„Brałam prysznic z zamkniętymi oczami”. Matylda Giegżno o roli niewidomej w filmie „Światłoczuła” [WYWIAD]
Autor: Monika Kurek
05-02-2025
![„Brałam prysznic z zamkniętymi oczami”. Matylda Giegżno o roli niewidomej w filmie „Światłoczuła” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67a34e071af270031699cf34/swiatloczula.jpeg)
![„Brałam prysznic z zamkniętymi oczami”. Matylda Giegżno o roli niewidomej w filmie „Światłoczuła” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67a34e071af270031699cf34/swiatloczula.jpeg)
Ta rola wystarczyła, aby Matylda Giegżno stała się objawieniem polskiego kina.
Gdy tylko film „Światłoczuła” w reżyserii Tadeusza Śliwy „(Nie)znajomi”, „Gang zielonej rękawiczki”) trafił do kin, widzowie określili go mianem jednego z najpiękniejszych polskich filmów o miłości. Robert (Ignacy Liss) jest uznanym fotografem, który przeżył tragedię. Agata (Matylda Giegżno) jest niewidoma. Pracuje w ośrodku dla trudnej młodzieży, nurkuje, żyje pełnią życia. Ich drogi przecinają się po raz pierwszy na sesji zdjęciowej. Poznają się, zakochują, a ona pokazuje mu swój świat. Film jest przepiękny – czuły, niebanalny, pięknie zrobiony.
Matyldę Giegżno wcześniej mogliśmy oglądać w takich produkcjach jak „Klangor”, „Brokat”, „Warszawianka” czy „Kos”. Oglądając ją na ekranie, trudno uwierzyć, że nie ukończyła szkoły aktorskiej. Zwłaszcza że rola Agaty do łatwych nie należy. W wywiadzie dla K MAG.pl Matylda Giegżno opowiedziała o wymagających przygotowaniach, szkoleniu w Polskim Związku Niewiadomych oraz o tym, czego nauczyła się o empatii i pomaganiu innych.
„Chcieliśmy pokazać, że osoby niewidome nie są poszkodowane. Nie są smutne, nie siedzą w domach, nie boją się życia i świata”
Twoja bohaterka jest niewidoma.
Mamy małą wiedzę na temat osób niewidomych, więc chcieliśmy zachęcić ludzi, aby zainteresowali się tym światem. Przed tym filmem nie miałam styczności z osobami niewidomymi. Zaczęłam się zastanawiać, czy pomogłabym takiej osobie. Oczywiście chciałabym pomóc, ale nie wiedziałabym jak. Stresowałoby mnie, czy się nie narzucam lub, czy nie robię czegoś złego.
W filmie jest nawet taka scena…
Dokładnie. Pomagać też trzeba umieć, bo jeśli robimy to w sposób natrętny lub protekcjonalny, to wtedy efekt nie jest taki, jak byśmy chcieli. W naszym filmie próbowaliśmy podpowiedzieć, jak należy się zachowywać w różnych sytuacjach. Chcieliśmy pokazać, że osoby niewidome nie są poszkodowane. Nie są smutne, nie siedzą w domach, nie boją się życia i świata. Często są przebojowe i uśmiechnięte. Mogą być szczęśliwe i mogą robić te same, co osoby widzące. Oczywiście osoby niewidome muszą mierzyć się z wieloma utrudnieniami takimi jak np. źle zaprojektowana infrastruktura. Nie jest to coś, co je definiuje – to po prostu jakiś element ich codzienności.
Opowiedz mi o przygotowaniach do roli.
W ramach przygotowań do roli spotkałam się z osobami, które chciały mi pokazać swój świat. Byłam bardzo wdzięczna osobom, które zaprosiły mnie do swoich domów – ugościły, rozmawiały ze mną, dały mi się podglądać. Zdarzało mi się iść do baru z grupą osób i tylko ja byłam osobą widzącą. To było dziwne, niezwykłe doświadczenie. Myślałam sobie: „Kurde, jestem jedyną osobą, która widzi i ich podglądam”. Z drugiej strony oni się na to zgodzili i nie mieli problemu z tym że ich podglądam. Wszyscy byli absolutnie wspaniali – kochani, otwarci, mili.
Ale to nie wszystko, prawda?
Miałam trening w Polskim Związku Niewidomych, gdzie chodziłam w masce. Musiałam umieć dobrze posługiwać się białą laską, co wcale nie jest takie proste. To nie jest tak, że po prostu chodzisz sobie z laską. Jest cała choreografia, czyli co się robi, kiedy wpadnie się na jakiś obiekt, co się robi, kiedy przechodzi się przez drzwi. To było ogromne wyzwanie i musiałam pokonać mój wewnętrzny lęk, aby zaufać wyłącznie lasce i mojemu słuchowi. Na początku, jak byłam w ciemnym pomieszczeniu, to cały czas miałam wrażenie, że zaraz na coś wpadnę. Dopiero z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Wychodziliśmy też na ulicę, gdzie tych bodźców jest dużo więcej. Bałam się ruszyć nogą, bo miałam wrażenie, że wjeżdża we mnie tramwaj. Wszystko było trzy razy głośniejsze. Trenerka pokazywała mi, jak radzić sobie z codziennymi obowiązkami, np. jak gotować, jak poruszać się po mieszkaniu. Później próbowałam tego u siebie w domu. Brałam prysznic z zamkniętymi oczami, więc często wszystko spadało mi na stopy. Czułam się, jakbym odkrywała zupełnie nowy świat. Jednocześnie czułam ogromną odpowiedzialność, bo nie robiłam tego dla zabawy, tylko po to, by przekazać tę wiedzę innym.
A czy teraz wiedziałabyś, jak się zachować, gdybyś spotkała osobę niewidomą na ulicy?
Tak! Nawet miałam już dwie takie sytuacje. W przypadku tej drugiej widziałam jednak, że osoba świetnie sobie radzi i nie potrzebuje mojej pomocy. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy ktoś potrzebuje pomocy, to należy po prostu zapytać. Dotknąć delikatnie ręki, w której nie trzyma laski, aby wiedziała, że chodzi o nią. Nie należy jednak od razu jej łapać. Jeśli ktoś powie, że nie potrzebuje, to nie wolno się narzucać. Najczęściej osoba niewidoma łapie osobę prowadzącą i po prostu za nią idzie.
Wiele osób łapie taką osobą pod rękę i po prostu ją za sobą „ciągnie”.
Odtworzyliśmy tę sytuację w Polskim Związku Osób Niewidomych. Jak nie widzę, gdzie idę, a ktoś nagle mnie łapie, to się boję. Nie wiem, gdzie ten ktoś mnie ciągnie. A jak mam przed sobą przewodnika, to czuję jego rytm, czuję się bezpiecznie. Inna ważna rzecz, to żeby np. powiedzieć, że zbliżamy się do schodów. W ten sposób taka osoba może się przygotować, ma jakąś kontrolę. Tak naprawdę te osoby same nas poinstruują, jak powinniśmy im pomagać. Kiedy dotkniemy dłoni tej osoby, to ona sama przesunie sobie naszą dłoń na swoje przedramię. To jest cała chorografia. Fajnie, żeby ludzie o tym wiedzieli i ułatwiali, a nie – utrudniali.
Super, że o tym mówisz. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że traktujemy kogoś protekcjonalnie. Pomaganie też wymaga wiedzy.
Jeśli ktoś mówi, że nie potrzebuje naszej pomocy, to powinniśmy jej posłuchać. Inaczej stawiamy siebie wyżej, czyli ja wiem lepiej, że taka osoba potrzebuje mojej pomocy. Trzeba zadać sobie pytanie: czy robię to dla siebie, czy po to, żeby pomóc?
Jaka scena lub sekwencja była dla ciebie najtrudniejsza?
Na pewno trudne były sceny z dużą choreografią. Na przykład scena wyciągania blanta z papierośnicy. Z jednej strony bliska kamera, z drugiej partner, z trzeciej sztuczny śnieg, który leci mi na twarz. A ja muszę mieć nieobecny wzrok i zachowywać się naturalnie. Było parę dubli, bo np. zdarzało mi się spojrzeć na pudełko. Albo np. sceny z przemieszczaniem się. Najpierw musiałam kilka razy przejść dany dystans, żeby zapamiętać, na co mam zwrócić uwagę, gdzie się zatrzymać itd. Na planie zawsze była koordynatorka, która sprawdzała na podglądzie, czy wszystko się zgadza i czy jest wiarygodnie.

fot. Karolina Grabowska
O dziwo jednak najtrudniejsze były dla mnie sceny w szpitalu. Choć nie ma ich dużo w filmie, to ich kręcenie było dla mnie bardzo emocjonalne. Coś mnie wtedy striggerowało, choć nie przypominam sobie jakichś bolesnych doświadczeń ze szpitalem czy operacjami. Coś mi się odblokowało w ciele. Pierwszy raz poczułam, że coś mnie przerosło i musiałam znaleźć sposób, aby sobie z tym poradzić. Bardzo mnie to zdziwiło, bo zdarzało mi się kręcić różne hardcorowe sceny. Nic dotychczas jednak nie wpłynęło na mnie tak, jak kręcenie scen w szpitalu.
Historia miłosna w „Światłoczułej” jest przedstawiona z ogromną czułością.
To jest taka młodzieńcza miłość, która pojawia się nagle i kompletnie wywraca życie zakochanych do góry nogami. Jest nauczycielem, etapem. Niekoniecznie ma zostać na zawsze. Często jest po prostu lekcją do przerobienia, która ma nas czegoś nauczyć.
Super, że udało wam się uniknąć banalności. Zwłaszcza w zakończeniu.
Próbowaliśmy tego uniknąć. Ja np. wyobrażałam sobie, że Agacie udaje się odzyskać wzrok, ale Robert ma wypadek w drodze do szpitala. A ona odzyskuje wzrok w świecie, w którym jego nie ma. Bardzo dramatyczne (śmiech). Myślałam sobie: „Błagam, tylko nie idźmy w tę stronę”.
Mniej więcej od połowy filmu moje myśli szły podobnym torem. Strasznie się tego obawiałam!
Chyba się udało. Zakończenie każdy może interpretować po swojemu. To nie jest ani smutne, ani szczęśliwe zakończenie, to po prostu… zakończenie. Wartość nie jest w tym, czy oni są razem, tylko w tej wymianie miłości.

fot. Karolina Grabowska
„Pierwszy raz tak długo przygotowywałam się do roli”
Twoja bohaterka jest bardzo wszechstronna. Na przykład pracuje w ośrodku dla trudnej młodzieży. Jak ci się pracowało z chłopakami?
To nie byli aktorzy, dla nich to było pierwsze zderzenie z tego typu sytuacją. Staraliśmy się tym bawić, więc nie miałam jakichś dużych przygotowań w tym zakresie. Zawsze dobrze dogadywałam się z dzieciakami i tym razem również od razu złapaliśmy flow. Na początku trochę się bałam, bo nie wiedziałam, czy powinnam im podpowiadać, czy raczej traktować ich jak innych aktorów na planie. Ostatecznie stwierdziłam, że to rola reżysera, a ja po prostu będę dla nich dobrym ziomkiem. Tak to poprowadziliśmy i chyba wyszło w miarę naturalnie.
Ważną rolę w tym wątku odgrywa postać Bartka Deklewy.
Świetny jest. Widziałam go wcześniej w „Absolutnych debiutantach” i jestem zakochana, w tym, jak pracuje. Teraz miałam to szczęście, że mogłam zobaczyć, jak pracuje na żywo. Jest moim totalnym przeciwieństwem –przygotowany, spokojny (śmiech).
A jak poradziłaś sobie z nurkowaniem?
Jak dostałam propozycję roli, to dostałam tylko pytanie: „Czy Matylda umie pływać?”. Powiedziałam, że tak. Nie było pytania, czy boję się głębokiej wody itd. Nie, totalnie nie. Zapytali tylko, czy umiem pływać (śmiech). I potem okazało się, że chodzi o nurkowanie i ż mam schodzić paręnaście metrów w głąb. Na szczęście w samych scenach nie schodziłam aż tak nisko, bo musiałabym się przygotować z rok wcześniej.
No właśnie, strasznie mnie to zastanawiało. Ile to wszystko trwało? Bo brzmi, jakby trwało bardzo długo.
Parę miesięcy. Pierwszy raz tak długo przygotowywałam się do roli. Miałam 3-4 treningi z nurkowania, czyli w sumie dość mało, jak na to, co miałam zrobić. Mogę się pochwalić, bo trener powiedział, że mam do tego spore predyspozycje. Już na drugim treningu zeszłam na 12 m, więc całkiem się w tym odnalazłam. Nawet zastanawiam się, czy do tego nie wrócić!
Polecane

Dwa polskie filmy na liście najlepszych antyfaszystowskich dzieł wszech czasów

Charli XCX wypuściła winyla z białym proszkiem. „Gloryfikacja narkotyków”
![Reżyser „Diuny” zachwyca się filmami polskiego reżysera [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67a12bd11af270031699cddc/Screenshot%202025-02-03%20at%2021.57.48.png)
Reżyser „Diuny” zachwyca się filmami polskiego reżysera [WIDEO]

12 mocnych i gorących premier na platformach streamingowych w lutym
![Baletnica tańczy na dziobie statku na Antarktydzie. Jej występ stał się viralem [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/679a53ef1af270031699cab8/downloadgram.org_473044404_18488559259038273_6125372157665926215_n.jpg)
Baletnica tańczy na dziobie statku na Antarktydzie. Jej występ stał się viralem [WIDEO]

Gorący romans jest międzynarodowym hitem. Pobił historyczny rekord
Polecane

Dwa polskie filmy na liście najlepszych antyfaszystowskich dzieł wszech czasów

Charli XCX wypuściła winyla z białym proszkiem. „Gloryfikacja narkotyków”
![Reżyser „Diuny” zachwyca się filmami polskiego reżysera [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67a12bd11af270031699cddc/Screenshot%202025-02-03%20at%2021.57.48.png)
Reżyser „Diuny” zachwyca się filmami polskiego reżysera [WIDEO]

12 mocnych i gorących premier na platformach streamingowych w lutym
![Baletnica tańczy na dziobie statku na Antarktydzie. Jej występ stał się viralem [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/679a53ef1af270031699cab8/downloadgram.org_473044404_18488559259038273_6125372157665926215_n.jpg)
Baletnica tańczy na dziobie statku na Antarktydzie. Jej występ stał się viralem [WIDEO]


