Pięć artystek, pięć spojrzeń na hedonizm, przynależność, współodczuwanie [WYWIADY]
08-12-2023
![Pięć artystek, pięć spojrzeń na hedonizm, przynależność, współodczuwanie [WYWIADY]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/65732f33e128f73b5e78ca56/climax%20%2813%29.jpg)
![Pięć artystek, pięć spojrzeń na hedonizm, przynależność, współodczuwanie [WYWIADY]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/65732f33e128f73b5e78ca56/climax%20%2813%29.jpg)
Pięć artystek, pięć spojrzeń na tematy hedonizmu, perwersyjnej przyjemności, przynależności, współodczuwania. Pięć rozmów, w których padają podobne pytania, tyle że odpowiedzi (jest ich więcej niż pięć) diametralnie różnią się od siebie.
Materiał pochodzi z najnowszego numeru K MAG 116 Climax 2023/24, tekst: Wiktor Krajewski. Wszystkie zdjęcia znajdziecie w magazynie drukowanym – już w sprzedaży.
Zuza Golińska – rzeźbiarka, artystka wizualna, performerka

Zuza Golińska, fot. Paweł Lewandowski
Czym są kompromisy w sztuce?
Zależy, o co pytasz, bo słowo „sztuka” jest bardzo ogólne. Kompromisy najczęściej dotyczą budżetu, kwestii technicznych lub transportowych. To naturalne, że nie wszystkie założenia są za każdym razem możliwe do zrealizowania. Praca twórcza często odbywa się w dialogu i wymianie z innymi osobami – kuratorami i artystami – co niekoniecznie oznacza kompromisy, a raczej wzajemny wpływ na podejmowane decyzje. Rzadko improwizuję. Wykonanie moich prac to wieloetapowy proces, który wymaga ode mnie skupienia i precyzji. Pracuję z innymi ludźmi, co też wymaga planowania. Swoboda pojawia się czasami w ustawianiu rzeźb w przestrzeni lub w pracy nad wystawami z innymi artystkami i artystami. Latem instalowałyśmy z Izą Tarasewicz wspólną wystawę w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, gdzie w trakcie montażu pojawiły się elementy improwizacji, ale mogłyśmy sobie na nie pozwolić dzięki wieloletniemu doświadczeniu w pracy z przestrzenią każdej z nas.
Męczy cię, że twój proces twórczy angażuje nie tylko ciebie, ale włączają się do niego inne osoby?
Człowiek przynależy do wielu grup społecznych bez względu na to, czy ma tego świadomość, czy nie. W swoich projektach współpracuję z wieloma osobami. Nawet kiedy sama wykonuję rzeźby – wyginam stal, projektuję i składam elementy w całość – potrzebuję drugiej osoby, która spawa metal w konkretnym, wyznaczonym przeze mnie miejscu. Współpracuję ze spawaczami, tokarzami i robotnikami, którzy na co dzień zajmują się naprawą statków na terenach Stoczni Gdańskiej. Angażuję też członków swojej rodziny, większość miękkich form do moich rzeźb wykonuje moja mama. Przy performansach zawsze współpracuję z przyjaciółmi i znajomymi. Jestem częścią konkretnego pokolenia, przyjaźnię się z kuratorami i innymi artystkami oraz artystami, z którymi czuję ideową przynależność pomimo formalnej różnorodności tworzonych przez nas prac. Często podkreślany skrajny indywidualizm bywa pozorny i służy zazwyczaj budowaniu własnego kapitału. Wiele artystek i artystów nie wspomina o osobach, z którymi współpracuje przy realizacjach, co wcale nie oznacza, że te osoby nie istnieją.
Co daje ci samoświadomość?
Świadomość pozwala na analizę własnych działań, dzięki której można się rozwijać. Pozwala umiejscowić swoją praktykę w szerszym kontekście społecznym i politycznym. To ważne, żeby wiedzieć, co się robi i po co.
Jesteś artystką, ale też w pewien sposób rzemieślnikiem, który wykorzystuje siłę swojego ciała, krzepę. Brzmi jak praca fizyczna.
Bo to jest praca fizyczna. Zajmuję się rzeźbą, tworzeniem przestrzeni, instalacji i performansem. Każda z tych praktyk łączy się z używaniem ciała. W trakcie pracy czasem pojawia się w moim ciele napięcie, które nie wynika z emocjonalnego stłumienia, lecz z nadwyrężenia mięśni. Zazwyczaj pomaga mi zimny prysznic rano, ciepły prysznic wieczorem i sauna.
Co oznacza dla ciebie bycie osobą kreatywną?
Bycie kreatywnym to sposób komunikacji. Komunikacja zazwyczaj nie jest jednostronna. Gdybym tworzyła dla siebie, mogłabym przestać robić wystawy w publicznych instytucjach i galeriach. Zależy mi na relacji z odbiorcami. Niektóre z moich prac mają funkcjonalny aspekt – są tworzone po to, żeby ktoś mógł ich użyć.
Martyna Pinkowska – malarka, tworzy obiekty i instalacje przestrzenne

Martyna Pinkowska, fot. Paweł Lewandowski
Improwizacja w świecie artystycznym pomaga?
Bycie gotową do improwizacji na pewno sprzyja. Postawa twórcza nie podlega stałym deklaracjom, dynamika zmian wymusza pewną elastyczność i gotowość do znajdowania w odpowiedzi nowych formuł dla własnej praktyki. Nieprzewidywalne sytuacje i zaskoczenia są wpisane w świat artystyczny.
Czy poczucie przynależności i kolektywizm są twórcy potrzebne czy wręcz przeciwnie, niszczą indywidualizm?
Nie mam poczucia, żeby jakakolwiek przynależność niszczyła indywidualizm osoby twórczej. Myślę, że może nawet odżywić jej indywidualne działania. Kolektywy uważam za coś krótkotrwałego, coś, co się rozprasza, znika i przeradza w nową sytuację. Dla każdej z nas może okazać się czymś różnym od popularnej definicji. Chociaż moja praktyka nie opiera się na współpracy z określoną grupą osób, poczucie przynależności odczuwam na moment przed rozpoczęciem samodzielnego tworzenia i po oddaniu skończonej pracy. Czuję się wtedy częścią nieprecyzyjnie nazwanej grupy współodczuwającej i dzielącej podobne doświadczenia.
Tańczyłaś kiedy tak, że świat dookoła przestał istnieć?
Jeszcze czekam na taki moment.
Świadomość jest dla twórcy istotna czy może to przeszkoda w procesie tworzenia?
Moim zdaniem świadomość dopełnia działania. Wydaje mi się, że tworząc, jako osoby artystyczne potrafimy symultanicznie kreować własne projekty w oparciu o świadomość i to, co dla każdej oznacza bycie w „oderwaniu”.
Tworzysz dla siebie?
Tak, zdecydowanie. W pierwszej kolejności to, co robię, ma zaspokoić moje pragnienie nadania myślom kształtów i ciekawości tego, co zobaczę na końcu. Cały proces samodzielnego tworzenia jest ekscytujący i nieskrępowany. Nie odnajduję tych samych odczuć w żadnej innej przestrzeni.
Czujesz ulgę, gdy skończysz pracę nad swoją sztuką?
Nie wiem, czy ulga to dobre określenie tego, co czuję po skończeniu pracy. Sugerowałoby to, że proces tworzenia jest wyłącznie pasmem trudnych do zniesienia stanów albo gotowa praca przynosi rzeczywiste rozwiązania. Wolałabym omijać narrację o sztuce powstającej wyłącznie w cierpieniu i podkreślić, że każda skończona praca rodzi apetyt na więcej i raczej dokłada pytań, niż przynosi ulgę. To niekończąca się ciekawość i napięcie.
Skończone dzieło dalej należy do ciebie czy staje się własnością odbiorcy?
Skończona praca może należeć do każdego tak samo. Na pewno przestaję czuć, że jest jedynie moją własnością. Czasami chcę myśleć, że zaczyna stanowić sama o sobie.
Tworząc, czujesz napięcie w swoim ciele?
Rzeczywiście podczas tworzenia pojawia się w ciele jakiś rodzaj napięcia. Trudno dokładnie opisać to pobudzenie. Czuję „coś”. Nie czekam na ulgę ani nie staram się świadomie od tego uwolnić. Jest to wpisane w przeżywanie procesu tworzenia i nie biorę tego za coś nieprzyjemnego.
Obecnie sporo mówi się o współodczuwaniu. Rzeczywiście jest ważne?
Tak. Ta szczególna zdolność do intensywnego odbioru rzeczywistości często staje się początkiem działań głęboko naświetlających istotne kwestie.
Czy euforia to znane ci uczucie? Kiedy ją odczuwasz?
Euforia to dla mnie skrajność. Nieposkromiony wybuch radości. Chyba im jestem starsza, tym rzadziej wpadam w ten stan. To raczej ponure spostrzeżenie i przeniesienie uwagi na to, co odbiera swobodę, spontaniczność i zakłada ewentualną adekwatność rozbuchanego zadowolenia.
Alicja Biała – artystka multimedialna

Alicja Biała, fot. Paweł Lewandowski
Jako artystka jesteś bezkompromisowa?
To zależy kiedy. Produkując coś kolektywnie albo w przestrzeni publicznej, na przykład rzeźbę, wciąż trzeba iść na kompromisy. Niektórych rzeczy nie da się zrobić, bo istnieją pewne regulacje dotyczące chociażby bezpieczeństwa. Na pewno jednak nie można iść na kompromisy w walce, w pracowni, z samym sobą.
Jakie kompromisy masz na myśli?
Odpuszczanie samej sobie. Chodzi o to, aby rzeczy tworzone solo, małe formaty, były dopracowane i szczere.
Lubisz przynależeć do grupy?
Poczucie przynależności od niedawna staje się dla mnie ważne. Długo byłam w pewnym sensie osobno, bo sporo podróżuję i przeprowadzam się do innych krajów. Ostatnio zaczęło mi brakować poczucia przynależności, dlatego też zgodziłam się wziąć udział w tym projekcie, jakim była wspólna sesja do K MAG-a. Chciałam poznać artystki z tego samego ciepłego bagienka zwanego Polską. To wspaniałe, niebywale utalentowane kobiety, których nigdy wcześniej nie poznałam, więc bardzo cieszyłam się na ten dzień. Poczucie przynależności, kolektywizm i indywidualizm – to wszystko się nie wyklucza. Myślę, że nawzajem się karmi.
Co pomogło ci się zatracić w przyjemności?
Zdaje się, że wino, ale to podobno niezbyt dobrze.
Niby czemu?
Bo alkohol to największa trucizna, jak ostrzega As w świetnym filmie „Hydrozagadka”.
Za dużo wina… A za dużo tańca? Tańczyłaś kiedyś tak, że świat dookoła przestał istnieć?
Tak! Aż z zaskoczenia wpadł na mnie stół i złamał mi nogę.
Wolisz tańczyć sama czy potrzebujesz kontekstu w postaci klubu?
Nie chodzę do klubów, nie lubię tłumów i hałasu.
Człowiek musi być świadomy?
Świadomość ogólnie jest ważna. Najbardziej samoświadomość, żeby na przykład nie żuć gumy z otwartymi ustami w pociągu, jak ostatnio robiła to pani obok mnie. Albo wciągać katar, jak niestety też robiła w interwałach żucia.
Perwersyjną przyjemność odnajdujesz w…?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam… Gdybym nie musiała martwić się potwornościami, które ludzkość wyrządza słabszym na świecie, może to właśnie byłaby perwersyjna przyjemność? Ale to chyba nie nastąpi. Czekając na perwersyjną przyjemność, często poświęcam się wielkiej przyjemności robienia pasta fresca.
Wolisz jeść sama?
Bardzo lubię gotować dla innych, ale najpierw muszę przetestować swoje potrawy, żeby nie denerwować się, czy wyjdzie. Niedawno kupiłam w Paryżu duży, XIX-wieczny okrągły stół, którego renowację właśnie skończyliśmy. Niedługo zacznę komponować pierwsze proszone obiadki. Mam postanowienie namiętnie ćwiczyć. Gdybym nie zajmowała się sztukami wizualnymi, pewnie bym gotowała.
Tworzysz dla siebie?
I dla pieniędzy.
I na co je wydajesz?
Na domek z ogródkiem i ratowanie zwierzaków.
Kluczowa kwestia w twoim życiu kryje się pod hasłem…?
Empatia. Jest najważniejsza. Gdybyśmy wszyscy byli empatyczni i przejęci, to nie byłoby wojen i złych ludzi by nie było. Wszyscy byliby wegetarianami i w ogóle byłoby – ojej! – pięknie.
Wiktoria Walendzik – rzeźbiarka

Wiktoria Walendzik, fot. Paweł Lewandowski
Improwizacja w świecie artystycznym ci pomaga?
W moim świecie staram się ograniczyć improwizację do minimum.
Ten numer K MAG-a ma wajb rodem z filmu „Climax”. Tańczyłaś kiedyś tak, że świat dookoła przestał istnieć?
Nie, ale uwielbiam taniec.
Bezkompromisowość w sztuce jest potrzebna czy może czasem trzeba iść na kompromisy?
Życie zmusza do kompromisów, ale moim zdaniem najlepsza sztuka to taka, która nie idzie na żadne kompromisy.
Czy poczucie przynależności i kolektywizm są twórcy potrzebne czy wręcz przeciwnie, niszczą indywidualizm?
Zdecydowanie wolę pracować sama, chyba że działam w kolektywie z Alicją Pakosz.
Tworząc, czujesz napięcie w swoim ciele?
Moje rzeźby wymagają dużego nakładu pracy fizycznej, więc często odczuwam zmęczenie. Ulgę przynosi mi gorąca kąpiel. Dlatego rzeźbię wanny.
Czy euforia to znane ci uczucie? Kiedy ją odczuwasz?
Euforia kojarzy mi się jako bardzo intensywne pojęcie, więc nie używam go do opisu moich doświadczeń.
Tworzysz dla siebie?
Tak.
Świadomość jest dla twórcy czymś ważnym czy może przeszkadza w procesie tworzenia?
Uważam, że świadomość na każdym poziomie jest atutem, nie przeszkodą.
Czym jest dla ciebie perwersyjna przyjemność?
Herbatniki „Maltanki”.
Życiowy wentyl?
Płacz.
Marta Niedbał – artystka interdyscyplinarna

Marta Niedbał, fot. Paweł Lewandowski
Bezkompromisowość w sztuce jest potrzebna czy może czasem trzeba iść na kompromisy?
Jeśli kompromis pomaga wyjść poza zasiedziały schemat i utarte myślenie, to warto. Jeśli wynika z lęku lub systemowych nadużyć, zdecydowanie nie.
Improwizacja w świecie artystycznym pomaga?
Pomaga, bo sprzyja słuchaniu na bieżąco. Niewytresowane działania sprawdzają się na ruchomych piaskach artworldu, choć planowanie także jest potrzebnym aktem troski o siebie i innych.
Czy poczucie przynależności i kolektywizm są twórcy potrzebne czy wręcz przeciwnie, niszczą indywidualizm?
Są esencjonalne, nic nie funkcjonuje w próżni. Jestem głosem w wielogłosie. Czy to będąc częścią projektu Fluid Circulation, czy całkiem niedawno, pracując nad wspólną tkaniną wraz z Pawłem Olszczyńskim lub z Jankiem Jurczakiem nad filmem o kolektywnym ciele i czułym śnieniu. Żadne z tych działań nie powstałoby bez wielu osób, które były zaangażowane w ich realizację. Nie ma czegoś takiego, jak totalnie odizolowane autorstwo.
Co sprawiło, że zatraciłaś się w przyjemności, szaleństwie?
Nie zatracam się w przyjemności, lecz szalenie się w niej odnajduję! Doświadczana w ten sposób jest formą oporu wobec znieczulenia i obojętności. Jest dla mnie jak kompas, w niej mam zaufanie, w niej chcę ryzykować.
Tańczyłaś kiedyś tak, że świat dookoła przestał istnieć?
Kiedyś, tańcząc, przeniosłam się do swojego dzieciństwa. W tańcu bez skrupułów światy się otwierają.
Świadomość jest dla twórcy istotna czy może to przeszkoda w procesie tworzenia?
Dla mnie szczególnie ważna jest świadomość ciała, niesionych w nim opowieści, ale też przywilejów z nimi związanych. Lubię myśleć o tworzeniu w kategoriach metabolicznych: coś powstaje, a czas trawienia jest natychmiastowy albo następuje po czasie. Nie wszystko wiem od razu i taka niepewność też jest cenna.
Tworzysz dla siebie?
Tak.
Skończone dzieło dalej należy do ciebie czy staje się własnością odbiorcy?
To nie jest kategoria albo/albo. Myślę, że prace nigdy w pełni nie należą tylko do mnie, ale nigdy też tak zupełnie nie przestają być moje. Mam w sobie sporo wdzięczności za wielogłos, który wybrzmiewa w moich pracach, wielogłos moich babek, mamy, cioci, siostry, przyjaciółek i też dumy z mojego głosu, który wraz z nimi podróżuje dalej.
Czujesz ulgę, gdy skończysz pracę nad swoją sztuką?
Czasem przyjemność, czasem żałoba.
Obecnie sporo mówi się o współodczuwaniu. Rzeczywiście jest ważne?
Najbardziej radykalnym aktem, jakiego możemy dokonać, jest pokochanie siebie. Ale potrzebujemy współodczuwania, aby otwierać się na różne sposoby bycia w świecie, tulić różnorodność i nie bać się jej. Stanąć w obronie tych, którzy potrzebują naszego głosu.
Gdzie jest twój życiowy wentyl?
We mnie.
reżyseria ruchuBożna Wydrowska
asystent fotografaWojtek Serowik
Polecane

10 powodów, dla których warto kupić 116. numer K MAG-a „Climax”

Paszporty Polityki 2023. Znamy nominowanych w siedmiu kategoriach

Poznaliśmy Młodzieżowe Słowo Roku 2023! „Jest wyrazem zgody”

Kolor roku 2024 według Pantone: Peach Fuzz

Zasłynął dzięki wykorzystywaniu w pracach odchodów słoni. Kim jest Chris Ofili?

10 najgorszych dzieł wybitnych artystów
Polecane

10 powodów, dla których warto kupić 116. numer K MAG-a „Climax”

Paszporty Polityki 2023. Znamy nominowanych w siedmiu kategoriach

Poznaliśmy Młodzieżowe Słowo Roku 2023! „Jest wyrazem zgody”

Kolor roku 2024 według Pantone: Peach Fuzz

Zasłynął dzięki wykorzystywaniu w pracach odchodów słoni. Kim jest Chris Ofili?


