Władze Niemiec już kilka lat temu apelowały o zwiększenie udziału kobiet w biznesie, teraz jednak ich minimalna obecność ma zostać prawnie ustalona. Podobne przepisy obowiązują już w kilku państwach europejskich, w tym we Francji, Hiszpanii, Holandii, Belgii czy Finlandii, gdzie w zarządach ma zasiadać co najmniej trzydzieści lub czterdzieści procent kobiet. Co ciekawe, we Włoszech żadna z płci nie może zajmować więcej niż dwóch trzecich dostępnych miejsc. Niemieckie regulacje mają być jednak znacznie łagodniejsze – na cztery osoby w zarządzie ma zasiadać co najmniej jedna kobieta.
Niestety rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak spisane na papierze przepisy, których wiele firm wcale nie respektuje, nawet pomimo surowych kar. Według przeciwników kwot, trudno o kobiety z odpowiednimi kwalifikacjami. Sami mężczyźni często wytykają współpracy z kobietą brak profesjonalizmu. Zwykle chodzi oczywiście o osobiste preferencje i uprzedzenia – inni mężczyźni są bardziej przewidywalni, mają te same rozrywki i tematy do dyskusji.
O dziwo, według najnowszych badań sondażowych, młodsze pokolenia są coraz mniej przekonane, że mężczyźni i kobiety mogą być równie dobrymi liderami. Reyljavik Index, sondaż opisujący postawę wobec przywództwa kobiet i mężczyzn podaje, że 72% pytanych w wieku od 18 do 34 lat nie widzi różnicy w zdolnościach przywódczych obu płci. Natomiast wśród najstarszej badanej grupy (od 55 do 65 lat), odsetek ten wcale nie maleje, ale wręcz rośnie – aż 76% z nich jest przekonanych o zdolnościach przywódczych kobiet. Opisane tendencje społeczne niestety znacznie zmniejszają popularność wprowadzania takich prawnych regulacji w biznesie, jak obowiązkowa obecność kobiet w zarządach.
Pomimo tej kilkuprocentowej różnicy, odsetek osób przekonanych o przywódczej równości kobiet i mężczyzn jest wciąż bardzo wysoki. Optymistycznie wskazuje na to, że zmierzamy w dobrym kierunku.
/tekst: Dominika Trębacz/