Lubisz udzielać wywiadów?
Tak, ale muszę wiedzieć, z kim będę rozmawiać. Za dużo mnie kosztują rozmowy z ludźmi, którzy nie są ciekawi świata i świadomi, otwarci na coś nowego. Poza tym lubię, bo to jedyna przestrzeń, gdzie daję się zabawić mojemu ego, które może sobie gadać o tym, co myślę, i nie zadawać pytań zwrotnych. Co zresztą stanowi dokładnie przeciwieństwo mojej codzienności, w której obserwacja innych i zadawanie pytań jest kluczowe. Trochę takie wakacje dla ego.
Wielu artystów mocno koncentruje się na sobie i trudno z nimi porozmawiać o czymś, co ich nie dotyczy. Z drugiej strony trudno chyba być artystą bez poczucia, że to, co się mówi i robi, jest ważne.
Fajnie, że mówisz „artystów”. Strasznie nie lubię być zamykana w określeniu „aktorka”. Dopiero od niedawna pozwalam sobie się tak nazywać, wcześniej miałam problem z tym, że zajmuję się czymś tak absurdalnym jak aktorstwo, skoro mogłabym lepiej spożytkować mój czas, na przykład rozdawać posiłki potrzebującym albo opiekować się bezdomnymi psami w Egipcie, albo być dziennikarką na froncie w Środkowym Wschodzie. Zrozumiałam jednak, że nie miałoby to większej wartości niż to, co robię teraz. Bo jeśli mam taką możliwość, ale i niesamowity przywilej, że mogę pisać filmy, proponować nową narrację, otwierać umysły i jednocześnie wyzbywać się swojej własnej tożsamości dla postaci, które gram, to robię coś wartościowego dla siebie i innych. To jest sztuka.
Lena Góra, fot. Jacek Domański
Czyli swoją twórczością zmieniasz świat na lepsze.
Wierzę w to. Małe kroczki, takie jak rozmowy z ludźmi po seansach albo kłótnie, bo nawet to, że moja otwarta postawa może kogoś drażnić, jest dobre. Lepiej, by wkurzali się na mnie niż na swoich bliskich. A może ktoś spojrzy na świat inaczej dzięki mojej pracy? Mam firmę produkcyjną, piszę scenariusze na podstawie swoich doświadczeń, a gdy gram, w pełni oddaję się roli. Nie koncentruję się na tym, ile można zarobić na jakiejś produkcji albo ile osób ją zobaczy, tylko na tym, co mogę przekazać widzowi, jak robić to szczerze i dobrze. Walczę z tym, co społeczeństwo okrzyknęło „normą”.
Co cię skierowało na tę drogę?
Moi rodzice byli artystami, co już w dzieciństwie dało mi kapitał kulturowy i potrzebę kontestowania rzeczywistości. Dla nich – i dla mnie też – sztuka jest podstawą uczestniczenia w trudnym świecie. Jedyny sens bycia w nim widzę w kontrze, ale z delikatnością, bo moje filmy nie są agresywne. Ci, którzy widzieli „Imago”, wiedzą, z jakiej gliny mnie ulepiono. Dorastanie niby niełatwe i nieszablonowe, ale miałam ogromny przywilej, za który jestem wdzięczna. No i miałam farta – jestem ładną, białą blondynką, co mi w życiu bardzo pomogło. W Nowym Jorku zaczęłam zarabiać jako modelka w wieku dziewiętnastu lat. Już wtedy miałam poczucie winy, że płacą mi za to, jak wyglądam, a nie za to, co myślę – przecież to w ogóle nie jest o mnie. W środku czułam się raczej starym brodatym mnichem niż znudzoną blondynką. Dopiero niedawno stwierdziłam, że mój wygląd może być częścią mojego researchu i muszę z tego korzystać. A ten rozjazd – kim się czuję i jak mnie postrzegają – dał mi podstawy do pracy, bo aktorstwo polega właśnie na zderzaniu się z nadaną tożsamością.
Przywileje potrafią też rozleniwić i odebrać potrzebę szukania czegoś więcej.
Być może, ale niektórzy rodzą się z nerwem, który niezależnie od okoliczności kieruje ich w stronę tworzenia czegoś nowego, kwestionowania rzeczywistości. Mnie być może napędzało także dość dzikie i niestabilne dorastanie oraz totalny brak kasy i spokoju w domu. Dobrze mieć się przeciwko czemu buntować za młodu, bo to potem zostaje i można to przekuć w energię do kreowania zmiany.
I te doświadczenia wykorzystujesz w swoich scenariuszach.
Tak. Moje obserwacje ogólnie. Czasem własne, czasem doświadczenia bliskich mi osób, czasem miejsc, w których się znajdę. Ja nie wybieram tematów – po prostu idę tam, gdzie mnie nogi poniosą. Albo gdzie poniesie coś innego, nazwijmy to intuicją. Prawda sama w sobie jest perfekcyjna, nie mam potrzeby jej ubarwiać – wystarczy ją dobrze zaobserwować i przetworzyć. W „Imago” grałam swoją mamę. Urodziłam się w tym filmie – dosłownie. Wszystko zostało wiernie oddane: wydarzenia, słowa, kadry, scenografia, kostiumy, nawet sposób kręcenia. Tomek Naumiuk użył obiektywów z epoki, więc film ma prawdziwy nerw i brud. Tak samo z muzyką – Andrzej Smolik skomponował ją, szczerze odnosząc się do tego, co moja mama i jej przyjaciele z trójmiejskiej sceny alternatywnej lat osiemdziesiątych chcieli przekazać. Przekaz pozostał ten sam, choć powstał wiele lat później. „Imago” to także studium tego, co według społecznej narracji jest normalne, a co nie. W „Roving Woman” z kolei przejechałam amerykańskie pustynie, mierząc się z samotnością i ucząc się od ludzi, których spotkałam po drodze.
Przypominają mi się słowa George’a Orwella: „Normalność nie jest kwestią statystyki”.
Hasło „norma” to narzędzie kontroli – żebyśmy się z niej nie wyłamywali, byli grzeczni i posłuszni, bo jeszcze nam się zechce buntować. Wszystko, co nie podąża ślepo drogą wytyczoną przez system, okrzyknięto „nienormalnym” albo „szalonym”. Ale ten system właśnie się rozsypuje, stąd tyle napięć. Dotychczasowy model świata nie wytrzymał. Wierzę, że w końcu kolektywnie porzucimy te stare łatki i określenia. Bo to, co politycy robią na świecie, na pewno nie jest „normalne”. Apokalipsa, która wydaje się dziś tak bliska, wcale nie oznacza końca. To raczej „lifting the veil” – odsłonięcie prawdy o mechanizmach, które nami rządzą, oraz szansa, by się z nich wyłamać.
Mechanizmy rządzące światem odsłaniasz jako agentka polskich służb w serialu „Przesmyk”.
Tak. Staram się trochę podszkolić w wywiadzie – na wszelki wypadek [śmiech]. Zagrałam też w innym serialu politycznym, „Debriefing the President”, gdzie również wcielam się w agentkę – tym razem CIA, przesłuchującą Saddama Husseina i odkrywającą jego mniej znane oblicze. Obecnie nie ma dla mnie nic ważniejszego niż zapraszanie ludzi do poznawania historii – zwłaszcza tej ze Środkowego Wschodu. Media – czy to społecznościowe, czy tradycyjne – rzadko oddają całą prawdę. Nie wierzmy w nie bezkrytycznie. Błagam: czytajcie książki o świecie, sięgajcie po różne źródła i róbcie własny research.
Lena Góra, fot. Jacek Domański
Starannie dobierasz role?
Nie potrafię podejmować się projektów, których nie czuję. Wiem, bo próbowałam! Nie umiem kłamać i się naginać. Mówię szczerze, co myślę, więc zdecydowanie lepiej, jeśli pracuję w zgodzie ze sobą. Jeśli już na podstawie scenariusza jest jasne, że autentyczność, świadomość i wizja nie prowadzą tego projektu, to wolę nie być jego częścią.
Dwa lata temu, wraz z premierą „Roving Woman”, objawiłaś się w polskim kinie jakby znikąd i niemal od razu zaskarbiłaś sobie uznanie publiczności oraz krytyków – Tomasz Raczek określił cię nową Krystyną Jandą, dostałaś nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni. Jak to się stało, że po przybyciu z USA tak szybko się odnalazłaś w polskich realiach?
To tylko pokazuje, jak zajebista jest Polska. Nie miałam żadnej gwarancji, że zostanę przyjęta, a jednak tak się stało – i to pięknie, naturalnie, zaledwie z paroma drobnymi poślizgami, które są normalne, bo tak się dorasta. Jest tu tylu wspaniałych twórców i twórczyń. Poza tym nie przyleciałam robić konkurencji, tylko poszerzać rynek. Oprócz długotrwałej współpracy z Janem P. Matuszyńskim – od „Króla” po „Przesmyk” – większość moich innych projektów sama napisałam, wyprodukowałam albo sprowadziłam do Polski. Poszerzam więc lokalny rynek pracy! Jaram się tym, że jestem Polką. Uważam, że Warszawa jest obecnie jednym z najciekawszych i najważniejszych miejsc na świecie – na każdym kroku czuć tu wielką historię i poezję. Ludzie, którym pokazuję Polskę i jej wcześniej nie znali, są zachwyceni i chcą tu tworzyć. Mamy wyjątkowe historyczne doświadczenia, tradycję, godność i ten nasz wschodnioeuropejski „kink” – absolutnie na światowym poziomie.
Jak ci się pracowało z Charli XCX przy waszym filmie „Erupcja”? Zdaje się, że obie jesteście „brat”.
Charli jest świetna, bo to profesjonalistka i rzemieślniczka sztuki; praca z nią była prosta, szybka i do celu. To, jak pracuje w muzyce, przekłada się na to, jak naturalna jest przed kamerą. Od jakiegoś czasu już z Pete’em Ohsem, reżyserem filmu, myśleliśmy o stworzeniu wspólnego projektu. Ceniliśmy swoją twórczość, ale przede wszystkim sposób pracy – zespołowy, niezależny, szczery, z serca.
W jednej rozmów z tobą przeczytałem, że nie wiedziałaś, kim jest Charli XCX, kiedy zaczęłyście razem pracować.
Tak, to było na początku brat summer. Ale dzięki Bogu celowo nie sprawdzałam jej muzyki aż do zakończenia zdjęć. Ja nie tworzyłam rzeczywistości z Charli XCX, tylko z Bethany, którą grała. Jak przy każdym filmie, kreowaliśmy nowy świat, w którym nie ma żadnego znaczenia, kto jest kim tam, skąd przyszliśmy.
A potem? Stałaś się fanką Charli XCX?
Gdy już skończyliśmy zdjęcia do filmu, zaprosiła mnie na swój koncert podczas SWEAT Tour z Troye Sivanem w Los Angeles. To było chyba najlepsze wydarzenie muzyczne, na jakim byłam.
Co jest niezwykłego w jej występach?
Ona przeniosła rave do popkultury – to jest niesamowite. A ja uwielbiam techno. Uważam, że wspólny taniec do techno w klubach, w których nie ma żadnego podziału społecznego, sprawia, że wszyscy stają się jednością, połączeni wybijaną przez DJ-a modlitwą, a klub to świątynia. To jedyna instytucja religijna, do której uczęszczam.
Lena Góra, fot. Jacek Domański
Lena Góra – aktorka filmowa, scenarzystka i producentka. Zagrała między innymi w serialach „Król” i „Przesmyk”. Współautorka i odtwórczyni głównej roli w filmach „Roving Woman” i „Imago”. Za ten ostatni otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Najnowszy film z jej udziałem to „Erupcja”, który ma premierę na tegorocznym festiwalu filmowym w Toronto.
foto Jacek Domański
stylizacja Konrad Sławiński
makijaż Ewelina Klećkowska / Bulletproof Warsaw
włosy Kasia Olkowska
model Kamil Ostrowski / Bibi Models
scenografia Kasia Balicka
produkcja Karolina Bordo
asystenci fotografa Adam Kurlanc, Hubert Kalisz
asystentka scenografki Blanka Wasiljew
wideo Krzysztof Powierża
podziękowania dla Legia Tennis & Golf (ul. Myśliwiecka 4A, Warszawa), Daylight Studio (daylightstudio.pl)