Strajk Kobiet. Czarnek zapowiada konsekwencje wobec uniwersytetów i szkół
Autor: Monika Kurek
29-10-2020


Przeczytaj takze
W środę uczestniczki Strajku Kobiet protestowały nie idąc do pracy lub nie biorąc udziału w zajęciach. Część profesorów i nauczycieli wykazała się zrozumieniem, a niektóre uczelnie wprowadziły godziny rektorskie. Do akcji przyłączyli się także uczniowie, którzy zorganizowali inicjatywę „Szkoła to dziewczyna". Wzięło w niej udział ok. 40 szkół i ponad 10 tysięcy uczniów.
Nie umknęło to uwadze świeżo upieczonego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, który zapowiedział, że zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec nauczycieli zachęcających młodzież do protestowania. Uczelnie wyższe mogą stracić dofinansowanie na badania, na celowniku znaleźli się również rektorzy Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytety Wrocławskiego. Niestety wszystko wskazuje na to, że dopiero początek represji.
Wszyscy nauczyciele, którzy...
„- Docierają do nas sygnały, na szczęście z niewielu miejsc, ale jednak każdy sygnał jest ważny, że niekiedy nauczyciele zachęcają uczniów do udziału w wydarzeniach ulicznych, wprowadzając niepokój, wprowadzając pewien chaos. Ale nade wszystko jest to postawa, którą należy nazwać postawą skrajnie nieodpowiedzialną (...) Wszelkie konsekwencje tego rodzaju postaw, niezgodnych z prawem i nieodpowiedzialnych, będą wyciągane wobec tych osób, które narażają dzieci nie tylko na wojnę ideologiczną, ale na niebezpieczeństwo zdrowotne”, powiedział minister Czarnek w nagraniu opublikowanym na Twitterze Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Trudno stwierdzić, co można uznać za zachęcanie. W wielu szkołach nauczyciele przymykali oko na nieobecności, pozwalając uczniom odrobić zajęcia w innym terminie. W innych, jak np. w Szkole Podstawowej im. Samuela Bogumiła Lindego w Warszawie, zajęcia nie odbyły się wcale. W swoim nagraniu Czarnek oskarżył o zachęcanie uczniów do uczestnictwa w protestach Związek Nauczycielstwa Polskiego, który już zapowiedział pozew sądowy. Czy rzeczywiście tak było? Cóż, prezesi 16 okręgów ZNP oraz członkowie Sekretariatu Zarządu Głównego ZNP wyrazili solidarność z protestującymi, tak jak zrobiło to wiele innych organizacji, instytucji czy firm. „Nie zgadzamy się, by o prawach kobiet decydowano bez nich, poza ich plecami, bez dyskusji i społecznej debaty", napisali, ale opublikowane oświadczenie nie było skierowane do uczniów. Wcześniej ZNP dodało także nowe zdjęcie profilowe z czerwoną błyskawicą utożsamianą ze Strajkiem Kobiet.
Uczniowie z LO im. Domeyki na Bielanach wymyślili za to akcję „Szkoła to dziewczyna". Na czym polegała? Chętne szkoły przeprowadzały referendum. Jeżeli większość uczniów głosowała za udziałem w środowym Strajku, to na początku każdej lekcji przewodniczący miał poinformować nauczyciela, że uczniowie zdecydowali się strajkować i nie wezmą udziału w lekcji. W ten sposób protestowały m.in. LO im. Śniadeckiego, Frycza-Modrzewskiego, Maczka czy Jose-Marti, Żmichowskiej, w niektórych szkołach strajkowały poszczególne klasy. Wieczorem poinformowano, że udział wzięło ponad 40 szkół i ok. 10 tysięcy uczniów.
W odpowiedzi na akcję „Szkoła to dziewczyna" mazowiecka kurator oświaty, Aurelia Michałowska, wysłała list do dyrektorów szkół z prośbą o wyciągnięcie konsekwencji. Swój list umotywowała skargami rodziców. Na szczęście niektórzy dyrektorzy, jak np. dyrektor warszawskiego liceum im. Jana Śniadeckiego, stanęli murem za uczniami.
Godziny rektorskie? Nie tym razem
„- Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Wrocławski czy ZNP, którzy nonszalancko zachęcają do demonstracji, to są odpowiedzialni tego, co będziemy zaraz obserwować: wzrostu zakażeń koronawirusem. Z naszych informacji wynika, że 15 uczelni wyższych w Polsce wyraziło poparcie dla strajku. Ale we Wrocławiu i Gdańsku wprowadzono godziny rektorskie i zachęcono studentów, by wyszli na ulice. To skandaliczna i nieodpowiedzialna decyzja władz uczelni”, powiedział dzisiaj rano minister Czarnek w TVP Info.
Według Czarnka wprowadzenie środowych godzin rektorskich na Uniwersytecie Gdańskim i Uniwersytecie Wrocławskim to „skandaliczna i nieodpowiedzialna decyzja". Minister twierdzi, że władze uczelni zachęciły uczniów do „niebezpieczeństwa utraty zdrowia i życia, nie tylko przez nich, ale również przez ich rodziny". O jakich konsekwencjach zatem mowa? Jak zauważył Czarnek, jako minister edukacji i nauki ma kompetencje do rozdzielania środków inwestycyjnych dla uczelni, środków na badania oraz grantów. Takie uczelnie mogą więc nie uzyskać dofinansowania np. na prowadzenie badań.





