Włoski projektant nosi miano tego, który wniósł powiew młodości do haute couture. Jego ostatni pokaz udowodnił, że – mimo upływu czasu – nikt tak jak on nie umie bawić się konwenansami, przy jednoczesnym zachowaniu esencji tego, czym jest moda wysoka. To już kolejny raz, kiedy Valli wyzwolił się z formy wybiegu i postawił na statyczną wystawę. Tym jednak razem pokaz zorganizowany w ogrodach centrum Jeu de Peume został otwarty dla wszystkich chętnych – i to zupełnie za darmo.
Ciężko się z nim nie zgodzić. Format 20-minutowego show nazbyt często pozbawia publiczność możliwości pełnego rozsmakowania się w prezentowanych kreacjach. A co najgorsze, wśród pominiętych najczęściej znajdują się ci, którym najbardziej zależy na ich zobaczeniu. Dzięki otwarciu się na szeroką publiczność, wielka i radosna kolekcja Włocha nabrała jeszcze większego rozmachu. Zresztą to właśnie słowo najlepiej opisuje jego letnią kolekcję haute couture: rozmach. Pokazana wszystkim chętnym podczas trwającego w Paryżu tygodnia haute couture, kolekcja była w równej części paryska, co rzymska. Nie da się ukryć, że to stąd właśnie płynie główny nurt inspiracji Giambattisty Vallego: z delikatnej równowagi między wielkością a nonszalancją, ekscesem a powściągliwością, płynnością drapowań a prawdziwie rzeźbiarskimi konstrukcjami.
Sygnaturą Vallego jest szokująca objętość – kaskadowy tiul, bufiaste rękawy, a do tego wyraziste kolory i kwieciste wzory na ultra-kobiecych sukienkach i sukniach balowych, często w towarzystwie trenów i pelerynek. W kolekcji na wiosnę i lato 2020 objętości i kolorów zwyczajnie nie mogło zabraknąć, choć tym razem towarzyszyła im efemerycznie delikatna biżuteria twarzy i maski, które przywodziły na myśl nieistniejące rozstaje między afrykańską plemiennością a kolekcją Valentino na wiosnę i lato 2019.
Giambattista Valli zaprosił wszystkich chętnych do rajskiego ogrodu, a paleta kolorystyczna składająca się z żółci, czerwieni, róży i zieleni dobitnie dała do zrozumienia, że Eden leży gdzieś nad basenem Morza Śródziemnego. Reszta jego inspiracji również płynęła prosto z serca: fotografie i wspomnienia włoskiej arystokratki Marelli Agnelli, Lee Radziwill i Jackie Onassis, ich nienaganny styl i niemal nonszalancka lekkość z jaka nosiły się w latach 60. i 70.
Surrealistyczne rybie oko aparatu jest hołdem dla fotografii Richarda Avedona i Irvinga Penna. Zdjęcia kampanii dają obraz temu, jak Giambattista Valli wypreparował esencję z tych minionych lat, którą zaserwował wszystkim spragnionym – przewrotnie, ekscentrycznie, ale nowocześnie.