Dokładnie to próbuje ze swoją historią zrobić Gucci. Wizerunek włoskiego domu mody, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, jest przyswajany wraz z popkulturowym abecadłem. Splecione litery „G”, zielono-czerwone pasy, pszczoła, ociekające seksem kampanie Forda. I morderstwo. To ostatnie przebija się czasami zza złotego dolce vita, a tym razem – dzięki Ridleyowi Scottowi – ma szansę na zawsze pozostać krwawym obrysem na pieczołowicie pudrowanym wizerunku.
Guccio Gucci – z tym imieniem nie mogło się nie udać
Każdy lubi prawdziwe historie „od pucybuta do milionera”, bo pozwalają marzyć. Dokładnie tak można określić początek jednego z modowych gigantów. Na początku XX wieku, Guccio Gucci zarabiał na życie podejmując się różnych prac, w tym nosząc bagaże w hotelu Savoy w Londynie. Przez jego ręce przewijały się setki bagaży kryjących precjoza - od walizek, po pudła na kapelusze. Guccio fascynował się słodkim życiem bogaczy, szlifował swój styl, karmiąc przy tym wewnętrzne zamiłowanie do luksusu. Z głową brzęczącą złotymi marzeniami wrócił do Florencji, gdzie wkrótce dorobił się czworga dzieci (jedno zmarło, jedno usynowił), a I Wojna Światowa odciągnęła moment spełnienia marzenia - otwarcia własnego sklepu z wyrobami skórzanymi – do 1924 roku. Znakomita jakość i emancypacja kobiet podsycały popularność projektów Gucci, ale dopiero młody wilczek, jego syn Aldo, zachęcił ojca do otwarcia sklepu w Rzymie, co nadało marce potrzebnego prestiżu.
„Zapomną o cenie, ale nigdy nie zapomną o jakości”
Pod koniec lat 30 synowie Guccio – Aldo, Vasco i Rodolfo – oficjalnie dołączyli do spółki akcyjnej, pozwalając Aldo na prowadzenie braci (i ojca) za świeżą krwią w postaci rozwijającej skrzydła nowobogackiej klasy średniej. Aldo odpowiadał za interesy za oceanem, żonglując definicją nonszalanckiej zmysłowości rodem ze starego kontynentu. Świadomość konsumencka rosła, nazwa Gucci zaczęła być pożądana, szczególnie po otwarciu pierwszego salonu w Nowym Jorku w latach 50. Między braćmi istniała naładowana testosteronem rywalizacja, ale przy tym jedność - skrajna mieszanka, która była idealna do rozsmarowania na marketingowej bruschettcie serwowanej odbiorcom. Gorące, włoskie emocje, obrona wartości, strzeżona historia – pysznie.
Pierwsza rysa na pięknym rodzinnym zdjęciu pojawiła się, gdy po śmierci Guccio, jego córka została pozbawiona jakichkolwiek udziałów w firmie. Ramka ze zdjęciem miała się jednak roztrzaskać nieco później.
Gucci: trzecia generacja
W latach 80 trzecia generacja klanu Gucci zaczęła przejmować wpływy. I robiła to za pomocą zamaszystej intrygi rodem z „Dynastii”. Teraz warto się skupić. Aldo miał trzech synów: Giorgio, Roberto i Paolo. Rodolfo, jednego – Maurizio. Kiedy w 1983 roku Rodolfo zmarł, lejce przejął Maurizio, o ogromnym apetycie na luksus, rekinim zmyśle biznesowym i żądzy władzy. Już na samym początku swojej działalności był oskarżany o sfałszowanie podpisu swojego ojca, aby zdobyć pełną kontrolę nad domem mody.
Wraz z tym, gdy Maurizio połykał kolejne miliony, jego głód rósł. Pod koniec lat 80 sprzedał niemal 50 procent udziałów w Gucci, bliskowschodniej firmie Investcorp, która przejęła również udziały Aldo. Maurizio położył na swoim ramieniu miecz głównego udziałowca. Z jednej strony wiódł diamentowe życie o wiecznie nienasyconej paszczy wydatków, z drugiej widział, że firma – pozornie błyszcząca, choć konająca w długach - desperacko potrzebuje nowej twarzy. To za jego kadencji, do firmy wkroczył Tom Ford dokonując swojej seksownej rewolucji. Jak miało się okazać – ostatniej za czasów rodu Gucci.
Biała wróżka i czarna wdowa
Życie osobiste Maurizia nie obfitowało w skandale. Wbrew woli swojego ojca, Maurizio poślubił Patrizię Reggiani, kobietę, która przypominała mu Liz Taylor. Stworzyli parę po pachy zanurzoną w blichtrze lat siedemdziesiątych. Lady Gucci była charyzmatyczną postacią, jaśniejącą w towarzystwie, o wielkiej wyobraźni i równie wielkim temperamencie.
Małżeństwo przetrwało 15 lat. W wywiadach Reggiani podawała różne wersje rozstania, w tym tę, gdzie Maurizio nigdy nie wrócił z krótkiego wyjazdu do Florencji. Wściekłość porzuconej Reggiani spędzała sen z powiek Maurizia. Wynajął nawet „maga biancę” (białą wróżkę), aby oczyściła jego posiadłości ze złej energii byłej żony.
Kiedy rankiem 27 marca 1995 roku w lobby mediolańskiego budynku na via Palestro 20 rozległy się cztery strzały, nikt nie podejrzewał, że na posadzkę pada Maurizio. Media rozpoczęły mroczne bingo – kto zabił? Mafia? Członek rodziny? Policja coraz częściej rzucała lotką oskarżeń w Patrizię. Chciał przecież poślubić inną, a miesięczne alimenty Lady Gucci obniżyć do nieco ponad 800 tysięcy dolarów. Reggiani nie kryła się ze swoją nienawiścią, a poza tym wierzyła w nadnaturalną sferę życia. Blisko przyjaźniła się z wróżką Auriemmą i liczyła na zemstę losu na byłym mężu.
Po roku węszenia, policja wciąż gubiła trop, który mógłby bezsprzecznie zaprowadzić ich do Patrizii. Przełom nastąpił, gdy informator skontaktował się z policją, a z jego ust wysypał się worek kluczowych informacji, które doprowadziły do mordercy.
„Dla ciebie piekło dopiero nadejdzie”
Wkrótce okazało się, że wróżka Auriemma namówiła portiera Ivano Savioniego, aby zaaranżował morderstwo Maurizia. Savioni ułożył przestępczy domek z kart, zatrudniając Benedetto Ceraulo jako cyngla i Orazio Cicalę jako kierowcę dla mordercy. Każdy z mężczyzn otrzymał wyrok 29 lat więzienia.
Podczas procesu Auriemma zacytowała Reggiani, która choć nigdy nie wyraziła bezpośredniej chęci zabicia byłego męża, zapłaciła szarlatance ponad 300 tysięcy dolarów, aby „uwolniła ją z tej sytuacji”. Złożyła jej również obietnicę w swoim melodramatycznym stylu „jeśli to zrobisz, będziesz kąpała się w złocie”. Auriemma dostała 25 lat więzienia za współudział w morderstwie.
Co z Czarną Wdową? Ku uciesze brukowców, niedługo oskarżyciele mogli przedstawić w sądzie pamiętnik Reggiani jako dowód. Prócz pisania o tym, że nie ma takiej zbrodni, której nie dałoby się kupić, w dzień morderstwa Maurizia, Reggiani napisała w swoim pamiętniku od Cartiera jedno wymowne słowo: „paradeisos”, oznaczające po grecku „raj”. W sądzie pojawiły się również nagrania wiadomości do Maurizia: „Twoje córki tobą gardzą (...) - dla ciebie, piekło dopiero nadejdzie”. Reggiani przyznała, że była owładnięta obsesją, ale która kobieta nie myślała kiedykolwiek o zabiciu swojego męża? Była Lady Gucci nie przyznała się do winy.
Reggiani została skazana na 26 lat więzienia za zlecenie morderstwa. Media bacznie śledziły kamienną twarz Patrizii, która wyniośle przyjęła porażkę – jakby sama uwierzyła w swoją niewinność. Tego dnia butik Gucci we Florencji wyświetlał na wystawie srebrne kajdanki z logo Gucci.
Najbardziej Gucci z Gucci
W 2017 roku Lady Gucci oficjalnie wyszła na wolność – skwapliwie wydziobywała okruchy zainteresowania mediów, które nigdy nie zapomniały o tym idealnym archetypie mściwej, porzuconej kobiety. Udzielała wywiadów, wystąpiła również na drogę sądową dociekając należnych jej od rodziny Gucci świadczeń z tytułu rozwodu.
Istnieją historie, które są gotowym do użycia scenariuszem. Z tego napisanego przez familię Gucci postanowił skorzystać Ridley Scott. Lady Gaga zagra Reggiani. Adam Driver wcieli się w Maurizia. Salma Hayek sportretuje Auriemmę. Al Pacino zagra Aldo, Jeremy Irons – Rodolfo. Jared Leto wcieli się zaś w Paolo. Premiera już w listopadzie.
Obecnie Czarna Wdowa jak zwykle miota się jak ćma, obijając o żarówkę sławy i pieniędzy – z jednej strony ma nadzieję, że świat w końcu o niej zapomni, a z drugiej czuje, że Lady Gaga powinna okazać jej szacunek, rozmawiając z nią przed rozpoczęciem zdjęć.
Pozostaje czekać na premierę filmu Scotta opowiadającego historię jak z tragedii greckiej... albo po prostu z tragedii Gucci. Przez tę historię można przecież powiedzieć, że chciwość, seks i luksus stanowią część DNA tej marki.