Ze względu na nieprzewidziane okoliczności występ Riny na tegorocznym OFF Festival w Katowicach został odwołany, ale nie ma tego złego! Artystka skupia się na dopracowaniu wizualizacji swojego drugiego albumu Hold The Girl, który promują single This Hell i Catch Me In The Air.
Sawayama odrobiła lekcje i zainspirowała się anturażem albumu Joanne Lady Gagiz 2016 roku. Wydobyła wszystkie, oczywiście według mnie, słuchalne elementy muzyki country, ubrała je w popowe sztyblety, różowy kowbojski kapelusz i choreografię rodem z nowojorskiej sceny Ballroom. Naprawdę trudno o lepszy comeback po udanym debiucie. Nie dość, że utwór rozprawia się z odbieraniem osobom LGBTQ+ podstawowych praw człowieka w imię religijnych przekonań, daje kąśliwego pstryczka w nos tym, którzy podczas manifestacji wysyłają do piekła osoby nieheteronormatywne. Okazuje się, że pójdę do piekła, jeśli dalej będę sobą - śpiewa, nieświadomie nawiązując do jednej z moich ulubionych piosenek swojego kolegi po fachu Troya Sivana. HEAVEN w kolaboracji z Betty Who, choć bardziej stonowanie, również opisuje podobną bitwę z myślami. Sama przeciwstawność tytułów (hell/heaven) jest urocza, jednak This Hell na ten moment głębiej wchodzi mi pod skórę. Czy fakt, że jestem zodiakalnym bykiem ma tu znaczenie? Być może.
Rina nie wchodzi w dyskusję, tylko zaprasza do wspólnej celebracji rzekomego piekła. A jeśli o piekle, nie mogła nie zbudować utworu wokół ikonicznych popkulturowych momentów. Wspomina o kultowym już filmie Diabeł ubiera się u Prady, przypomina sassy odzywki Paris Hilton i buduje obraz silnej wokalistki pop. Co naprawdę chwyciło mnie za serce, to złożenie hołdu ofiarom sławy. W 2008 roku Gaga zrobiła to w utworze Paparazzi, ale temat, jak widać, jeszcze się nie wyczerpał. Każdy element jej wizerunku został wykreowany przez nią samą. Blond peruka, kontrowersyjne utwory, kosmiczny makijaż, odważne tematy, krzykliwe kostiumy, scenografie i set listy stanowiły spójną jedność. Jedność, która w 2008 roku opowiadała historię fascynacji sławą. Gaga powoływała się na wszystkie blond ikony, które zginęły pod presją celebryckiego życia. Porównując się do nich, przykładowo do Marilyn Monroe czy Anny Nicole Smith, umieszczała się w tej samej szufladzie w umysłach słuchaczy, co przyniosło jej sławę. Ale skąd pochodzi fascynacja drugim człowiekiem? Dlaczego idea obsesyjności, która jest tak frywolnie kierowana w stronę celebryckiego świata, sprawia, że chcemy wiedzieć, czym w danej chwili zajmuje się ulubiony twórca, co je na śniadanie, w jakiej śpi pozycji, co ma na sobie, o czym myśli? Dlaczego nas to interesuje? Czy powinno nas to w ogóle obchodzić? Rina nie znajduje odpowiedzi, ale wystawia środkowego palca tym, którzy przyczynili się do pogorszenia zdrowia psychicznego Britney Spears. Wspomina też Whitney Houston i Lady Di, co samo w sobie daje nadzieję na lepszy, świadomy swoich wad pop.
Zainspirowany irlandzkim zespołem The Corrs utwór Catch Me In The Air to drugi singiel z nadchodzącego krążka. I muszę przyznać, że jest pierwszym od Riny, który za każdym razem mnie wzrusza. Przypomina mi typowe melodie i intra z filmów z lat 2000. Nostalgia nostalgią, ale tekst CMITA robi swoje. Piosenka opisuje relację Riny z jej mamą, która samotnie ją wychowywała. Intensywność samotnego rodzicielstwa, uczucia dziecka, matki, problemy finansowe, miłość matki do córki, nie zawsze kolorowa relacja i obopólne zmęczenie to wspomnienia, które Sawayama umieściła w utworze. Pierwszy wers stanowi perspektywę rodzica, a drugi dziecka. Jak wspomniała sama Rina, wejście w buty matki, która poświęciła wszystko dla jej edukacji, było niemałym wyzwaniem. I trudno się temu dziwić, bo gdy jako nastolatka dzielisz pokój z mamą mieszkając w Londynie, o niekontrolowany wybuch emocji nie trudno. Cieszy mnie to, że Rina podjęła ten temat, i że ma w swoim życiu kogoś, kto zawsze złapie ją w powietrzu. Bo przecież ile można siedzieć w tym piekle?
tekst: Bartłomiej Warowny