Advertisement

Kontrowersyjne zatrzymanie aktywistki Stop bzdurom. Poszło o furgonetkę anty-LGBT

Autor: Monika Kurek
15-07-2020
Kontrowersyjne zatrzymanie aktywistki Stop bzdurom. Poszło o furgonetkę anty-LGBT

Przeczytaj takze

Zwycięstwo prezydenta Andrzeja Dudy nie zostało przyjęte entuzjastycznie przez środowisko LGBT. Trudno się dziwić po tym, jak prezydent uczynił z nagonki na społeczność LGBT element swojej kampanii wyborczej. Tym większe zaniepokojenie wzbudziło więc wczorajsze niespodziewane zatrzymanie aktywistki z kolektywu "Stop Bzdurom".
"Została wyciągnięta z mieszkania bez butów i ubrania", napisała na Facebooku znajoma aktywistki Marta Puczyńska. Po sieci krąży także wideo z zatrzymania Małgorzaty "Margot" Szutowicz, które potwierdza, że opisy świadków nie są przesadzone. Przez kilkanaście godzin próbowano ustalić, gdzie policjanci ją zabrali, a w akcję włączyły się posłanki Lewicy. Finalnie aktywistce postawiono zarzuty związane ze zniszczeniem furgonetki Fundacji Pro - Praw do życia głoszącej treści anty-LGBT.

"Wyciągnięta bez butów i ubrania"

Do zatrzymania doszło we wtorek rano w mieszkaniu "Margot". Policjanci byli nieumundurowani, nie wyjaśnili powodu zatrzymania oraz nie chcieli zdradzać dokąd ją zabierają. Na krążącym w internecie wideo słychać, jak jeden z policjantów mówi: "My realizujemy postanowienie prokuratorskie, mieliśmy ustalić miejsce pobytu i pana doprowadzić. Co pan narozrabiał, my tego nie wiemy". Zwraca się tak do niej ze względu na imię i nazwisko widniejące w dowodzie osobistym. W rzeczywistości aktywistka identyfikuje się jako kobieta.
Chociaż skuta "Margot" nie stawia oporu, w pewnym momencie zostaje zmuszona do położenia się na podłodze. Policjant pozwala jej założyć buty i liczy do pięciu, lecz leżąc na podłodze i ze skutymi z tyłu rękoma i tak nie jest w stanie ich założyć. Finalnie drugi policjant bierze buty w rękę. Wyprowadzają ją, a potem odjeżdżają nieoznakowanym samochodem.
- Na razie próbujemy ustalić, gdzie ta osoba w ogóle przebywa i jak jej możemy pomóc. Będziemy interweniować u komendanta głównego policji. To przypomina sytuacje z lat terroru stalinowskiego, gdzie wyciągano ludzi z domów bez dania racji, bez żadnej informacji - powiedziała "Wyborczej" posłanka Lewicy Hanna Gill-Piątek.
W sprawę zaangażowała się też posłanka Lewicy i jedna z organizatorek Czarnego Protestu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Udało się ustalić, że aktywistkę przesłuchiwano w Prokuraturze Okręgowej przy ul. Chocimskiej, a następnie spędziła noc w areszcie. Prokuratura wniosła także o zastosowanie aresztu tymczasowego.

Poszło o furgonetkę

- Zatrzymanemu ogłoszono zarzuty w związku z czynnym udziałem w zbiegowisku w dniu 27 czerwca 2020 r. w Warszawie przy ul. Wilczej. Podejrzany działał publicznie, z oczywiście błahego powodu, okazując przy tym rażące lekceważenie porządku prawnego. Popełniony przez niego czyn został zakwalifikowany jako występek o charakterze chuligańskim - brzmi fragment pisma opublikowanego na fanpejdżu Siałkowski pisze z sądu.
Pismo zostało wysłane przez prokurator Mirosławy Chyrę, rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wspomniane "zbiegowisko" to incydent, do którego doszło na ulicy Wilczej dnia 27 czerwca. Prokuratura zarzuca aktywistce uszkodzenie samochodu należącego do Fundacji Pro - Prawo do życia i przyczynienie się do spowodowania strat o wysokości ok. 6 tysięcy złotych, a także przewrócenie wolontariusza oraz użycie przemocy w celu zmuszenia go do zaprzestania nagrywania. Aktywistka odmówiła złożenia wyjaśnień oraz nie odpowiedziała na pytanie, czy przyznaje się do winy.
W piśmie wymieniono następujące zarzuty:
Czyn z art. 254 par. 1 Kodeksu karnego (czynny udział w zbiegowisku) jest zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności.
Czyn z art. 288 par. 1 Kodeksu karnego (uszkodzenie mienia) jest zagrożony karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Czyn z art. 157 par. 2 Kodeksu karnego (spowodowanie rozstroju zdrowia na czas poniżej 7 dni) jest zagrożony karą do 2 lat pozbawienia wolności.
Czyn z art. 191 par. 1 Kodeksu karnego (zmuszanie do określonego zachowania przy użyciu przemocy) jest zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności.
Za popełnienie czynu o charakterze chuligański (art. 57 a par. 1 Kodeksu karnego) sąd wymierza karę w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę.
Obie strony zdarzenia przedstawiły skrajnie różny opis tego, co stało się na Wilczej dnia 27 czerwca. O furgonetce Fundacji Pro - Prawo do życia promującej treści sugerujące związek homoseksualizmu z pedofilią pisaliśmy już kilkakrotnie. Warto też przypomnieć, że w 2019 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku tymczasowo zakazał fundacji rozpowszechniania treści w takiej formie, lecz furgonetki wciąż krążą po Polsce
Poniżej znajdziecie posty opublikowane przez kolektyw Stop Bzdurom (opis i zdjęcia) a także wersję Fundację Pro - Prawo do życia (opis i wideo) oraz pismo prokuratury:
Left Arrow
1/3
Right Arrow
Fundacja Pro - Prawo do Życia
Siałkowski pisze z sądu
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement