Currin przyznał w wywiadzie dla Brooklyn Rail, że inspiracją dla serii były pornograficzne komiksy z lat 80. i 90., których seksualność miała w sobie dziwną skrajność – nie były erotyczne, ale ekscytowały go ich niezwykłe proporcje i upiorny sposób przedstawiania twarzy. Ale to nie był prosty transfer obrazu z kartki na płótno. Currin użył grisaille, monochromatycznej techniki identyfikowanej z Janem van Eyckiem, aby oddać teksturę marmuru – co nadało jego postaciom aspekt funeralny, sugerujący medytację nad śmiercią lub zmierzchem erotyzmu.
Trudno znaleźć w historii sztuki coś podobnego. W wersji Grande Odalisque Ingresa z Luwru z 1814 roku modelka jest pełna życia i uwodzicielska, ale w grisaille z Metropolitan Museum z lat 1824-34 staje się duchem samej siebie – pięknie martwa. Currin osiąga podobny efekt, ale zmienia punkty odniesienia. Nie romantyczne odaliski, ale anonimowe klatki z taśm porno. Nie poezja, ale próżnia.
Te jaskrawo wyrenderowane figury w grisaille przybierają pozy nagich kobiet w różnych kombinacjach orgazmu, ale z bliska okazują się upiorną rzeźbą, która budzi się i pompuje opadłe piersi jak baloniki z wodą, by wykonać kolejną rundę pozbawionego radości erotyzmu.
Polityka i pragnienie
Currin od dawna czerpie z duńskiej pornografii dostępnej w Internecie jako materiału źródłowego dla swojej twórczości, a konkretnie obrazy wydane przez Color Climax Corporation zostały zidentyfikowane jako źródła dla jego bardziej pornograficznych obrazów, włącznie z kompozycjami i drobnymi szczegółami. W wywiadach przyznawał, że ta duńska pornografia wydawała mu się zanikającym światem, wyobrażeniem Europy jako seksu-placu zabaw, post-chrześcijańskim, post-religijnym – ale cofającym się, z Oświeceniem idącym wstecz.
To nie jest przypadkowe ściąganie materiałów. To wyszukanie konkretnej estetyki zepsucia: ludzi nieperfekcyjnych, wnętrz z obłąkaną tapetą, seksualności już nieświeżej w momencie kliknięcia „drukuj". Currin przyznał, że rozpoczął serię pornograficznych obrazów po zamachach z 11 września, po masakrze szkolnej w Biesłanie, po kontrowersjach wokół karykatur Mahometa w duńskiej gazecie Jyllands-Posten – był przerażony zastraszaniem, którego nie było wobec wiary chrześcijańskiej.
Koniec dobrych manier
Currin – malarz o reputacji prowokacyjnej, którego kariera zbudowana jest na łamaniu dobrych manier – nie stara się być subtelny. Jak zauważył krytyk, seria „Memorial” odrzuca żywą zmysłowość dzieł, z których Currin jest najbardziej znany, na rzecz żałobnego grisaille, właśnie po to, by zwrócić nasze myśli ku końcom i sprawom ostatecznym. Jest też złośliwość w tym geście – przyznanie, że erotyka w kulturze wizualnej już dawno umarła, zaduszona dostępnością, banałem, klikalnym brakiem tajemnicy.
W jednym z nielicznych momentów, kiedy cokolwiek przypomina autentyczny afekt, pojawia się kobieta o lnianych włosach i różowej aureoli, oświetlającej niemal prawdziwy uśmiech, podczas gdy bawi się sama ze sobą – jej piersi są normalnej wielkości, choć w nieprawidłowej anatomii, i ona – bez ramy i w mniejszej skali – wydaje się jedyną, która przeżywa jakąkolwiek radość.
To gorzka puenta. Siedem obrazów na jednej ścianie, siedem nagrobków dla erotyzmu, który nie doczekał XXI wieku. Currin nie oferuje rozwiązań ani pociechy. Pokazuje nam, co zostało: zimny marmur, martwe oczy i performatywne akty bez ciepła. Memoriał dla świata, który zapomniał, jak czuć.