Kontrowersyjne słowa
Przez świat przetacza się fala upałów. We wtorek w Tokio padła rekordowa temperatura 35,1 stopni Celsjusza, pokonując tym samym czerwcowy rekord temperatury z 1875 roku. Do szpitala trafiło 76 osób. W Stanach Zjednoczonych temperatura sięga 45 stopni Celsjusza, a mamy dopiero czerwiec. W zeszłym roku z powodu ekstremalnych upałów w USA zginęło co najmniej 339 osób. Jak wynika z danych opublikowanych przez Uniwersytet Columbia oraz przeanalizowanych przez agencję prasową Associated Press, problem ekstremalnych upałów dotyka już jednej czwartek światowej populacji.
Wszystko wskazuje na to, że dalej będzie już tylko gorzej. W rozmowie z Filipiakiem dziennikarka Agata Kołodziej zauważyła, że najbogatsze 10 proc. odpowiada za niemal połowę emisji CO2. Biznesmen powiedział, że trudno mu się do tego odnieść, ponieważ nie zna tych danych.
„– Jednym z największych źródeł emisji CO2 jest hodowla zwierząt na mięso. A to osoby, które mniej zarabiają, konsumują kolosalne ilości mięsa. I to generuje bardzo dużo CO2. To jest też olbrzymia praca – uświadomienie ludziom, żeby tyle nie żarli. Tymczasem jak idę do swojego okolicznego sklepu pod Krakowem, to widzę, jak ludzie wynoszą takie siaty pełne mięsa. Ja nie wiem, co oni z tym zrobią. A to kreuje masę CO2”, mówił Filipiak.
Zdaniem Filipiaka dobrym rozwiązaniem jest podniesienie cen mięsa. „Trzeba ograniczyć spożycie mięsa poprzez np. drastyczne podniesienie cen. Ludzie nie muszą go jeść tyle, ile jedzą teraz – stwierdził Filipiak, dodając, że taki ruch wkurzyłby ludzi, a tego boją się politycy.
„– Tylko to dotknie ludzi, a tego politycy się boją, dlatego nie chcą zacząć działać. Wszystkie partie polityczne boją się stworzyć program, który mówi ludziom prawdę, że nie będziecie jeść tyle mięsa, bo to za chwilę nas wszystkich zabije i nie będziecie zużywać tyle energii”, ocenia biznesmen.
Jednocześnie biznesmen uważa, że nie odbiłoby się to na milionerach, ponieważ „bogaci nie jedzą mięsa". Sam Filipiak również jest wegetarianinem.
„– A z czego ja mam rezygnować? No może z prywatnego samolotu, ale wtedy będę leciał tym wielkim starym Boeingiem, który ma dużo większą emisję CO2 na pasażera. A ja muszę latać, bo robię biznes w 90 krajach. Milionerzy nie mają z czego rezygnować”, argumentował.
Jak wyjaśnił Filipiak, on sam lata turbośmigłowcem, który „konsumuje mniej paliwa niż odrzutowce". „Gdyby wszyscy milionerzy mieli takie samoloty, to byłby to ułamek tych zanieczyszczeń, które w tej chwili są emitowane przez lotnictwo" – ocenił biznesmen.
„– Nie chcę się bronić i tłumaczyć, ale trzeba się zastanowić, ile emisji CO2 pochodzi od tych starych samolotów pasażerskich, ale ile z tego mojego samolociku. Równie dobrze mógłbym odbić piłeczkę jako milioner i powiedzieć: ludzie, lecicie na Kretę na urlop i zanieczyszczacie planetę. Niech ktoś wytłumaczy tej niższej warstwie społecznej, żeby nie lecieli na wakacje. Proszę wytłumaczyć tym, którzy mniej zarabiają, aby nie lecieli na wakacje. To nie latajmy w ogóle! Ale ja latam głównie do pracy. Gdy pojechałbym do klienta we Francji, to nie wiem, czy nie wyemitowałbym więcej, niż lecąc samolotem”, podsumował.