Chyba bliżej mi do ciałoneutralności niż ciałopozytywności — uważam, że należy kochać i dbać o swoje ciało, ale nie wszystko zawsze musi być piękne. Moje ciało mi służy, moje nogi pozwalają mi na samodzielność i stawianie dosłownych i niedosłownych kroków. Nie uważam, że moje blizny są piękne, ale nie chciałabym ich zmienić. Gdy ktoś mówi mi "teraz to chirurgia potrafi zdziałać cuda, na pewno da się coś jeszcze zrobić z twoimi nogami” dostaję szału. Jak można komuś powiedzieć, że powinien rozważyć chirurgię plastyczną? Jestem dumna z moich blizn. Niektóre mam od urodzenia, a niektóre pojawiały się z biegiem lat i kolejnych operacji. Urodziłam się z zespołem wad wrodzonych, których nazwy są zbyt skomplikowane. Żeby było prościej — moje nogi nie rozwijały się tak, jak u typowego dziecka, a wcześniej jak u typowego płodu. Nie były równej długości, nie miały odpowiedniego kształtu i początkowo nie dawały mi tego cudownego przywileju stawiania kroków. Ucierpiała również moja prawa ręka, która wygląda, jakbym nieustannie pokazywała komuś "faka" - to takie symboliczne! Na sesji czułam się super bezpiecznie i swobodnie — jak na spotkaniu z koleżanką, choć to było moje pierwsze spotkanie z Pamelą. Mam wrażenie, że jej podejście do tego tematu jest dość wyjątkowe. Nie ma gloryfikowania, współczucia, litości, ani usilnego przekonywania nas, że jesteśmy "tacy jak wszyscy!”. Nikt nie jest taki jak wszyscy.