Autorzy opisywanego na łamach "Business of Fashion" raportu mieli nadzieję, że poprzez pandemię i skandale z zeszłego roku (takie jak ten związany z fabrykami firmy Boohoo w Leicester, w których pracownicy byli pozbawieni praw) podejście marek do kwestii praw człowieka oraz kryzysu klimatycznego ulegnie poprawie. Niestety, okazuje się, że nie zmieniło się zbyt wiele.
Celem raportu jest stworzenie rankingu, w który wlicza się 250 największych marek modowych na świecie. Oceniane są polityka socjalna i środowiskowa oraz zaangażowanie i wpływ na własne ciągi produkcji. Twórcy raportu twierdzą, że jeśli marki ujawniałyby informacje dotyczące tych kwestii, pomogłoby to wszystkim zaangażowanym w przemysł modowy – zarówno konsumentom, jak i producentom.
Jak podaje "Business of Fashion", żadna z marek nie uzyskała wyniku powyżej 80%. 99% firm nadal nie ujawnia, ilu spośród ich pracowników dostaje godziwą płacę. Pomimo szeroko zakrojonych protestów Black Lives Matter na wiosnę zeszłego roku i wielu zapewnień marek, że przeanalizują i ulepszą swoje strategie antydyskryminacyjne, tylko 12% marek sprawdzanych w raporcie opublikowało detale dotyczące nowych działań, jakie podjęto, aby walczyć z rasizmem. Dlaczego to ważne? Przekonanie, że modę tworzy tylko kilka światowych (głównie europejskich) stolic – Londyn, Paryż, Mediolan, Nowy Jork – natomiast reszta świata ma tylko „ubrania", nadal się utrzymuje. Pierwsza czarnoskóra modelka, Donyale Luna, pojawiła się na okładce Vogue'a dopiero w 1966 roku, ale nawet w XXI wieku wiele marek (na przykład Prada) latami nie zatrudniało czarnoskórych modelek. Wielu aktywistów walczących z rasizmem skarży się także na totemistyczne traktowanie modeli o innym kolorze skóry lub pochodzących z mniejszości seksualnych. Zwraca się także uwagę, że chociaż różnorodność w kampaniach i na pokazach rośnie, to decyzje nadal podejmują głównie biali mężczyźni w średnim wieku. Zmian, które trzeba wprowadzić, jest dużo.
Są, oczywiście, bardziej pozytywne akcenty. Firmy, które poprawiły swoją politykę ujawniania danych, to na przykład Gucci (wynik 56% sprawił, że marka stała się pierwszą firmą luksusową w historii Indexu, która uplasowała się w pierwszej dziesiątce) oraz Boohoo i Pretty Little Thing (z 9% na 20% – to jednak nadal bardzo niski wynik). Marka OVS, z wynikiem 78%, zastąpiła H&M (wynik 68%, spadek z zeszłorocznych 73%) jako najbardziej transparentna firma.
Firmom wygodnie jest nie ujawniać danych, ponieważ regulacje w przemyśle modowym nadal są nieprecyzowane. Tancy E. Hoskins w swoim „Stitched up" podaje przypadki luksusowych firm, które szyły w azjatyckich fabrykach wykorzystujących ludzi, ale kilka elementów dodawały w Europie, co sprawiało, że teoretycznie produkty były „Made in Europe". Natomiast niektórzy badacze tacy jak Vicki Karaminas i Adam Geczy parę lat temu obwieścili koniec mody. W ich rozumieniu oznacza to, że obecnym celem tego przemysłu jest nie jest projektowanie i tworzenie produktów, ale trendów, które zmieniają się tak szybko, że najważniejsza jest prędkość, nie jakość produkcji. Jak jednak autorzy napisali w swoim „The End of Fashion" – kiedy coś umiera, to znaczy, że otwierają się drzwi do zaświatów, i pojawiają się nieznane wcześniej możliwości. Ciekawe tylko, czy to oznacza zmiany w dobrą stronę, czy może pogorszenie, jakiego jeszcze nie widzieliśmy...