Helena Englert: „Podczas kręcenia scen intymnych spontaniczność nie jest potrzebna” [wywiad]
Autor: Monika Kurek
18-05-2023
![Helena Englert: „Podczas kręcenia scen intymnych spontaniczność nie jest potrzebna” [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6465fe4da6fd43463580c15c/345305441_1646144149196038_8805462160991868078_n.jpg)
![Helena Englert: „Podczas kręcenia scen intymnych spontaniczność nie jest potrzebna” [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6465fe4da6fd43463580c15c/345305441_1646144149196038_8805462160991868078_n.jpg)
Gdy wyszła kontrowersyjna „Pokusa” Marysi Sadowskiej, media często pisały o odtwórczyni głównej roli per „córka Englertów”. Helena jednak konsekwentnie udowadnia, że jest kimś więcej niż córką znanych rodziców.
Za nami finał #BringBackAlice, głośnego serialu HBO Max w reżyserii Dawida Nickela (fenomenalny „Ostatni komers”). Serial jest utrzymany w przerysowanej konwencji, charakterystycznej dla wielu produkcji młodzieżowych takich jak „Riverdale” czy „Szkoła dla elity”. Opowiada on historię popularnej influencerki, Alicji Stec, która znika po imprezie ze swoją paczką. Odnajduje się po roku, ale twierdzi, że nic nie pamięta, a jej odnalezienie nie przynosi przełomu w sprawie Weroniki, która również zaginęła tamtej nocy. Choć przyjaciele Alicji próbują zachowywać pozory, nic nie jest takie, jak jak wcześniej. Łączy ich bowiem mroczna tajemnica...
W rolę Alicji Stec brawurowo wciela się Helena Englert. W wywiadzie dla K MAG Helena opowiedziała o swoim pobycie w Stranach, skomplikowanym castingu do #BBA, gatunkowości w Polsce, współpracy z koordynatorkami intymności oraz miłości do mody.
„Nie potrzebuję, aby ktoś mi słodził”
W którym momencie stwierdziłaś, że chcesz zostać aktorką? Zagrałaś w pierwsze produkcji, gdy miałaś dwa latka.
Próbowałam wszystkiego, co leżało w kręgu moich zainteresowań. Ostatecznie doszłam do wniosku, że aktorstwo to jedyna rzecz, w której nie próbowałam swoich sił. Zapisałam się do agencji i dostałam angaż w „Barwach szczęścia”. Jestem za to bardzo wdzięczna, bo nauczyło mnie to etyki pracy na planie oraz podstaw tego zawodu. Dzięki temu zobaczyłam, że to jest coś, co mnie interesuje i coś, w czym chce się rozwijać. Jak obejrzałam pierwsze odcinki, w których wystąpiłam, to byłam przerażona. Pierwszy raz jednak miałam tak, że od razu wiedziałam, co chcę poprawić. Oglądałam nagrania, uczyłam się, robiłam notatki, oglądałam następne nagrania i tak w kółko. Czułam ogromną satysfakcję, gdy widziałam, że robię postępy. Im dłużej tam byłam, tym mniej błędów znajdywałam.
Dalej tak robisz?
Tak, ale nienawidzę tego. To jest bolesne i trudno się na to patrzy. Premiera zazwyczaj jest po roku lub dwóch, podczas których rozwijam się i pracuję nad kolejnymi projektami. Podczas oglądania zawsze dostrzegam rozwiązania, których wtedy nie widziałam, bo np. byłam na planie 60 dni z rzędu. W pewnym momencie po prostu kończą się środki i zasoby. Teraz też zorganizowaliśmy wspólne oglądanie #BringBackAlice, podczas którego śmialiśmy się z intencjonalnego cringe'u, jaki przewija się w serialu (śmiech).
Przez jakiś czas uczyłaś się aktorstwa w Stanach. Jak radziłaś sobie w tamtejszej szkole?
Jestem bardzo bezpośrednia, więc czasem nie odnajduję się w dyplomatycznym świecie dorosłych. Czasem ktoś mówi o czymś w sposób zawoalowany, co bardzo mnie męczy. Wolę pytać wprost, choć spotykam się ze śmiechem lub zakłopotaniem. W Stanach kultura oparta jest na kanapkach komplementów. Nie mogę tego znieść, bo mam wrażenie, że ktoś coś przede mną zataja lub próbuje osłodzić to, że coś mi nie wyszło. A ja nie potrzebuję, aby ktoś mi słodził. Oczywiście jest różnica między mobbingiem a krytyką w stylu: „Ej, słuchaj, średnio ci to wyszło, bo to i tamto”. Na tym przecież polega nauka. Było też bardzo dużo teorii i zająć niezwiązanych z aktorstwem.
Na przykład?
Bardzo podobała mi się teoria wprowadzenia do produkcji, gdzie uczyliśmy się o każdym aspekcie powstawania spektaklu teatralnego. Musiałam przepracować dwa tygodnie w jednym z pionów. Pomagałam przy kostiumach. Przychodziliśmy 2 godziny przed spektaklem, prasowaliśmy ubrania i pomagaliśmy naszym starszym kolegom je założyć. Po wszystkim zostawaliśmy, aby je wyprać. Czasem pomagałam także z makijażami. To była duża lekcja pokory.
Jaka jest różnica między amerykańską i polską szkołą aktorską?
Polskie szkoły teatralne to szkoły zawodowe. Od rana do nocy uczysz się rzemiosła. Profesorowie i uczniowie pracują w różnych godzinach, więc nie ma weekendów i normalnych godzin szkolnych. Jest o wiele wyższy poziom nauczania i pracuje się o wiele ciężej. W Stanach płacisz za szkołę, więc jak zapłacisz, to po prostu jesteś. U nas są trzy renomowane uczelnie, na które bardzo ciężko jest się dostać. A jak już się dostaniesz, to przez cztery lata zapieprzasz od ósmej do dwudziestej drugiej przez siedem dni w tygodniu. W Stanach pilnują biurokracji i przestrzegają zasad BHP. Jeśli zajęcia mają się skończyć o 21, to skończą się o 21. To tylko przykład, bo nigdy nie kończą się o 21 (śmiech). O tej godzinie to co najwyżej zamyka się budynek szkoły. U nas zamyka się o północy, ale jak napiszesz podanie, to możesz siedzieć do nocy. Rektor chętnie przyjmuje podania, bo sam zachęca do tego, aby dawać z siebie trzysta procent.
Jak wspominasz życie w Nowym Jorku?
Bardzo drogo i bardzo pysznie. W pół roku przytyłam dziesięć kilo (śmiech). Wszystko jest cały czas otwarte – możesz o czwartej w nocy pójść na miasto i zjeść pizzę. Nowy Jork nigdy nie śpi. Poza tym to jedna wielka bohema artystyczna. Gdy mieszkałam na dole Manhattanu przy Union Square i Greenwich Village, czyli miejscu, gdzie narodził się jazz, to często wkradaliśmy się do barów, aby posłuchać muzyki. To było nielegalne, bo nie mieliśmy 21 lat.
A jak oceniasz modę?
W Nowym Jorku jest dużo większa różnorodność. Coś, co u nas jest ekstrawaganckie, tam jest na porządku dziennym. Na przykład dzisiaj jestem panią wiosną i wszyscy oglądają się za na ulicach. W NY byłabym po prostu kolejną dziewczyną. Tam naprawdę trzeba się postarać, aby się wyróżnić. U nas widać, jak ktoś się interesuje modą, a tam nie masz pojęcia. Nie wiesz, czy to osoba w kryzysie bezdomności, czy ktoś, kto był w sklepie vintage.
Czyli ogólne twoje wrażenia…
Jeśli kiedyś nadejdzie koniec świata, to Nowy Jork będzie pierwszym miastem, które zatonie. Jest niesamowicie apokaliptyczny. Mijasz campowe mosty, widzisz stosy śmieci, płyny ustrojowe spływające ulicami miast, szczury, gołębie. Jest mnóstwo osób w kryzysie bezdomności i osób z problemami psychicznymi. Wszystko, co pokazują w sieci, to prawda. W powietrzu unoszą się dziesiątki zapachów z różnych restauracji. Światła nigdy nie gasną. Nie da się uciec od dźwięku samochodów i krzyczących ludzi. Nie ma czegoś takiego jak cisza nocna. Jest bardzo brudno, wszystko jest w rusztowaniach. To miasto się rozpada. Jest obrzydliwie, co oczywiście jest bardzo inspirujące (śmiech).
Co działo się, gdy wróciłaś?
Gdy wybuchła pandemia, byłam w połowie letniego. Ostatnie pięć czy sześć tygodni uczyłam się zdalnie z Warszawy, więc musiałam pilnować sześciogodzinnej różnicy czasu. Spróbowałam dostać się na drugi rok Akademii Teatralnej. Udało się i teraz jestem na roku dyplomowym.
Wcześniej miałaś już na koncie kilka ról, ale prawdziwy przełom nastąpił dopiero po powrocie do Polski. Żeby było jeszcze ciekawiej, najpierw nakręciłaś #BringBackAlice, a potem „Pokusę”. Premiera „Pokusy” była jednak szybciej.
Przygoda z #BringBackAlice zaczęła się dwa lata temu, czyli w kwietniu 2021 roku. To było ogromne przedsięwzięcie, w którym brało udział mnóstwo osób. Najpierw zapraszane były osoby wybrane przez Nadię, dyrektorkę castingu, potem rozesłano self-tape’y do szkół, a potem jeszcze Dawid i producentki dobierali kolejne osoby. Zazwyczaj jest tak, że przychodzisz trzy razy i jest po sprawie. Ja jeździłam tam jakieś 13-15 razy. Jedna dziewczyna była aż 17 razy! To było skomplikowane, ponieważ wszyscy jesteśmy młodzi i niedoświadczeni. Produkcja musiała dobrać nas tak, aby była pomiędzy nami chemia. Podczas pierwszej próby z Vitalikiem dostałam informację, że on jest już potwierdzony, ale on jeszcze tego nie wiedział.
Wiedziałaś, kim jest Dawid Nickel?
„Ostatni komers” wychodził w czerwcu, czyli pod koniec castingów.
Czyli wszystko w ciemno! Od początku chciałaś być Alicją?
Pierwszy mój brief dotyczył roli Moniki. Nie czułam tego i wiedziałam, że to nie dla mnie. Później raz przeczytałam Alicję i nic więcej się nie wydarzyło. Zagrałam Monikę, poproszono nas, abyśmy się wymieniły i potem próbowałam Paulę. Grałam sceny z każdym chłopakiem oprócz Sebastiana Deli, który przyszedł ostatniego dnia. Przez trzy miesiące ciągle słyszałam, że nie mogą znaleźć Alicji. Nie mieli głównej bohaterki, więc ciężko było im zbudować wokół niej pozostałe postacie. Ostatniego dnia castingu wciąż byłam brana pod uwagę do roli Pauli. Wychodząc, minęłam Sebę i pojechałam na testy kamerowe. Tam po raz drugi zagrałam Alicję. Partnerowała mi Kasia Gałązką, z którą po raz pierwszy byłam na wspólnym castingu i która dostała już angaż, o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam. Zagrałyśmy razem, nastąpiła chwila ciszy i pomyślałam sobie: „Mamy to!”. Tak dostałam rolę Alicji. Na samym początku chciałam grać Paulę. Miałam pomysł na tę postać. Nie uważałam Alicji za wyzwanie, bo byłyśmy do siebie dość podobne. Koniec końców cieszę się, że ją zagrałam. To było największe wyzwanie w moim życiu. Najtrudniejszy był ostatni odcinek. Gdy go kręciliśmy, to trzy razy rezygnowałam z zawodu (śmiech).
Jak ci się grało Alicję?
W #BBA mamy archetypy, które regularnie pojawiają się w zagranicznych produkcjach. Granie Alicji było niczym granie Veronicki Lodge z „Riverdale”, Reginy George z „Wrednych dziewczyn” czy Madison z „American Horror Story: Sabat”. To przecież wszystko są różne wersje tej samej postaci. #BBA to jednak polski serial, więc siłą rzeczy jest to świeże. To odważna próba, którą w dużym stopniu uważam za udaną. Nie mieliśmy czegoś, na czym moglibyśmy się oprzeć. Musieliśmy przyjąć pewną konwencję i pamiętać, że to nie jest realistyczne granie.
To prawda, w naszym kraju produkcje młodzieżowe powstają dopiero od jakiegoś czasu.
Był np. „Belfer”, którego uwielbiam, ale to jest serial o nastolatkach skierowany do dorosłej widowni. Nie przyciąga młodych, bo oni wolą brokat, perły i wilkołaki. Gdy wychodził „Belfer”, streamingi były w powijakach i polski rynek wyglądał zupełnie inaczej. Chciałam wyjechać, bo nie widziałam dla siebie tutaj miejsca.
W ogóle streamingi znacznie poszerzyły gatunkowość w Polsce. Wcześniej mieliśmy kino niezależne i trzy gatunki w głównym nurcie.
To wynika z tego, że streamingi dysponują większymi budżetami. Jak twórca dostaje budżet i może poszaleć, to okazuje się, że potencjał wykonawców w Polsce jest ogromny. Podczas połowy pracy na planie mieliśmy steadycam, czyli ultra drogą kamerą, która śledzi każdy ruch człowieka. Mieliśmy najdłuższy kran w Polsce, który jeździł z nami, aby zrobić ujęcia z każdej możliwej strony. To są drogie zabawki, które pozwalają na uzyskanie teledyskowego efektu. Kolejna rzecz to scenografia. W pierwszym odcinku jest sekwencja, w której Alicja próbuje wyjść ze swojego pokoju i nagle ma flashback z piwnicy. Mieliśmy na planie zbudowane oba pomieszczenia: pokój Alicji i piwnicę. Kręcenie tej sceny wyglądało tak, że po nakręceniu fragmentu w pokoju Alicji musiałam wejść na schody i przejechać z kamerzystą do drugiego pomieszczenia. Tam Mikołaj odwracał kamerę i byłam w piwnicy. Potem musiałam wrócić do pokoju, aby „wypaść” w ramiona Marietcie, która czekała w poprzedniej scenografii.
Wiem, że mieliście na planie koordynatorki intymności. Jak oceniasz tę współpracę?
Kaja, która pracowała również przy „Sexify”, nauczyła mnie intymności na ekranie. Gdyby nie ona, to nie przyjęłabym roli w „Pokusie”. Nie wiedziałabym, jak to zagrać. Sceny intymne przypominają taniec i opierają się głównie na technice oraz oddechu. Dzień przed nagrywaniem ja i Marcel spotkaliśmy się z koordynatorką. Byliśmy w dresach i ćwiczyliśmy. Ta noga tutaj, ta ręka tam. Jak słyszę, że koordynacja intymności zaburza spontaniczność na planie, to mam ochotę komuś przyłożyć (śmiech). Podczas kręcenie scen intymnych spontaniczność nie jest do niczego potrzebna. To wszystko kwestia warsztatu. Jeśli nauczysz się korzystać z narzędzi, to nie zrobisz krzywdy ani sobie, ani swoim współpracownikom. Na początku jest to trudne, ale trzeba się po prostu nastawić. Nadal czasem widuję Kaję, bo ona prowadzi teraz zajęcia w Akademii Teatralnej. Super, że szkoły wprowadzają zajęcia z koordynacji. Wiem, że dużo ludzi się tego obawia, ale to potrzebne narzędzie, zwłaszcza w kontekście licznych nadużyć w naszej branży. A co najlepsze, my, aktorzy, możemy sobie wpisać koordynację w umowę! Wystarczy o to poprosić. W Stanach koordynatorki muszą być nawet na planie uczelnianych krótkometrażówek. W Polsce zazwyczaj jest to przywilej związany z pracą przy wysokobudżetowych produkcjach platformowych. A to powinien być standard.
W #BBA moda jest przedłużeniem bohaterów. Co możesz mi powiedzieć na ten temat?
Styl bohaterów nie jest osadzony w trendach. Każda z postaci ma swoją estetykę. Zazdrościłam Mili stylizacji, zwłaszcza gwiazdek na sutkach. Błagałam Andrzeja, naszego kostiumografa, aby pozwolił mi je założyć (śmiech). Nigdzie nie miałam tyle przymiarek, co na planie #BBA. Wynikało to z tego, że musieliśmy przedstawić Alę na różnych etapach życie. Inne ciuchy nosiła smutna Ala, a inne demoniczna Ala. To bardzo nieprzewidywalna postać, zarówno pod względem zachowania, jak i wyborów modowych. Tak naprawę dopiero w trzecim odcinku Ala dogania estetycznie pozostałych bohaterów.
Co zabrałabyś z jej garderoby?
Mnóstwo rzeczy! Okulary Fendi, w których znika albo fioletową, lateksową sukienkę z trzeciego odcinka. No i żółte buty vintage, bodajże Valentino.
Miałaś jakiś swój wkład w estetykę serialu?
Andrzej pomógł mi zrozumieć, że nie ma jednego sposobu, aby wyglądać dobrze. Świadomie łamał zasady dobrego stylu, co bardzo otworzyło mi głowę. Na przykład możesz założyć obrzydliwą, spraną koszulkę MiuMiu vintage, rajstopy na ręce, brokat na twarz i klapeczki w truskaweczki, ale z jakiegoś powodu to działa. To wciąż moda. W pewnym momencie po prostu przychodziłam na plan o 7 rano, mierzyłam wszystko, robiliśmy foty i dobieraliśmy poszczególne elementy. Duże pole manewru było przy makijażach, bo Ola Dutkiewicz była bardzo otwarta na moje propozycje i mogłam wymyślać makijaże razem z nią. Najbardziej jest to widoczne w trzecim odcinku. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, bo nie musiała mnie słuchać. Pomimo tego zauważyła moje zainteresowanie i potraktowała mnie jak kogoś równego siebie.
Od kiedy kręci cię moda?
Chciałam zajmować się modą, zanim poszłam w kierunku aktorstwa. Planowałam pójść do Central Saint Martins w Stanach, ale na planach się skończyło (śmiech). Nadal rysuję journalowo, bardzo to lubię. Ja i moja koleżanka Magda, scenografka, założyłyśmy nawet kolektyw twórczy „Emsh”, w ramach którego wystylizowaliśmy trzy osoby na premierę #BBA: Sebę, Vitalika i Natalię Iwańską. Chcemy, aby kiedyś Emsh było pełnoprawną marką, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Magda zajmuje się stroną techniczną, ja odpowiadam za stronę konceptualną. Na razie szukamy swojej estetyki, bawimy się. Jestem control freakiem, więc podoba mi się bycie stroną decyzyjną. Jak grasz, to realizujesz wizję produkcji i reżysera. Czasem musisz zagryźć zęby, zwłaszcza, jak jesteś młodym aktorem. Tutaj mam sprawczość. Jestem swoją szefową i decyduję, jak wyglądam. W ramach Emsh współpracujemy też z Olą i Kacprem, którzy robili looki do #BBA.
Co jeszcze interesuje cię oprócz mody?
Książki! Mogę polecić „Cieszę się, że moja mama umarła” Jannette McCurdy, którą ostatnio przeczytałam. To lektura dla wszystkich, którzy planują karierę w show-biznesie. Ma ciężar gatunkowy, ale jest napisana lekkim językiem. W ostatnim czasie czytam o wiele mniej, niż bym chciała. Szybko tracę wątek, więc potrzebuję 2-3 godzin, żeby wyłączyć telefon i zanurzyć się w lekturze. Im więcej korzystam z Instagrama, tym gorzej mi się czyta. Staram się też chodzić do teatru i oglądać polskie filmy, aby być na bieżąco. W wolnym czasie tańczę i ćwiczę. Jestem sportowym świrem, chodzę na siłownię sześć razy w tygodniu. To pomaga mi uwolnić stres i sprawia, że łatwiej mi się zasypia. No i ciuchy! Zarywam noce nie przez aktorstwo, tylko przez modę. Cały czas siedzę na Vogue Runway i Pintereście (śmiech).
A co najbardziej lubisz oglądać?
Uwielbiam kino europejskie i chciałabym kiedyś zagrać w zagranicznej produkcji. Obecnie jest taka tendencja, że im nudniejszy film, tym lepiej, ale to nie dla mnie! Lubię dobry mainstream, na przykład bardzo podobały mi się filmy „Babilon”, „Mój tydzień z Marilyn” czy „Bohemian Rhapsody”. Jeśli będę chciała wiedzieć, jak wyglądało życie Freddy’ego Mercury’ego, to obejrzę sobie dokument. To produkcje, które zachowują balans między masową sieczką a kinem artystycznym. Bardzo czekam na „Barbie” Grety Gerwig. Jestem estetką i oddałabym nerkę, żeby tam zagrać (śmiech). Nawet jeśli „Barbie” będzie cringe’owa, to chciałabym pojechać do Disneylandu osadzonego na planie tego filmu. Lubię też kino artystyczne, ale muszę mieć nastrój, aby włączyć Gaspara Noé lub odpalić platformę Nowe Horyzonty.
Cały serial #BringBackAlice jest już dostępny na HBO Max.
Polecane
![#BringBackAlice to polski serial młodzieżowy, na jaki zasługujemy [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/643fe3e0b0c13a11fa598a0b/bringbackalice.jpg)
#BringBackAlice to polski serial młodzieżowy, na jaki zasługujemy [recenzja]

81-letnia Martha Stewart w stroju kąpielowym na okładce. W sieci burza

Fotograf pokazuje, jak wygląda życie codzienne w Japonii
![Umarł KRÓL, niech żyje Błażej KRÓL [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6465f927a6fd43463580c14d/fc7ff09f74c4241230b5237a45220d49.jpg)
Umarł KRÓL, niech żyje Błażej KRÓL [wywiad]

„Tak, szefie!”. Zwiastun 2. sezonu „The Bear” jest szalony, chaotyczny i intensywny

Psycholożka o korzyściach życia w trójkącie. Mówi z doświadczenia
Polecane
![#BringBackAlice to polski serial młodzieżowy, na jaki zasługujemy [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/643fe3e0b0c13a11fa598a0b/bringbackalice.jpg)
#BringBackAlice to polski serial młodzieżowy, na jaki zasługujemy [recenzja]

81-letnia Martha Stewart w stroju kąpielowym na okładce. W sieci burza

Fotograf pokazuje, jak wygląda życie codzienne w Japonii
![Umarł KRÓL, niech żyje Błażej KRÓL [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6465f927a6fd43463580c14d/fc7ff09f74c4241230b5237a45220d49.jpg)
Umarł KRÓL, niech żyje Błażej KRÓL [wywiad]

„Tak, szefie!”. Zwiastun 2. sezonu „The Bear” jest szalony, chaotyczny i intensywny


