Aukcje z całego świata są pożywką dla zagorzałych fanów, którzy są w stanie zapłacić naprawdę dużo za rzeczy, które miały należeć do cenionych przez nich ludzi. Najbardziej abstrakcyjne rzeczy nabierają dodatkowej (ale chyba dość wątpliwej) wartości w momencie śmierci osób z szeroko pojętego świata technologii i popkultury. Nie inaczej jest w przypadku sandałów Birkenstock, które w latach 70. i 80. były noszone bez Steve’a Jobsa – twórcy marki Apple.
Kalifornijski dom aukcyjny Julien’s Auctions wystawił buty, które miały być noszone przez zmarłego ponad dekadę temu Jobsa.
„Te ukochane Birkenstocki były noszone przez Jobsa, gdy zapisywał się na kartach historii, tworząc komputer Apple i były charakterystycznym elementem ubioru ikony świata technologii”, podkreślił dyrektor domu aukcyjnego, Darren Julien.
Z pewnością to one (buty w kolorze piaskowego beżu delikatnie muśnietego starością) przyczyniły się do niepodważalnego sukcesu marki Apple! Oczywiście, człowieka powinno być nam szkoda, ale czy naprawdę nie starczy fanom pamięć i całe „jabłkowe imperium”, które po sobie zostawił? Najwidoczniej nie, bo wystawione za cenę wywoławczą 60 tys. dol. sandały zostały ostatecznie sprzedane za… 218 tys. 750 dol.
Niech Was nie zmyli niepozorny wygląd butów. Przyjrzyjcie się dokładnie, a może dostrzeżecie unikalny odcisk stopy przedsiębiorcy!
„Na korkowo-jutowej wkładce zachował się odcisk stóp Steve'a Jobsa, który został ukształtowany przez lata użytkowania”, zaznaczyli organizatorzy aukcji na swojej stronie internetowej.
A co bardziej interesujące, buty o mało nie zakończyły swojej egzystencji na lokalnym śmietniku. Zostały jednak uratowane przez jednego z pracowników firmy Jobsa. Uważam, że awans i tytuł najlepszego pracownika to całkowite minimum, na które zasłużył ten dzielny bohater.
Powietrze, którym oddychał… na sprzedaż!
Fan fetyszysta zawsze wie gdzie szukać rzeczy, które należały swego czasu do jakiejś znanej osoby. Buty Jobsa to właściwie nic w porównaniu do reszty artefaktów, za które są w stanie zapłacić ludzie! Zawekowane włosy Elvisa Presleya, owłosienie Michaela Jacksona czy zęby Jacka Nicholsona to tylko część przedmiotów, które zostały sprzedane za całkiem pokaźne kwoty. William Shatner spieniężył własny kamień nerkowy, to jest dopiero coś! Macie estetyczne wątpliwości? To tylko napomknę, że na aukcjach były również takie pamiątki jak muszla klozetowa Johna Lennona sprzedana za prawie 10 tys. dolarów.
Trzy stopnie wtajemniczenia
Powszechnie wyróżniane są całe trzy stopnie relikwii po osobach uznanych za święte. Status niektórych gwiazd ma iście sakralny charakter, więc warto wiedzieć jak je klasyfikujemy. Pamiętajcie: im bliżej świętego ciała, tym lepiej!
Do relikwii pierwszego stopnia zaliczamy fragmenty ciała świętego. Obawiam się, że może być z tym problem, ale prawdziwi fani są bardzo zdeterminowani. Drugi stopień to przedmioty, które były używane przez zmarłego (tu wrzucimy wspomniane buty Jobsa), a trzeci – rzeczy, których święty dotknął przynajmniej raz w życiu. Ostatnia kategoria daje spore pole do popisu Produkcjo relikwii trwaj!
tekst: Michalina Szczęsna