Bohaterki ponadczasowych "Małych kobietek" rozbijają szklany sufit, którego nie rozbiła Gerwig [recenzja]
Autor: Monika Kurek
30-01-2020
![Bohaterki ponadczasowych "Małych kobietek" rozbijają szklany sufit, którego nie rozbiła Gerwig [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e3053a91f9fca4beeda2e29/Male-Kobietki.jpeg)
![Bohaterki ponadczasowych "Małych kobietek" rozbijają szklany sufit, którego nie rozbiła Gerwig [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e3053a91f9fca4beeda2e29/Male-Kobietki.jpeg)
Przeczytaj takze
Nominacje Oscarowe ponownie rozpoczęły dyskusję na temat dominacji mężczyzn w przemyśle filmowym. Choć "Małe Kobietki" zgarnęły 6 nominacji, Greta Gerwig – w przeciwieństwie do kolegów – nie została doceniona w kategorii Najlepszy reżyser. Media i internauci nie zostawili na Akademii suchej nitki, pytając, czy dzieło Gerwig wyreżyserowało się samo.
Adaptacja zebrała 95% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes, a ponadto zarówno Saoirse Ronan, jak i Florence Pugh mają szansę na Oscara za swoje role. Obie potępiły Akademię za pominięcie Gerwig. Podczas seansu łatwo zapomnieć, że scenariusz bazuje na powieści Louisy M. Alcott z 1994 roku, bo wszystkie kwestie nabierają podwójnej mocy w kontekście współczesnych czasów. To film zrobiony przez kobiety, o kobietach i dla kobiet. Czuć w nim miłość Gerwig do oryginału, ale i pasję aktorek wypowiadających kwestie tak, jakby rzeczywiście w nie wierzyły. Bo wierzą.
Ambicja to nie grzech
"Małe kobietki" opowiadają o losach sióstr March. Każda z nich jest inna. Jo (Saoirse Ronan) jest niepokorną, aspirującą pisarką, Meg (Emma Watson) lubi teatr i pragnie założyć rodzinę, Amy (Florence Pugh) chciałaby malować i traktuje małżeństwo jak kontrakt biznesowy, a Beth (Eliza Scanlen) jest nieśmiałą miłośniczką gry na pianinie. Nad tą energiczną gromadką czuwa kochająca matka (Laura Dern), która jest sterem i okrętem gospodarstwa domowego Marchów, ponieważ ojciec wyjechał na wojnę. To właśnie Marmee March zachęca córki do podejmowania własnych wyborów i decyzji w czasach, w których kobiety nie mają zbyt dużo do powiedzenia i są traktowane jak ozdoby dla swoich mężów.
Między siostrami March jest niesamowita chemia, a hymnem filmu można śmiało okrzyknąć utwór Lany Del Rey "This Is What Makes Us Girls". Kobiece charaktery w dziele Gerwig składają się na złożony portret skomplikowanej kobiecej natury. Chcą kochać i być kochane. Jest w nich pewien pęd za czymś nieopisanym, pewna tęsknota próbująca wyrwać się z ram płci. Tętni w nich życie, a energię czerpią z siebie nawzajem. Mimo że współcześnie kobietom wolno dużo więcej i teoretycznie bywają zapraszane do stołu, wciąż brakuje dla nich krzeseł. Czy to nie ironiczne, że Gerwig niczym własna bohaterka, Jo March, próbuje przebić się przez ten mityczny szklany sufit? Jo March jest nie tylko aspirującą pisarką, której ciągle ktoś odmawia, ale jest także samą Gerwig czy Awkwafiną ("Kłamstewko", "Bajecznie bogaci Azjaci"), które w obecności kolegów w garniturach często zwyczajnie nie są brane pod uwagę.

fot. instagram.com/tchalamet/
Kobieca energia, której potrzebujemy
Gerwig celebruje przede wszystkim różnice swoich bohaterek. Ciotka March (Meryl Streep) jest starszą panną, które ze względu na swoje bogactwo może pozwolić sobie na nieposiadanie męża. W cierpki, ale i sarkastyczny sposób przekazuje młodym March swoje mądrości, zupełnie kontrastujące ze światopoglądem córki, Marmee, która wyszła za mąż z miłości, a nie z pobudek ekonomicznych. Szeroki przekrój charakterów wręcz wzorcowo pokazuje widzom, że kobiety mogą szukać swojej drogi lub nie, mogą wyjść za mąż lub nie, i mogą spełniać siebie w każdy możliwy sposób. Bez względu na to, co wybiorą, wszystko jest całkowicie w porządku. Seans "Małych kobietek" jest jak ciepły uścisk lub wypicie gorącego kakao w mroźny dzień. To jeden z tych filmów, na które warto pójść całą rodziną, zwłaszcza z siostrą, córką czy nawet najlepszą przyjaciółką, bo energia sióstr March jest ponadczasowa.
I choć czasami jest nieco zbyt słodko i zbyt amerykańsko, nie razi to aż tak bardzo. Należy przecież pamiętać, że mamy do czynienia ze scenariuszem adaptowanym, a punktem wyjścia jest powieść, w której losy sióstr toczą się właśnie tak, a nie inaczej. Nie ma tu moralizatorskiego tonu, zapchajdziur ani niecelnych dialogów. Pomimo sporadycznych skłonności Alcott do cukierkowości, siostry March są postaciami z krwi i kości, zwłaszcza w rękach Gerwig. Żyją intensywnie, ale równie intensywnie przeżywają żałobę. Z pewnością wielu widzów z łatwością będzie się identyfikowało z damskimi postaciami "Małych kobietek".

fot. instagram.com/littlewomenmovie/
Postacie z krwi i kości
Obsada jest znakomicie dobrana i gra bezbłędnie. Wydawałoby się, że show skradnie charyzmatyczna Jo March, grana przez Ronan, ale Pugh wcale jej nie ustępuje. Nominacje Oscarowe są w tym przypadku jak najbardziej zasłużone. Postać Jo jest jednak najbardziej rozbudowana i to właśnie Ronan dostaje najwięcej czasu ekranowego, z którym robi prawdziwe cuda. Jej bohaterka jest pełna pasji, ale i złości. Popełnia błędy, często szybciej mówi niż myśli, jest przekonana o swojej racji, nie najlepiej radzi sobie z krytyką, jednocześnie cierpiąc na samotność przez własne ambicje. Tak bardzo nie chce dać się stłamsić, że zupełnie umyka jej moment, w którym zamyka się we własnoręcznie zbudowanej klatce. Kiedy orientuje się, co zrobiła, jest już za późno, ponieważ życie nie zatrzymuje się dla nikogo.
Błyszczy też wspomniana Florence Pugh ("Midsommar. W biały dzień"), której polubienie przychodzi dużo łatwiej niż Jo. Jej Amy zmaga się z dylematami, przez które przechodzi każdy aspirujący artysta. Czy talent wystarczy, by zrobić karierę? Jaka jest różnica między talentem a geniuszem? Jak długo należy podążać za artystycznymi marzeniami, które jednak nie przynoszą koniecznego dochodu? Amy jest symbolem rozdarcia świata artystycznego pomiędzy wielkimi ideami kultywowanymi przez wielkich mistrzów a przyziemną codziennością, w której trzeba na siebie zarobić. To zderzenie mitu głodującego artysty z kapitalizmem i dylematu pomiędzy pogonią za własnymi marzeniami a wygodnym życiem.

fot. instagram.com/emmawatson/
Młody i piękny
Ucieczka Jo przed potencjalnymi ograniczeniami niszczy jej relację z najlepszym przyjacielem, Lauriem (Timothée Chalamet), który zaskakuje ją wyznaniem miłosnym. Robiąc na przekór, bardzo łatwo pogubić się w tym, czego rzeczywiście się pragnie i z jakich powodów. Kiedy w pewnym momencie na ekranie tworzy się trójkąt miłosny z dwiema siostrami March i Lauriem w rolach głównych, Jo przekłada szczęście siostry ponad swoje własne, ponieważ chłopcy się zmieniają, a siostry ma się na zawsze.

fot. instagram.com/tchalamet
Chalamet dziwnym trafem wcale nie ginie wśród tych wszystkich kobiet, idealnie odnajdując się w roli rozkapryszonego paniczyka. Trudno byłoby wyobrazić sobie w tej roli kogoś innego. Internetowy książę świetnie balansuje pomiędzy luzem a arogancją, zachowując jednak odpowiednią dozę wrażliwości. Kiedy rani, to nie z czystej złośliwości, ale dlatego, że sam został zraniony. Jego Laurie nie jest jednowymiarowy, ale niestety też nie w pełni ucieka od stereotypów. W pewien sposób jest męskim odpowiednikiem Jo – buntownikiem z aspiracjami do kultury wysokiej i autodestrukcyjnymi tendencjami. Chalamet ponownie gra tę samą postać, co nie razi wyłącznie dlatego, że jest Chalametem i oglądanie go na ekranie to czysta przyjemność. Tak jak w "Tamtych dniach, tamtych nocach", "Królu", "Moim pięknym synu" czy "Deszczowym dniu w Nowym Jorku" wciela się w zagubionego, momentami impertynenckiego outsidera. Jeszcze się to sprawdza, ale za którymś razem przestanie. To właśnie od przyszłych wyborów aktorskich Chalameta będzie zależało, czy uda mu się z tej ramy wyjść. Wielu aktorom się nie udało.
"Małe kobietki" wchodzą do kin w piątek, 31 stycznia. Obejrzyjcie zwiastun:
Polecane

13 znakomitych, mało popularnych filmów z festiwalu Sundance

Opowieść o miłości, przemijaniu i różnicach pokoleniowych. „Poznajmy się jeszcze raz” niebawem w kinach

Dom Romea i Julii wystawiony w konkursie na Airbnb. Jest jedno proste zadanie

W polskim mieście powstaną ogrody do wspólnego uprawiania warzyw i kwiatów
Polecane

13 znakomitych, mało popularnych filmów z festiwalu Sundance

Opowieść o miłości, przemijaniu i różnicach pokoleniowych. „Poznajmy się jeszcze raz” niebawem w kinach

Dom Romea i Julii wystawiony w konkursie na Airbnb. Jest jedno proste zadanie




