Advertisement

Olivier Rousteing – 5 momentów, które zapiszą się złotą nicią w pop-kulturze

10-11-2025
Olivier Rousteing – 5 momentów, które zapiszą się złotą nicią w pop-kulturze
Olivier Rousteing odszedł z Balmain, pozostawiając po sobie estetyczną rewolucję. Przez 14 lat budował modowe imperium w rytmie popkultury, Instagrama i czerwonych dywanów. Oto pięć looków, które nie tylko nas zaskoczyły, ale zapisały się w kanonie i zostaną z nami na lata.
Rezygnacja Oliviera Rousteinga ze stanowiska dyrektora kreatywnego Balmain była zaskoczeniem dla całego świata mody. Przez 14 lat jego nazwisko stało się synonimem francuskiego domu mody — Balmain i Rousteing tworzyli duet, który trudno było sobie wyobrazić osobno. Zbudował rozpoznawalny styl, który napędzał zarówno popkulturę, jak i estetykę czerwonego dywanu: bogaty, barokowy, zdecydowany, przesycony glamourem.
Jego projekty to jednak coś więcej niż spektakularny obraz. Rousteing podniósł modę do rangi sztuki konstrukcji. Jego ubrania przypominały rzeźby, były budowane warstwowo, precyzyjnie, często bardziej architektoniczne niż modowe. W czasach, gdy efekt „wow" często powstaje cyfrowo, on osiągał go analogowo: poprzez kunszt, eksperyment i fizyczną pracę z materiałem. Piaskowa suknia Tyli z Met Gali wyglądała jak iluzja, jak kreacja wygenerowana przez CGI, a jednak była prawdziwa, uszyta i uformowana bez technologicznych sztuczek. Ten nieziemski efekt nie powstał w postprodukcji, tylko w atelier — z odwagi, wizji i umiejętności przekucia konceptu w coś namacalnego.
Kreacje Rousteinga pokochały największe gwiazdy – od Kim Kardashian po Jennę Ortegę – a każdy kolejny look udowadniał, że Rousteing nie tylko ubierał celebrytów. On konstruował momenty, które zostawały w pamięci i w popkulturze.
Dziś nie wiemy, co przyniesie jego kolejny rozdział. Własna marka, nowy dom mody, a może twórcza pauza? Zamiast jednak spekulować, warto wrócić do tego, co już stało się częścią modowego kanonu. Do momentów, które zrobiły z Oliviera Rousteinga jednego z najbardziej wpływowych projektantów ostatniej dekady.
Zanim jednak przejdziemy do pięciu najbardziej ikonicznych looków, kilka słów o jego drodze na szczyt. Rousteing urodził się we Francji, a modowe szlify zdobywał w paryskiej École Supérieure des Arts et Techniques de la Mode (ESMOD). Szybko udowodnił, że jego talent wykracza poza szkice i koncepty. To projektant, który myśli konstrukcją, czuje materiał i potrafi przerobić ekstrawagancką wizję w realny, perfekcyjnie wykonany projekt. Zanim trafił do Balmain, doświadczenie zdobywał w atelier Roberto Cavalliego, gdzie dopracował swoje podejście do zmysłowego przepychu i rzemieślniczego detalu.
Do Balmain dołączył w 2009 roku, a dwa lata później – mając zaledwie 25 lat – objął stanowisko dyrektora kreatywnego, stając się jednym z najmłodszych projektantów w historii francuskich domów mody na tak prestiżowej pozycji. I choć branża miała wtedy wiele wątpliwości, odpowiedział na nie w jedyny możliwy sposób: redefiniując markę, przepisując zasady glamouru i udowadniając, że największe efekty nie muszą powstawać w komputerze, ale w pracowni, w dłoniach twórcy. Balmain pod jego sterami stał się synonimem spektaklu, mody luksusowej, a jednocześnie popkulturowo żywej, pulsującej i viralowej, zanim „viral" stał się strategią.
A teraz o tym, co Rousteing robi najlepiej. Nie trendy. Nie ubrania. Momenty.
tekst: Patrycja Pyza
Left Arrow
1/5
Right Arrow
Ładowanie odtwarzacza...
Tyla w „sukni z piasku” na Met Gali (2024)
Kiedy Tyla pojawiła się na schodach Met, czas na chwilę się zatrzymał. Nie dlatego, że to była kolejna piękna suknia, ale dlatego, że świat zobaczył coś, czego jeszcze nie było. Balmain zaprezentował kreację, która wyglądała jak żywa rzeźba, jak klepsydra zatrzymana w ruchu, jak artefakt wykopany z futurystycznej pustyni.
Internet chwilę później eksplodował pytaniami: „Czy to CGI?”, „Czy ktoś to animował?”, „Jak to możliwe, że to prawdziwe?” Ale największą siłą Oliviera Rousteinga zawsze było to, że nie potrzebował efektów specjalnych, żeby wyglądało jak efekt specjalny. Ta suknia nie była trickiem, a raczej triumfem rzemiosła.
Zbudowana z ziaren piasku, mikrokryształów i ręcznie formowanych struktur, powstawała bez cyfrowych iluzji. Każde załamanie materiału, każde „spływające” ziarenko i każda linia zostały zaprojektowane i wyrzeźbione fizycznie, z zegarmistrzowską precyzją. Materiał zachowywał się jak płyn, ale trzymał formę jak skała – paradoks, który mógł wymyślić tylko Rousteing.
To nie była stylizacja, a zjawisko jakiego nie widzieliśmy wcześniej. Tyla nie wyglądała jak uczestniczka wydarzenia, tylko jak jego punkt kulminacyjny. Nie mówiono o sukni. Mówiono o momencie, a ona była jego centrum. Ten look nie miał konkurować z innymi. On miał zapisać się w pamięci, odciąć od reszty i pozostać tam na długo.
W erze, w której viral często powstaje dzięki technologii, tutaj najbardziej „nierealny” efekt osiągnięto wyłącznie dzięki pracy ludzkich rąk. To była przyszłość mody wykonana narzędziami haute couture.
A tego wieczoru to właśnie ona stała się eksponatem prosto zza szkła muzeum.
Autorski styl Oliviera – Met Gala look (2024)
t-shirty, minimalistyczne garnitury, normcore’owa anonimowość w stylu niewidzialny geniusz, który przemawia tylko ubraniami. Jonathan Anderson, Phoebe Philo-era minimalizm, design ponad osobę. Olivier Rousteing to zupełnie inna szkoła. On nigdy nie projektował z drugiego planu. On zawsze był w centrum kadru, tak samo dopracowany i misterny jak kolekcje, które wysyłał na wybieg. Złote łańcuchy, militarne marynarki, brokatowe zdobienia, strukturalne ramiona, barokowy przepych, detal, blask i dramat. Rousteing nie tylko tworzył Balmain, on sam był jego manifestem.
Najlepszy dowód? Jego własny look na Met Gali 2024. Kiedy Tyla zachwycała w piaskowej „rzeźbie couture”, on stanął obok w równie konceptualnej kreacji, czyli topie wyrzeźbionym z piasku, z trójwymiarową twarzą osadzoną na torsie. Twarz, która wyglądała jak jego własne odbicie. Było w tym coś surrealnego i genialnie auto ironicznego. Olivier to projektant, który nie tylko podpisuje swoje dzieła, ale dosłownie je nosi na sobie.
Nie była to stylizacja celebryty, który ubrał się „w temat”. To było przedłużenie jego języka: teatralne, odważne, zapisane w materiałach, które pozornie nie powinny mieć nic wspólnego z couture, a jednak zamieniły się w couture dzięki jego wizji. Rousteing nie wyglądał tylko dobrze – wyglądał jak pomnik własnej estetyki. W branży w której projektanci często chowają się za swoimi kolekcjami, on zrobił odwrotnie, bo sam stał się kolekcją, komunikatem i spektaklem. Zanim ktokolwiek zapyta „kto to zaprojektował?”, u Oliviera odpowiedź zawsze przychodzi pierwsza: On sam. Sobą.
Gen Z w zbroi Balmain: Jenny Ortega na Met Gala 2025
Look Jenny Ortegi na tegorocznej Met Gali to kolejny przełomowy moment, z pozoru szokująco ważny, bo właśnie dzięki wyborowi reprezentantki pokolenia Gen Z Olivier Rousteing pokazuje, że haute couture może mówić językiem nowej generacji. To nie jest moda, która prosi o uwagę, to moda, która ją wymusza, stając się narzędziem ekspresji i manifestu młodych, świadomych siebie odbiorców. Ortega w jednej chwili udowodniła, że luksus nie jest celem samym w sobie, ale sposobem, by powiedzieć coś własnego, odważnego i autentycznego.
Kreacja Oliviera Rousteinga czerpała inspirację z haute couture, sztuki i precyzji rzemieślniczej. Jej konstrukcja odwoływała się do najprostszych narzędzi krawca — linijki, bez której żaden strój nie mógłby być naprawdę „tailored for you”. Przetworzona w formę futurystyczną i niemal rzeźbiarską, stała się srebrnym pancerzem: setki metalicznych paneli połączono w głęboki gorset i perfekcyjnie dopasowaną sylwetkę, tworząc efekt dramatyczny, teatralny, a jednocześnie zmysłowo kobiecy. Każdy detal miał znaczenie, a całość przemawiała językiem, który Gen Z rozumie od razu: „Jestem tutaj, głośna, świadoma i bez proszenia o pozwolenie”.
To nie była sukienka, która czeka na zachwyt. To była sukienka, która wymuszała uwagę. Ortega nie podążała za trendami, a raczej je reinterpretowała, używając estetyki Balmain jako narzędzia do opowiedzenia własnej historii. W tym momencie couture przestało być piedestałem, a stało się mikrofonem. Gen Z pokazało, że nie przychodzi, by obserwować, ale by rozdawać karty i decydować o rytmie gry.
To, co sprawia, że ten look zapada w pamięć, to nie tylko konstrukcja czy blask srebra, ale idea, którą niesie. Suknia stała się symbolem pokolenia, które nie godzi się na półśrodki, nie boi się przerysowania i mówi własnym językiem — odważnym, świadomym i autentycznym. Ortega w jednej chwili pokazała, że haute couture może być narzędziem wyrazu, scenografią odwagi i manifestem młodej generacji, która nie pyta o pozwolenie, tylko wchodzi na scenę i ustawia światło według siebie.
Zendaya – premiera „Diuny” w Wenecji (2021)
Premiera „Diuny” w Wenecji w 2021 roku pokazała, jak wygląda czerwony dywan, kiedy staje się sceną narracji, a nie tylko miejscem pozowania. Zendaya pojawiła się w sukni Balmain, która wyglądała jak druga skóra — lśniąca, dopasowana i niemal płynna, jakby aktorka została „wylana” w formie rzeźby. Każdy ruch aktorki współgrał z materiałem, który odbijał światło w subtelny, hipnotyzujący sposób, tworząc wrażenie, że sukienka sama reaguje na obecność Zendayi.
To był look, który zapada w pamięć nie dzięki ekstrawagancji, lecz dzięki perfekcji formy. Opływowe linie, gładka faktura i futurystyczna precyzja kreacji sprawiały, że Zendaya stała się niemal nierozłączna ze swoim strojem. Sukienka wydawała się naturalnym przedłużeniem jej sylwetki, podkreślając zarówno siłę, jak i lekkość aktorki. Minimalistyczny charakter sukni kontrastował z dramatyzmem całego wejścia. Każda poza, każdy obrót i gest tworzyły małe, ale niezwykle wyraziste sceny, które skupiały uwagę mediów i publiczności.
Look Zendayi był momentem do zapamiętania, bo łączył w sobie kilka elementów rzadko spotykanych jednocześnie: futurystyczny design, perfekcyjne rzemiosło, naturalny przepływ ruchu i indywidualną narrację. Nie chodziło o to, żeby błyszczeć, ale żeby opowiedzieć historię: aktorka, sukienka i czerwony dywan tworzyły jedno, spójne wrażenie, w którym każdy detal, od gorsetu po subtelny połysk skóry, miał znaczenie.
Kolor złocisto-beżowy sukni i subtelny połysk materiału idealnie współgrały z pustynną estetyką „Diuny”, jakby Zendaya zeszła z ekranowej sceny prosto na czerwony dywan. Wyglądała jak bogini pustyni, a jej obecność pokazała, że customowe kreacje dla gwiazd mogą wynieść premiery filmowe na zupełnie nowy poziom. Nie tylko przyciągając wzrok, ale stając się integralną częścią wizualnej narracji wydarzenia. To był moment, który udowodnił, że strój, światło i ruch mogą współgrać tak, aby sama premiera stała się spektaklem, a aktorka — jego centralnym punktem.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement