„Być może jestem pierwszym aktorem w historii, który popełnił ten błąd. Pewnego dnia wpisałem w Google moje nazwisko. Zobaczyłem kompilację scen, całkowicie wyjętych z kontekstu, w których grani przeze mnie bohaterowie znajdują się w kryzysowych sytuacjach. Zostałem zmemifikowany. Nie dało się tego kontrolować”, wyznał Nicolas Cage podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez studio filmowe A24.
Początki kariery Nicolasa Cage’a naznaczył fakt, że urodził się jako bratanek Francisa Forda Coppoli, jednego z reżyserów wszech czasów, twórcy dzieł takich jak „Ojciec Chrzestny” i „Czas Apokalipsy”. Z takim zapleczem trudno polemizować, a co dopiero konkurować. Dlatego Cage za wszelką cenę starał się budować karierę pod własnym nazwiskiem (zaczerpniętym od Luke’a Cage’a, marvelowskiego superbohatera) i unikać skojarzeń z uznanym stryjem, choć wystąpił z jednym z jego filmów - „Rumble Fish” z 1983 roku. Serca krytyków skradł swoją kolejną rolą, przedsiębiorczego sierżanta Ala Columbato, syna włoskich emigrantów o wrażliwym sercu ukrywanym pod maską cynizmu, w dramacie Alana Parkera „Ptasiek” (1984). Potem przyszedł czas na komedię romantyczną u boku Cher „Wpływ Księżyca” (1987), za występ w której Cage otrzymał nominację do Złotego Globu. Wówczas coraz lepiej zaczynała pasować do niego łatka nieobliczalnego buntownika, introwertycznego, o nieco makabrycznym, czarnym humorze. Prawdopodobnie właśnie to urzekło osobliwego reżysera, jakim jest David Lynch, który obsadził 26-latka w swojej niezapomnianej „Dzikości serca” z 1990 roku razem z Laurą Dern (gdzie Cage śpiewa utwór „Love Me Tender” Elvisa Presleya, jednego ze swoich idoli). Z kolei następujące po niej „Zostawić Las Vegas” (1999) i rola scenarzysty oraz alkoholika porzuconego przez Hollywood przyniosły już Cage’owi uznanie i nagrody - Srebrną Muszlę Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w San Sebastián, Złoty Glob i Oscara.
„Chcę się pożegnać w wielkim stylu. Myślę, że mam siłę jeszcze na trzy, może cztery filmy. Jeśli chodzi o aktorstwo, zrobiłem tyle, ile mogłem. (…) Zacząłem się zastanawiać, ile mi zostało. Mój tata zmarł w wieku 75 lat. Jeśli będę miał szczęście, mam przed sobą dobrych 15 lat, może trochę więcej. Zadałem sobie pytanie, jak chcę je wykorzystać? Odpowiedź nasunęła się sama - chcę spędzić czas z rodziną”, powiedział aktor.
Bohaterem najnowszego filmu Cage’a jest Paul Matthews, pełen hamujących kompleksów rodzących wstyd i frustrację. W efekcie to przeciętny, żeby nie powiedzieć nudny, profesor i wykładowca, którego próby obracania różnych sytuacji w żart zwykle kończą się jeszcze gorzej niż mogłyby. Nagle jednak ten pozbawiony wyrazu człowiek zaczyna pojawiać się w snach każdego - zarówno znanych mu osób, jak i tych zupełnie obcych. Niespodziewanie staje się tematem numer jeden na ustach wszystkich…
„Dream Scenario”, mat. prasowe Gutek Film
„Dream Scenario”, mat. prasowe Gutek Film
Matthews wreszcie wyróżnia się z tłumu, staje się popularny, nawet pożądany, udziela wywiadów, spotyka się z agencjami marek komercyjnych i liczy, że dzięki temu w końcu wyda od dawna planowaną książkę (do której nie napisał jeszcze ani słowa). Przestaje być pośmiewiskiem, a staje się fenomenem. Można przypuszczać, że podczas pracy nad tą rolą Cage czerpał z własnych doświadczeń bycia viralem. Dokąd go to zaprowadzi? Przekonacie się w trakcie seansu, ale gwarantujemy, że warto. Borgli snuje bowiem ciekawe wyobrażenia o dalszej przyszłości konsumpcji i manipulowania ludzkimi umysłami na potrzeby zysków firm, nie zapominając przy tym o wymiarze społecznym, osobistym, o zdrowiu psychicznym każdego z nas, niepozbawionego lęków, obaw i frustracji przez narzucaną sobie presję. A to wszystko okraszone nawiązaniami do świata biologii naszego protagonisty oraz funkcjonowania zwierząt w naturze, od których niezmiennie można się wiele nauczyć.