniana sytuacja tylko dowodzi, że oddolne inicjatywy i tak zostają blokowane przez urzędowe procedury. Jaka będzie odpowiedź Banksy’ego?
/tekst: Martyna Małysiak/