Jednak kiedyś każda szanowana rodzina czuła się zobowiązana do wystrojenia się w najlepsze, najbardziej eleganckie ubranie – wszyscy byli święcie przekonani, że Wigilia i Boże Narodzenie są najlepszym z możliwych pretekstów, by dobrze wyglądać.
Święty Mikołaj influencerem modowym
W tym okresie w krajach Zachodu to Święty Mikołaj jest ikoną mody. W swoim czerwonym płaszczu z futrzanymi białymi akcentami, nie da się go pomylić z nikim innym. Dzisiejsza komercyjna postać świętego Mikołaja tradycyjnie nawiązuje do biskupa z Miry, który najprawdopodobniej żył na przełomie III i IV wieku. Biskup Mikołaj zazwyczaj przedstawiany jest na ikonografiach w czerwonej szacie, którą podobno naprawdę nosił. Znany był ze swojej dobrotliwości, wsławił się cudotwórstwem oraz pomocą biednym i potrzebującym. Legenda głosi, że wrzucał woreczki ze złotem przez okno lub komin i w ten sposób dzielił się swoim bogactwem z ubogimi i ich rodzinami.
Wersja czerwonego stroju Mikołaja, którą znamy dzisiaj, wykreowana została przez Thomasa Nasta, rysownika magazynu Harper's Weekly w 1862 roku i właściwie była unionistyczną propagandą podczas amerykańskiej wojny secesyjnej. Czerwony kostium spopularyzował pracujący dla koncernu Coca-Coli Haddon Sundblom. To właśnie dzięki temu amerykańskiemu artyście o skandynawskich korzeniach, nasza wizja Świętego Mikołaja – począwszy od kampanii Coca-Coli z 1931 roku – pozostaje właściwie niezmieniona, a odzienie tego rubasznego brodacza zainspirowało niezliczoną ilość kampanii modowych.
Czas przed Świętym Mikołajem
Ale na początku XIX wieku Święty Mikołaj nie był jeszcze utożsamiany z wesołym dziadkiem o brodzie białej jak mleko i odzianym w czerwony płaszczyk. Co więcej, tradycja drzewka bożonarodzeniowego dopiero zyskiwała wtedy na popularności, tym samym ani czerwony, ani butelkowa zieleń nie były jeszcze najpopularniejszymi kolorami świątecznej garderoby.
Bynajmniej nie oznacza to jednak, że brakowało tradycyjnych obrzędów godnych kultywacji. Pod względem etykiety i sztywnych reguł wyglądu przodowała wiktoriańska Anglia – ukazała się tam cała moc publikacji mających regulować zasady odświętnego ubioru. W tym okresie, na bale i przyjęcia, młodym niezamężnym kobietom doradzano noszenie białych sukien ze zwiewnych materiałów, takich jak muślin, organdyna lub tarlatan, które miały podkreślać ich czystość i niewinność. Ekstrawaganckie, wykończone koronką tiule, bogate jedwabie i satyny w soczystych kolorach zarezerwowane były dla mężatek. Te rozróżnienia sygnalizowały, czy młoda kobieta jest „dostępna” na rynku matrymonialnym i były najwyższą koniecznością w czasach, gdy potencjalni adoratorzy przedstawiani byli, a narzeczeństwo aranżowane, właśnie podczas odświętnych spotkań. W 1856 roku pojawiła się krynolina, która w latach 70. i 80. XIX wieku dodatkowo wydłużyła się w tył; doczepiano do niej kaskady materiałów, które tworzyły tren.
Na początku wieku XX rozkwitła estetyka art nouveau, faworyzując przy tym zaokrąglone kobiece kształty. Było to widać po powłóczystych sukniach wieczorowych i gorsetach mających zapewnić sylwetkę klepsydry. Do najmodniejszych materiałów należał jedwab, satyna, szyfon, muślin i siatka, wszystko ozdobione bogato koronką, wyszywaniami i cekinami. Tę ultra-kobiecą sylwetkę uzupełniały długie rękawiczki i krótkie naszyjniki – a na najbardziej formalne uroczystości, włączając w to święta, również tiara.
Po I wojnie światowej suknie wieczorowe skróciły się do wysokości łydek, przykuwając oko nawiązaniami do egzotyki i wizji orientu godnej Léona Baksta. Bogaty welwet i błyszczący jedwab, a czasem nawet tkaniny metaliczne – w kolorach takich jak skrząca się biel, jadeit, karmazyn, przydymiony róż i pomarańcz lub dramatyczna czerń – pokryły się aplikacjami i paciorkami. W połowie dekady szał jazzowy przyniósł ekspresję gestu i słynne sukienki z piętrowo ułożonymi frędzlami, czasem aż ciężkimi od biżuteryjnych zdobień. Do tego błyszczące koraliki, cekiny i pierzaste boa.
Ale dopiero w latach 30., coraz silniej zainspirowanych filmami z Hollywood, ubrania wieczorowe nabrały nowego powabu. Ponownie zaznaczyła się talia, suknie znów sięgnęły kostek, a niekiedy jeszcze dalej – niejako w zbytku wijąc się u stóp właścicielki. Dokładnie otulały kobiece ciało dzięki technice skośnego cięcia, wynalezionej przez Madeleine Vionnet. Wśród akcesoriów królowały futrzane kołnierze (zwłaszcza w okresie zimowym), złote i srebrne buty do tańca, welwetowe płaszcze i gładkie pelerynki. Lśniące fale włosów obramowywały twarze o strzelistych, wyskubanych łukach brwiowych, na których lśniły makijaże godne gwiazd filmowych: jaskrawe szminki, zaróżowione policzki i maskary.
Moda wieczorowa w PRL-u i potem
Nie jest tajemnicą, że po ciężkim okresie II wojny światowej, lata 50. w Polsce wyglądały nieco inaczej niż na Zachodzie. Mimo tego, niektóre zachodnie trendy przenikały żelazną kurtynę i święciły triumfy na polskich salonach. Według prof. Doroty Sak z łódzkiej ASP, pomimo siermiężności PRL-u, w damskiej szafie tego okresu suknie podzielone były na przedpołudniowe, popołudniowe, balowe i wieczorowe.
Te ostatnie znacznie się skróciły, sięgając łydek, a niekiedy nawet kolan. Dopuszczalna była też zróżnicowana długość, z przodu krótsza, z tyłu dłuższa. Chętnie stosowano rozległe dekolty, a wyjątkowo modną formą oficjalnego stroju stała się garsonka. Po raz pierwszy pojawia się też sukienka-bombka, która prawdziwy boom przeżyła dopiero w latach 80.
W latach 60. zniknęły sztywne halki, ale najgorętszym trendem stały białe dodatki: mankiety, kołnierze i plisy. Pojawiły się bezrękawniki noszone na bluzki z krótkim lub długim rękawem i golfy. Pod koniec dekady tryumfy święciła niezawodna szmizjerka, sukienka inspirowana męską koszulą: lekko dopasowana w talii paskiem, z koszulowym kołnierzykiem, kieszeniami, rękawami zakończonymi mankietami z zapięciem z przodu. Nie można też zapomnieć o kozaczkach i podkolanówkach.
Lata 70. to przede wszystkim rozbudowane i bufiaste rękawy, falbany oraz fascynacja futuryzmem i geometrycznymi wzorami. Do najgorętszych trendów należały, wynalezione już w poprzedniej dekadzie, spódnice i sukienki mini. W modzie były też wszelkiego rodzaju plisowania, fałdy i kontrafałdy, przy czym plisowane mogły być tylko doły sukien, całe sukienki lub rękawy. W wieczorowych formach bardzo popularna stała się sukienka bez pleców, wiązana lub zapinana na szyi z tyłu; a na świątecznym obiedzie można by się też spodziewać swetrów z golfem oraz innych dzianin.
Na przełomie lat 70. i 80. w zagranicznych serwisach przeważały eleganckie suknie z podwyższonymi ramionami, o długości wokół kolan, z zaznaczoną bądź nie talią. W ogarniętej stanem wojennym PRL takie projekty nie były osiągalne, choć trend na rozbudowane ramiona przyjął się. Pod koniec lat 80. panowała natomiast moda na baskinkę doszywaną głównie do bluzek i żakietów, ale czasem również do sukienek i spódnic. Mimo stosunkowej różnorodności, tę dekadę kojarzy się głównie ze zwężającą się do dołu sylwetką o mocno rozbudowanych ramionach. W Stanach Zjednoczonych styl ten lansowany był przez serial telewizyjny Dynastia, który na polskich ekranach pojawił się dopiero w 1990 roku, przedłużając modę na „męską” sylwetkę business woman.
W latach 90. ostatecznie zatarły się wszystkie sztywne granice między strojami wieczorowymi, a dziennymi. Moda balansując na granicy kiczu często ją przekraczała: królował dżins, grunge i seksapil. Stroje wieczorowe stały się przez to bardziej niedbałe i bardziej skąpe, niż kiedykolwiek przedtem – w sukienkach, zarówno tych eleganckich, jak i codziennych, musem stały się ramiączka typu spaghetti. Można jednak śmiało zaryzykować stwierdzenie, że żadne święta nie obeszłyby się bez zabawnych swetrów o świątecznym wzorze, które swoją drogą mają się świetnie aż do dziś. No właśnie, a jak jest dziś? To każdy z nas sam wie najlepiej.
Dziś dostęp do świątecznych modowych inspiracji mamy zawsze w zasięgu ręki. Polowanie na oryginalne stylizacje w social mediach ułatwią takie narzędzia jak smartfon Samsung Galaxy Note10. Imponujący ekran Dynamic AMOLED (6,8 cala) umożliwia wygodne przeglądanie zdjęć, a dołączony rysik S Pen nie tylko umożliwi ich edycję bezpośrednio w smartfonie, ale pozwoli obsługiwać go za pomocą gestów. Na tym smartfonie można dać się ponieść artystycznej wyobraźni jak na żadnym innym. Projektujesz? Rysik S Pen jest nieocenionym narzędziem, dzięki któremu możesz nadawać kształt swoim pomysłom niezależnie od tego gdzie jesteś – wystarczy naszkicować je na ekranie smartfonu i zapisać plik. Sama lubisz inspirować? Swoje stylizacje uwiecznisz przy użyciu profesjonalnego aparatu zamkniętego w smukłej, eleganckiej obudowie Galaxy Note10 i udostępnisz na Insta bezpośrednio z poziomu aparatu. Poza tym, smartfon prezentuje się świetnie: obudowa z wypolerowanych na wysoki połysk metalu i szkła dostępna jest w trzech stylowych kolorach: Aura Glow, Aura Pink, Aura Black, dzięki czemu dopasujesz ją do każdej stylizacji.
/Materiał powstał we współpracy z firmą Samsung/