Advertisement

Nieodwracalne szkody w Australii. Ile endemicznych gatunków wyginęło bezpowrotnie?

Autor: Zuzanna Gralewicz
06-01-2020
Nieodwracalne szkody w Australii. Ile endemicznych gatunków wyginęło bezpowrotnie?

Przeczytaj takze

Na przestrzeni ostatnich kilku lat pojawiły się nieśmiałe głosy nawołujące do ochrony bioróżnorodności na Ziemi. Okazuje się bowiem, że to właśnie ta różnorodność jest jedynym gwarantem życia na naszej planecie. Co więcej, istniejemy tylko dzięki delikatnym równowagom chemicznym – a utrzymanie ich życiodajnych proporcji zależy od obecności wszystkich elementów każdego ziemskiego ekosystemu. Na tym polega koło życia.
Po osiągnięciu tej realizacji, mieliśmy zatem tylko jedno zadanie:chociaż spróbować zatrzymać tempo wymierania fauny i flory w najcenniejszych biologicznie obszarach na Ziemi.Metoda małych kroczków byłaby wystarczającym sukcesem. Niestety, polegliśmy sromotnie.
Lata 20. XXI zaczęły się od ekologicznej masakry– jakby nasze codzienne poczynania wystarczająco nie nadwyrężały środowiska. Każdy z dostępem do internetu jest dziś prorokiem końca świata. Najpierw spaliły się 4,5 miliona hektarów lasów na Syberii. Następnieświat zwrócił oczy w kierunku palącej się Amazonii– nazywanej „zielonymi płucami Ziemi” i uznawanej za jeden z najbardziej zróżnicowanych habitatów na świecie. I podczas, gdymorze coraz odważniej zawłaszcza wybrzeża Azji, w Australii nadal pali się ponad 6 miliona hektarów ziemi.
Czy pożary lasów znaczą, że nagle nie będzie czym oddychać na całym świecie? Nie. To znaczy, że tempo globalnego ocieplenia teraz jeszcze bardziej przyśpieszy.

Zgliszcza kontynentu

W Australii trwa pogrom ogniowy. Rząd potwierdził już śmierć 20 osób. Doszczętnie spaliło się ponad 1,4 tys. domów. Lasy eukaliptusowe ucierpią, ale nie tak bardzo jak zamieszkująca je endemiczna fauna – w końcu geograficzna izolacja Australii uniemożliwiła migrację prawie 90 proc. gatunków zwierząt. Ile z nich bezpowrotnie strawił ogień? Jeszcze nie wiadomo, ale naukowcy nie ukrywają, że prawdopodobnie sporo. Te osobniki, które nie spłonęły – nawet zakładając, że ogień w końcu uda się ugasić – umrą z głodu, bo na spalonej ziemi nie ma co jeść.
Mieszkańcy, strażacy i wolontariusze na własną rękę zbierają oczadziałe koale, wombaty i kagury. Zdezorientowane, przestraszone i poparzone dzikie zwierzęta zalewają kliniki weterynaryjne i ośrodki pierwszej pomocy.Prowadzone są zbiórki pieniędzy– bo choć pieniądze nie zastąpią deszczu, pomogą ulżyć mieszkańcom antypodów.

Konserwatywne rządy kopią nam zbiorową mogiłę

Oczywiście, można udawać, że nie jest to sprawa polityczna. Niecałe osiem miesięcy temu 51-letni Scott Morrison okrzyknięty został politycznym geniuszem. Wybrał wybory, choć jawnie popiera przemysł węglowy, a jego wyborcy nie kryli w tym czasie obaw przed zmianami klimatycznymi. Jak to się stało? Wychodzi na to, że nie tylko Polak jest mądry po szkodzie. Z okazji ostatnich wydarzeń oraz niefortunnie zaplanowanych w tym czasie rodzinnych wakacji na Hawajach, „Sco-Mo” dostał od narodu nowe przezwisko: „Scotty z marketingu” (choć padają też ostrzejsze słowa). Jeśli trzeba, to umie się sprzedać. Tylko nie za bardzo wiadomo, co dalej.
Czy Polacy wyciągną jakieś wnioski z katastrofy na antypodach? W końcu tonasz rząd jest najbardziej skory do negowania katastrofy klimatycznej ze wszystkich krajów Unii Europejskiej, czym szczyci się premier Morawiecki. Zaangażowane społecznie osoby publiczne zachęcają obywateli, by sami pisali maile do Morawieckiego. Swoje listy napisały już m.in. Karolina Korwin-Piotrowska i Maja Ostaszewska, sprawę poparła też Anja Rubik.

Wątła obietnica przyszłości

Na przestrzeni ostatniego roku kryzys ekologiczny przytłoczył opinię publiczną. Jest tyle pośrednich rozwiązań problemu – a przy tym nikt nie oferuje kompleksowego planu, który pomógłby nam uniknąć zagłady. Jedni skupiają się na produkcji ubrań, inni żywności, inni na gaszeniu po sobie światła w łazience. Firmy, które zauważyły „eko trend” – czyli, innymi słowy, chęć przeżycia gatunku ludzkiego – i chcą przypodobać się klientom, swoimi „eko strategiami” tylko dokładają do pieca. Jak przeżyć?
To stwierdzenie trudno jest zaakceptować politycznym ekipom rządzącym. A jeszcze trudniej wielkim, ponadnarodowym korporacjom – graczom, którzy dziś są nie miej ważni dla politycznego krajobrazu świata. Podstawy naszej ekonomii to kłamstwo. Nieskończony wzrost nie jest i nigdy nie był możliwy.
Musimy zacząć eksploatować Ziemię umiarkowanie – mając na uwadze dobro przyszłych pokoleń – a nie tyle, ile tylko się da. Musimy natychmiast wyrugować plastik z codziennego życia. Zacząć jeść mniej mięsa i oleju palmowego. Musimy natychmiast zwrócić się w kierunku energii odnawialnej. Najwyższa pora zdać sobie sprawę, że to, że Polska stoi na węglu przestało być naszym atutem. Stało się wyrokiem śmierci.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement