Ezra dał się poznać szerszej publiczności rolą w filmie "Musimy porozmawiać o Kevinie", gdzie towarzyszyła mu Tilda Swinton. Zaledwie rok później wyszła ekranizacja książki "Charlie" z udziałem Millera i Emmy Watson. Film spotkał się z pozytywnym odzewem ze strony odbiorców, a na odniesienia do niego wciąż można trafić na Instagramie czy Tumblrze, zwłaszcza do sceny w tunelu z "Heroes" Davida Bowiego w tle. Później Ezra Miller zaangażował się w dwa duże projekty: zagrał Flasha ("Liga Sprawiedliwości") oraz Credence'a ("Fantastyczne Zwierzęta").
Świat mody zainteresował się nim przez odważne, wręcz rewolucyjne podejście do stylizacji prezentowanych na czerwonym dywanie. Miller zamienił bywanie na premierach w prawdziwy pokaz haute couture. W Paryżu założył połyskujący płaszcz od Moncler, w Londynie przebrał się za Hedwigę, a w Pekinie miał usta pomalowane szminką Fenty Beauty. Na pokaz Diora zabrał ze sobą kieliszek wina w roli dodatku do stylizacji.
Społeczność LGBT szybko uznała go za swojego reprezentanta, ale sam Miller unika szufladkowania. Magazynowi "Hollywood Reporter" powiedział: "Nie identyfikuję się jako mężczyzna. Nie identyfikuję się jako kobieta. Ledwo identyfikuję się jako człowiek". Miller pojawił się na okładce Playboya, co wielu uznało ze przełomowe wydarzenie. Mężczyzna z pomalowanymi ustami i ubrany w szpilki na okładce seksistowskiego magazynu dla kobiet - to miało znamiona rewolucji.
Wszechstronny Miller ma również swój zespół o nazwie "Sons of Illustrious Father". Są właśnie w trasie po Europie, lecz niestety nie zagrają w Polsce. Swój gatunek muzyczny określają jako... queerowy. Tak naprawdę to alternatywa wymieszana z punkiem i folkiem. Koncertują w małych, zadymionych pubach i są bardzo blisko z fanami. Dlaczego zdecydowali się na cover piosenki "Don't Cha"? W wywiadzie dla "Another Mag" zespół wytknął seksistowski wydźwięk piosenki. Pomysł narodził się podczas tańca do tego utworu w jednym z gejowskich klubów. "Sons of lllustrious Father" wykonują tę piosenkę również podczas swoich koncertów. Wersja zespołu Millera jest "gorąca, nieco obrzydliwa ale jednocześnie nie da się jej oprzeć", jak to określił on sam.